Rozdzial 2

18 0 0
                                    

No tak, ja i moje szczęście... zapomniałam.
Oczywiście, że gdy nie mam nastroju na wychodzenie z domu ktoś wyciąga mnie z niego siłą.
    Po skończonych lekcjach wszyscy udaliśmy się do szafek alby odłożyć niepotrzebne zeszyty. Gdy otworzyłam drzwiczki szafki wypad z niej mały liścik nie tylko mi, ale również Ari która ma szafkę niedaleko mnie.
   - O mój boże! Widzisz to co ja- usłyszałam za sobą podekscytowany głos dziewczyny.
   - Ta i nie podzielam twojej ekscytacji- odparłam gorzko na co dziewczyna się skrzywiła.
   - Laska to jedna z największych imprez tego roku. Idziemy i nie wymigasz się.- powiedziała uśmiechając się.
   - Mam plany poza tym na imprezę pewnie wkręcił mnie mój brat żeby nie było mi smutno.- Wzruszyłam ramionami zamykając szafkę.
   Aria była znana w szkole głównie dlatego, że była córką projektanta mody którego dziewczyny ze szkoły ubóstwiały. Chodziła w szytych na miarę ubraniach które kosztowały więcej niż moje roczne kieszonkowe. Plus był taki, że także dostawałam parę ubrań z najnowszych kolekcji.
   Uczęszcza także do kółka muzycznego i idzie jej naprawdę dobrze.
   Moja popularność zaczęła się od brata który jest kapitanem drużyny koszykarskiej. Przez śmierć naszego ojca mój brat codziennie w szkole sprawdzał jak się trzymam. Oczywiste było to, że nie umknie to innym ucznią. W drugiej klasie dołączyłam do szkolnej drużyny siatkarskiej. Wtedy byłam zapraszana na imprezy ale nigdy nie tak huczne jak ta.      
    Dlatego zdziwiła mnie karteczka która wypadła z szafki na której było podane miejsce imprezy lecz nie organizatora.
    -Twoim planem jest leżenie w łóżku oglądanie seriali i jedzenie lodów tak?- powiedziała a jej usmiech tylko się powiększył.
   - Zgadłaś idealnie- parsknęłam kpiąco i odwróciłam się w jej stronę.
   - Liv no! Proszę! Pewnie Noah i Devon też będą. Będzie super.
   - Jezu dobra ale nie mam zamiaru długo tam być.- Przewróciłam oczami i chciałam coś powiedzieć lecz nie było mi dane.
    -Świetnie! Będę po ciebie o dziewiątej masz być gotowa. Narka. - Cmoknęła mnie w policzek na podżeganie i pędem poszła na parking szkoły.
  Sama poszłam w kierunku sali gimnastycznej na której trening miał mój brat. Wracaliśmy jednym samochodem także musiałam się poświęcić i poczekać godzinę na sali patrząc na bandę spoconych chłopaków biegających po boisku za piłka.

                                      ***

    Staliśmy na parkingu i czekałam aż mój brat pożegna się z kolegami z drużyny. Moja uwaga zawsze schodziła na tego jednego blondyna z grzywką i oczami jak łąka. Wydawało mi się że nie tylko on wpadł mi w oko bo kilka razy przyłapała go na tym jak się we mnie wpatrywał.
     Wreszcie mój brat pożegnał wszystkich i wsiedliśmy do samochodu. Chciałam zapytać o zaproszenie na imprezę lecz zanim zdążyłam odtworzyć usta on mnie wyprzedził.
     - Dostałaś z Arią zaproszenie?- zapytał a ja wiedziałam, że zrobił to specjalnie dlatego bo miałam gorsze dni.
     -Tak owszem. Niestety zmarnowaliście tylko kartkę, nie przyjdę. - odparłam spokojnie zapinając pasy. -Poza tym kogo to był pomysł? Twój? Czy jakiegoś twojego kumpla który buja się w Ari?
     -Po pierwsze przyjdziesz. A po drugie to był pomyśl Toma. Nie wiem oco muchodziło ale nie wnikam nich zaprasza kogo chce tyle, że wy jesteście młodsze o 2 lata. Ale to w sumie dobrze będę miał na ciebie oko także idziesz, przed dziewiątą jedziemy.- pościł do mnie oczko i ruszył z miejsca wyjeżdżając na drogę.
     -Pierdol się- spojrzałam na niego spad rzęs i do końca drogi się już nie odzywaliśmy
     Gdy mój brat zaparkował na podjeździe domu wyskoczyłam z auta tak szybko jak mogła i pognałam pensem do domu. Już w progu przywitał mnie mój pies który ewidentnie się za mną stęsknił. Schyliłam się i podrapałem go za uchem. Po miłym przywitaniu przeszłam korytarzem w stronę salonu aby przywitać się z moją mamą. Zdziwiłam się gdy nie zastałam jej w pomieszczeniu nie rozmyślałam jednak długo i udałam się do swojego pokoju.
     Dopiero gdy weszłam zdałam sobie sprawę jakie pobojowisko zostawiłam tu rano. Rozejrzałam się po pokoju który już go nie przypominał. Wszędzie walało się dosłownie wszystko. Obranie na podłodze i łóżku nawet w doniczce z kwiatkiem. Kosmetyki porozwalane na toaletce przy oknie. Naczyń też nie brakowało. Po krótkim namyśle stwierdziłam, że zrobię to potem lecz kogo ja oszukiwałam. Oczywiście, że tego nie zrobię.
    Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej wygodne dresy w której się przebrałam. Gdy zamknęłam drzwiczki w tym samym czasie dostałam powiadomienie na telefon. Wskoczyłam na łóżko i odczytałam SMS-a.
 
   NOWA WIADOMOŚĆ Z GRUPY:
   Ziomki z pod biedronki

   Noah: Wszyscy przed dziewiątą mają  być zwarci i gotowi.
   Devon: Darmowy szofer? Jak dla mnie bomba.
   Devon: po mnie przyjedź jako pierwszy.
  Ari: A czy ty przypadkiem nie wyobrażasz sobie za dużo?
  Ari: On ma do mnie bliżej a nie do ciebie panie najważniejszy.
  Noah: Meh jednak jadę sam  :D.
Liv: Boże co za jełopy.
Liv: A bozia nóżek nie dała? Ruszcie dupy i pójdźcie pieszo.
Devon: Się odezwała ta co ma darmowy transport.
Devon: NIE MA OPCJI ŻE PÓJDĘ TAM PIESZO.
Ari: Ja też! Jak ja mam popylać tam w szpilkach niby!?
Liv: Pewnie coś wymyślisz.
Liv: Lepiej się szykuj bo obawiam się że nie zdążysz.

     Po tej wiadomości zablokowałam ekran telefonu i odrzuciłam go na materac. Spojrzałam na zegar który wisiał nad moimi drzwiami. Było już po osiemnastej. Poleżałam jeszcze chwilę i postanowiłam się ogarnąć. Zmęczona wstałam i podeszłam do toaletki. Zaczęłam układać umowę kręcone włosy. I odziwo się wyszło najgorzej. Następnie się pomalowałam. Postawiłam na mocno prokreślone oko i ciemniejsze niż zazwyczaj usta. Gdy skończyłam makijaże i postanowiłam się ubrać to mojego pokoju jak gdyby nigdy nic wszedł mój brat. Nawet nie zdobył się na to aby zapukać.
     -Widzę, że jest już lepiej niż gorzej także ubieraj się i jedziemy.- powiedział pogodnie gwizdając pod nosem.
     -A tobie co taki dobry humor się udzielił?- wybełkotałam zdezorientowana bo rano by był taki wesoły.
     -Wszysyko w swoim czasie. Przekonasz się.
     -Czasami mnie przerażasz.- krzyknęłam gdy już wyszedł z pokoju. 
      Założyłam sukienkę i zgarnęłam torebkę z potrzebnymi rzeczami. Wyszłam z pokoju i udałam się do wyjścia z domu. Wsiadłam do auta w którym czekał już Eliot i ruszyliśmy. Dojechanie nie zajęło nad długo ale zdziwiło mnie miejsce w którym się znajdowaliśmy.
     -To na pewno tutaj?-zapytałam i miałam szczerą nadzieję, że się pomylił.
     -No tak. Dawaj idziemy bo znowu będziemy jako ostatni.-wzruszył ramionami po czym wysiadł z samochodu a ja zamilkłam.
      Nie chciałam robić problemów dlatego także wysiadłam i podążyłam za nim. Zdziwiłam się, że to akurat tutaj bo to miejsce było zapomniane przez nastolatków i tylko nieliczni je jeszcze pamiętali. Byłam tam może na jednej imprezie i nie wspominam jej za dobrze. To miejsce jest w oddalonej części miasta gdzie ludzie zaglądają bardzo rzadko bo klub za garażami jest niepozorny. Z zewnątrz zapraszający do zabawy ale czy jego wnętrze jest tak samo przekonujące? Znajduje się w jednej z części lasu w której nie warto się zapuszczać samemu z wielu powodów.
     Las od zawsze kojarzył mi się z zagadkami w dzień jasny zachęcający do spacerowania i podziwiania przyrody. W nocy zaś ciemny i nie pokazujący co kryje się w jego środku. Ale czy tym razem może być tak źle?
     Kierowałam się przekonaniem, że ten wieczór będzie po prostu dobry. Będę się dobrze bawić z przyjaciółmi trochę wypije i wrócę do domu. Tak jak każda inna zwykła impreza.

The light that was to be my salvationOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz