~12~

212 23 17
                                    

06.11.2026r.

Pov. Fausti
Obudziłam się w jasno białym pomieszczeniu,  dość mocno oświetlonym. Z trudem otworzyłam oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się wokół, lecz nie było tu nikogo poza mną. Starałam sobie przypomnieć dlaczego znalazłam się w takiej sytuacji i czemu leżę na jednej ze szpitalnych sal. Wytężyłam mocno umysł i mnie olśniło. Przypomniałam sobie wszystkie wydarzenia dnia poprzedniego. Moja pamięć urywa się jednak w momencie, w którym straciłam przytomność. Nie pamiętam nic co stało się później. W mojej głowie minęły minuty, jednak elektryczny zegar wskazywał inaczej. Minęła prawie cała doba odkąd straciłam przytomność. Nie bardzo rozumiałam co się stało i dlaczego do tego doszło. Szybko miałam się jednak przekonać, ponieważ drzwi otworzyły się, a do sali wszedł siwy mężczyzna
L: o pani Faustyno witamy ponownie- uśmiechnął się
F: dzień dobry- powiedziałam niepewnie
L: jak się panienka czuję?- zapytał i zaczął grzebać coś w urządzeniu, do którego byłam podłączona
F: w porządku- odpowiedziałam i nastała cisza- przepraszam- wydusiłam po chwili, a mężczyzna momentalnie wbił we mnie wzrok- gdzie moje córeczka?- zapytałam lekko poddenerwowana
L: spokojnie jest na oddziale dziecięcym, bezpieczna z tatą nie odstępującym jej nawet na krok- uśmiechnął się, a ja się uspokoiłam. Byłam wdzięczna Bartkowi, że mimo wszystko jest on tak świetnym tatą dla małej- niedługo przeprowadzimy badania i wszystko będzie jasne- dodał- ale teraz musimy zadbać o panią- powiedział pewnie
F: jak to o mnie?- spytałam zdenerwowana- mi nic nie jest- dodałam pewna swojej racji
L: wczorajsza sytuacja wskazuje na coś innego- oznajmił i ponownie zagłębił się w urządzenie, a ja nie do końca rozumiałam co miał na myśli
F: to znaczy?- zapytałam po chwili
L: jest pani strasznie przemęczona- oznajmił- i nie jest to dobre ani dla pani ani dla dziecka- dodał pouczającym głosem
F: to chyba normalne, że poświęcam się małej w stu procentach- odpowiedziałam z lekkim oburzeniem- szczególnie teraz- lekko posmutniałam
L: oczywiście, nie wątpię, że jest pani świetną mamą, ale czasem trzeba zadbać też o siebie- uśmiechnął się, a ja tylko wzdychnełam. Poczułam, że dłuższe dyskusje z mężczyzną i tak nic nie dadzą- poleży panienka jeszcze z godzinkę i będzie wolna- dodał z uśmiechem
F: niech będzie- odetchnęłam z ulgą, że nie chce mnie tu trzymać wieczność
L: no to do zobaczenia za niedługo- zapewnił- proszę wykorzystać tę chwilę spokoju- zaśmiał się i zniknął za rogiem. Może miał rację. Może i powinnam skupić się choć trochę na sobie. Ale jak mam to zrobić jeśli moje dziecko choruje na śmiertelną chorobę, w której w dodatku jeszcze nic nie jest pewne. Te myśli od pewnego czasu zabijają mnie od środka. Nie ma dnia ani godziny, w której bym o tym nie myślała. Jest jeszcze jedna rzecz, która nie daje mi spokoju, ale z tym to raczej już nic nie da się zrobić. Sama sobie na to zapracowałam, więc nie mam prawa narzekać. Aby choć na chwilę oderwać się od myśli chwyciłam za telefon. Jednak pierwsze co na nim zobaczyłam to powiadomienie od Bartka. Szybko weszłam w ikonkę wiadomości i ujrzałam coś co wywołało u mnie automatyczny uśmiech na twarzy. Chłopak wysłał mi zdjęcie z uśmiechniętą małą, która siedziała przytulona do niego. Pod zdjęciem widniała wiadomość „Czekamy na ciebie<3”.. To wzbudziło we mnie jeszcze większe emocje i całkowicie pękłam. Do oczu napłynęły mi łzy, których nie byłam w stanie powstrzymać. Nawet nie chciałam ich powstrzymywać. Postanowiłam dać upust emocjom. Jednocześnie byłam smutna i wkurwiona na samą siebie, chyba wiadomo za co. Jednak
oprócz tego czułam też szczęście. Byłam szczęśliwa, że Bartek po tym wszystkim co zrobiłam od razu okazał mi wsparcie i nie musiałam się go o nic prosić. Mimo że czułam, że będę mogła na niego liczyć, nie sądziłam, że aż tak bardzo się nam poświęci. Cieszyłam się również, że tak szybko złapał kontakt z małą. Ich widok był dla mnie ukojeniem. Tak jak mu obiecałam, starałam się cały czas jej o nim opowiadać i pokazywać zdjęcia. Mimo, że wiele razy sprawiało mi to ból. Chociaż wszyscy uważali pewnie, że mam go w dupie to tak naprawdę ja wciąż o nim myślałam i nic ani nikt nie był wstanie odebrać mi tych myśli. Nawet nowy związek. Weszłam w niego tak naprawdę głównie po to, aby zapomnieć o Bartku i mimo, że początkowo myślałam, że mi się udało to teraz wiem, że oszukiwałam samą siebie. Jeszcze do niedawna byłam pewna że całkowicie pozbierałam się już po chłopaku. Jednak, gdy go ponownie zobaczyłam zrozumiałam, że to nie jest takie proste jak mi się wydawało. Dopiero teraz dostrzegłam swoje zachowania, które na to wskazywały. Pozornie byłam szczęśliwa z Bastkiem i chyba nawet się w nim zakochałam. Jednak z biegiem czasu zaczynałam szukać w nim rzeczy, które miał Bartek. Brakowało mi nawet tych, które niegdyś tak bardzo mnie w nim denerwowały. Doszło do mnie, że nie tak to powinno wyglądać. I to co stworzył z Bastianem to tylko iluzja pozornego szczęścia. Nie umiałam być z nim do końca szczęśliwa. Pomimo starań nie byłam w stanie pokochać go tak jak kiedyś Bartka.. Czuję jednak, że Bastian też nie jest ze mną do końca szczery i to co nas aktualnie łączy to zobowiązania. Mimo, że na pewno nie jest to prawdziwa miłość, w pewien sposób jestem przywiązana do chłopaka i boli mnie to, że nie ma go tu teraz ze mną. Odkąd mała zachorowała chłopak odsunął mnie od siebie i jeszcze bardziej poświęcił się pracy, tłumacząc się tym, że teraz musi pracować za naszą dwójkę. Była to prawda, ponieważ choroba Nadzi całkowicie odebrała mi siły i w całości poświęcił się jej. Jednak nie mieliśmy problemów z pieniędzmi. Uważam, że gdyby tylko chciał miałby możliwość poświęcenia nam chociaż jednego dnia. Czuję, że nie chodzi tu tylko o pracę i małą. Już od kilku miesięcy żyjemy bardziej obok siebie niż ze sobą. Wiem, że mam w tym swoją winę, ale mimo wszystko mam wrażenie, że to on pierwszy zaczął się odcinać. No a później przyszła choroba małej, przez którą to ja  całkowicie poświęciłam się jej, odsuwając się trochę od chłopaka. Zapewniał mnie, że to rozumie, jednak dało się wyczuć, że zmienił do nas stosunek. A kiedy dowiedział się, że mam zamiar wrócić do Polski na czas leczenia prysło to całkowicie i chociaż ostatecznie doszliśmy do porozumienia to nie było już to samo. Chłopak przestał się odzywać i odkąd przyleciałam wymieniliśmy może z max 10 wiadomości. Bolał mnie ten fakt, ponieważ chłopak był dla mnie dużym wsparciem po przyjeździe do Włoszech i to dzięki niemu w jakiś sposób wyszłam na prostą. Jednak jego zachowanie bardzo się zmieniło i w momencie kiedy ja się starałam on się oddalał. Było mi przykro z tego powodu. Dlaczego moje życie ostatnio to pasmo nieszczęść i niepowodzeń? Czym ja sobie na to zasłużyłam? Ah no tak głupie pytanie.. Zasłużyłam i to bardzo. Biorąc pod uwagę to wszystko i tak było dla mnie w miarę łagodne. Tylko miałam już tego pozwoli dość. Zaczynał tracić siły na to wszystko co się aktualnie dzieje. Najgorsze i tak chyba były te natrętne myśli. Jednak ja sama już do końca nie wiedziałam czego chce. Jednego byłam pewna teraz najważniejsza jest moja Nadziejka...
Z tego wszystkiego zrobiłam się aż zmęczona. Chcąc nie chcąc postanowiłam wykonać polecenie doktora i udałam się w odpoczynek. Delikatnie przymknęła oczy i przepełniona myślami o córeczce i.. ,no właśnie to już pozostanie moją słodką tajemnicą, udałam się do krainy Morfeusza...

Powoli zaczynałam się przebudzac. Czułam czyjś dotyk na swojej prawej dłoni. Już chciałam otwierać oczy, ale usłyszałam dzwoniący telefon. Dotyk ustał, a mi jakby coś kazało pozostać w niezmiennej pozycji. Po chwili muzyczka ustała, a po sali rozniósł się męski głos..
B: halo- usłyszałam głos chłopaka, a po moim ciele przeszedł mnie dreszcz- no jak to gdzie?- spytał retorycznie- w szpitalu- dodał po chwili. Nie miałam pojęcia z kim rozmawia, ponieważ po drugiej stronie było jedynie słychać cichy głos, jedyne co mogłam wywnioskować to, że należy on do kobiety. Nie wiem dlaczego, ale poczułam lekkie ukłucie, mimo, że nie wiedziałam z kim rozmawia, łatwo było się domyślić- ale o co ci chodzi?- zapytał już trochę zdenerwowany- a co według ciebie powinienem zrobić?- ponownie zadał pytanie swojej rozmówczyni- bo kurwa nie rozumiem o chuj ci chodzi- powtórzył już bardziej wkurzony. Dziewczyna zacięcie coś mu tłumaczyła- kurwa Wika- usłyszałam imię przyjaciółki, to znaczy teraz to już chyba niestety byłej przyjaciółki. Nie wiem dlaczego, ale poczułam ulgę, że rozmawia właśnie z nią a nie z kimś innym- nie rozumiesz, że ja tu jestem dla Nadziei, a nie dla niej- teraz poczułam silne ukłucie. Słowa chłopaka we mnie mnie uderzyły. Sama nie wiem dlaczego, ale poczułam napływające łzy, a z każdym kolejnym wypowiedzianym przez niego słowem było gorzej- kurwa Ola jest dla mnie ważna, ale Nadziejka to moja córka, która choruje na śmiertelną chorobę i teraz jej zdrowie jest dla mnie najważniejsze- oznajmił- zrozum, że  Faustyna nie ma teraz żadnego znaczenia- dopowiedział a ja uronilam łzę. Nie rozumiałam czemu słowa chłopaka aż tak mnie zabolały, przecież przyjeżdżając tutaj byłam gotowa na to, że ma ułożone życie z inną.. Sama nie wiem co zabolało mnie bardziej słowa Bartka, czy to że do ich wypowiedzenia nakłoniła go Wiktoria..
Nie wytrzymałam i aż poderwałam się do góry, po czym otworzyłam oczy. Chłopak spojrzał w moim kierunku i natychmiastowo przerwał przyjaciółce- przepraszam cię, ale muszę kończyć, zadzwonię później- powiedział i nie czekając na odpowiedź zakończył połączenie- o Faustynka, jak się czujesz?- zapytał podchodzący do mnie bliżej. Starałam się ukryć swoje łzy i chyba mi się to udało
F: dobrze- odpowiedziałam krótko- z kim rozmawiałeś?- nie wytrzymałam i musiałam go zapytać, ale może dzięki temu nie będzie podejrzewał, że mogłam coś słyszeć
B: em z Wiką- powiedział niepewnie- masz pozdrowienia- uśmiechnął się sztucznie, co dało się wyczuć. Zajebiste pozdrowienia, pomyślałam wkurwiona
F: ah dziękuję- powiedziałam ze sztucznym uśmiechem
B: lekarz przyniósł twój wypis- chłopak szybko zmienił temat- jeśli tylko poczujesz się na siłach możemy iść- uśmiechnął się
F: w takim razie chodźmy- podniosłam się gwałtownie przez co poleciałam na chłopaka
B: tak właśnie widzę- kręcił głową- musisz się oszczędzać Fausti- powiedział pewnie
F: wiem co muszę- syknęłam w jego kierunku- zajmij się lepiej swoją nową dziewczyną, my sobie poradzimy- powiedziałam, a dopiero potem pomyślałam o tym co wyleciało właśnie z mych ust
B: o czym ty mówisz Fausti- usiadł obok i podniósł podbródek ku górze- hej czemu płaczesz?- zapytał gładząc mój policzek, a mnie przeszedł dreszcz- ah chyba już rozumiem- westchnął i nastała cisza- to nie tak- mruknął po chwili
F: nie Bartek- przerwałam mu- proszę cię nic nie mów- otarłam łzy- rozumiem to- mruknęłam- zraniłam cię masz prawo tak o mnie sądzić- powiedziałam wkurwiona, ale nie na chłopaka tylko ma siebie- nie jestem na ciebie zła, wręcz przeciwnie dziękuję ci, że mimo wszystko tu jesteś ze mn.. z nami- powiedziałam wdzięczna chłopakowi
B: Fausti, ale ja..
F: proszę cię nic już nie mów- przyłożyłam palec do jego ust. Chłopak objął mnie delikatnie i przyciągnął do siebie. Wtuliłam się w niego jak małe dziecko- cieszę się, że ci się układa- uśmiechnęłam się przez łzy- zasłużyłeś na to- chłopak odwzajemnił uśmiech i ponownie mnie przytulił- szkoda tylko, że nie ze mną- powiedziałam tak, że było to słyszalne tylko przez moje myśli...

Autorka: Pierwszy raz od nie wiem kiedy miałam wolny wieczór i mini wenę, więc postanowiłam to wykorzystać🙈
Dziękuję za motywację🥹
Mam nadzieję, że pomimo długiej przerwy nie wypadłam aż tak bardzo z wprawy i choć trochę przypadnie wam ten rozdział do gustu🫣
Koniecznie dawajcie znać☺️
Buziaczki kochani😘
Do zobaczenia wkrótce🩷

~What will become of us?~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz