Rozdział 4. Prawda.

2 0 0
                                    

TADEUSZ

-Masz 19 lat jesteś dorosły musisz poznać prawdę- te słowa rozbrzmiewały głośnym echem w mojej głowie. Jaką kurwa prawdę?

-Tak jak mówił 845. Tak było i ja nie wiedziałem co mam zrobić kiedy zobaczyłem twoją datę urodzenia na aktach w domu. Ale wiedziałem jedno. Nie oddam cię w ręce tych ludobójców. Spaliłem akta i wyruszyliśmy. Wszystko szło gładko. Do momentu kiedy nie odebrało radio w klinice. Wtedy gdy z nimi rozmawiałeś. Kurwa przekląłem ten dzień bo powiedziałeś o swoim wieku. Ale nie mogłem cię straszyć. Nie chciałem. I tak oto od roku staram się zaciągnąć się jak najdalej od OS. Ale to nie łatwe. Wyjął z kieszeni spodni jakiś kawałek papieru i podał. Rozłożyłem, okazał się on mapą Europy wszystko było pokreślone czerwoną kredką. Patrzyłem w zdumieniu to na mapę to na Zenka. 

-Kończą nam się miejsca do uciekania... Ale gdyby nie fakt, że mamy nad pasażera może było by łatwiej przepłynąć-dodał po chwili.

-Chwile gdzie znowu przepłynąć?-Powiedziałem po dobrej minucie ciszy. To nie mogło do mnie dotrzeć. Ja nie mam rówieśników? Co? To nie ma sensu!

-Musimy uciec z Europy-wytłumaczył. 

-Pogadamy o tym jutro. Idę spać-mam tego kurwa dosyć. Położyłem się na macie i przytuliłem do klapka. Przynajmniej on mnie nie okłamywał w porównaniu do kogoś komu ufałem bezgranicznie. Dlaczego kurwa mi nie powiedział?! Nie jestem dzieckiem. Przykryłem się kocem i zamknąłem oczy. Ale nie zasnąłem. W mojej głowie było milion pytań i zero odpowiedzi. 

Dlaczego OS to ludobójcy?

 Kim jest OSH-845?

 Dlaczego kończą nam się miejsca do ucieczki?

 I dlaczego nic nie wiem o ucieczce? 

Jakim cudem uciekam rok i nic nie wiem?

 Jakim cudem nie zauważyłem nic przez rok a tak właściwie całe 14 lat?!

Czy Zenon mam większą styczność z OS? 

Kim tak naprawdę jest ostatnie społeczeństwo? 

Skąd mam wiedzieć, że teraz  mnie nie okłamują? 

O CHUJ TU DO KURWY CHODZI?! 

MAM TEGO DOSYĆ! 

PRZYSIĘGAM, ŻE PRZEROBIE PIERWSZEGO ZKAŻEŃCA NA MIAZGĘ GOŁYMI RĘKĄMA! O ILE NIE ZROBIE TEGO KURWA ZENKOWI ALBO 845!  GDYBY NIE TEN SKURWIEL TO NIC BY SIĘ NIE STAŁO!  

Poczułem łzy w oczach. Słone łzy. Pociągnąłem nosem chowając twarz w koc. Minęła godzina, może dwie. Leżałem wpatrując się w szklane drzwi. Ognisko zgasło a ja leżałem i wpatrywałem się w noc. Niebo było czyste. Od kiedy 3/4 społeczeństwa zostało zarażone planeta odżyła. Nikt nie produkował już śmieci i wszystko było bardziej naturalne. Powietrze niebyło już zanieczyszczone w takim stopniu morza, oceany, lasy i łąki wszystko było naturalne. Nikt już tego nie zanieczyszczał w takim stopniu jak wcześniej. Czułem się spokojny patrząc w gwiazdy.  To zawsze mnie uspokajało.  Nie czułem teraz zdenerwowania. Po prostu pusto wpatrywałem się w gwiazdy. Słyszałem pochrapywanie Zenona, trzaskanie wypalającego się ogniska i oddech śpiącego klapka. Nagle usłyszałem za sobą ruch. Chciałem się odwrócić i skarcić blondyna, który nie potrzebnie się rusza. Ale zanim się w sobie zebrałem on podszedł do szyby owinięty w koc i usiadł opierając głowę o szybę. Japierdole. Wstałem również owinięty w koc i dosiadłem się do niego. 

Apocalypse, Peaches and You... (!ZAWIESZONE!)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz