Epilog: Dom

229 8 7
                                    

To Rose poruszyła ten temat. Była tym mniej taktownym i radośniejszym z bliźniąt, zawsze szukała jakiejś nowej psoty, w przeciwieństwie do swojego brata, który wolał zanurzać się w książkach (chociaż mimo tego i tak zawsze zostawał wciągnięty w jej wygłupy).

Ale jeśli istniała jakaś cecha, którą oboje odziedziczyli po rodzicach, to była to ciekawość i miłość do zadawania pytań.

-Tato, kiedy będziemy mogli poznać twoich rodziców?- zapytała Rose pewnego dnia przy śniadaniu, a Harry prawie upuścił z ręki drewnianą łyżkę.

-Kochanie- łyżka, którą trzymała w ręku Hermiona zatrzymała się w połowie drogi do buzi ich rocznego syna.- Przecież wiesz, że twoja babcia i dziadek Potter już nie mieszkają na tym świecie. Rozmawialiśmy już o tym.

-Wiem- Rose pokiwała głową.- Ale w dalszym ciągu chcę się z nimi spotkać. James i ja mamy im tyle rzeczy do powiedzenia!

James poruszył się niespokojnie.

-Czytałem pewną książkę w bibliotece, i kiedy dzieci w niej poszły odwiedzić groby swoich rodziców, to pomogło ich duszom odejść w spokoju. Czy nie możemy tego spróbować z babcią i dziadkiem?

To nie tak, że Harry planował nigdy nie zabrać swoich dzieci na ten cmentarz, ale planował zrobić to, kiedy będą dużo starsze. A teraz, oboje patrzyły się na niego tymi dużymi, proszącymi oczami, po prostu nie miał wyboru, musiał zmienić plany.

Wymienił spojrzenia z Hermioną, po czym westchnął i oznajmił:

-No dobrze. Możemy ich odwiedzić.

-Słyszałeś, Gus?- Rose odwróciła się do młodszego brata.- Idziemy odwiedzić naszych drugich dziadków!

-------

Harry teleportował ich całą rodziną na obrzeża Doliny Godryka. Cicho przeszli całą drogę na cmentarz i nawet mały Augustus, ze swoimi zielonymi oczami i czarnymi włosami zupełnie jak te jego, leżał cicho w ramionach Hermiony.

Wracał do tego miejsca wiele razy, ale dzisiaj jego kroki wydawały się wyjątkowo ciężkie, kiedy kroczył w stronę grobów podpisanych:

James Potter, urodzony 27 marca 1960, zmarł 31 października 1981

Lily Potter, urodzona 30 stycznia 1960, zmarła 31 października 1981

-Cześć mamo. Cześć tato- odezwał się cicho, głosem ledwo słyszalnym wśród wiatru, który rozwiewał mu włosy.

Stojąc tam, Harry przypomniał sobie inny moment. Ten, w którym jako siedemnastolatek stał tu, na tym cmentarzu, zdesperowany ulgi i oparcia w swojej rodzinie, ale musiał stawić czoła świadomości, że jego rodzice nie żyli, że ich kości leżały zakopane głęboko w ziemi, że rozpłynęli się w pył i nie mieli pojęcia, że ich dorosły syn przed nimi stoi. Wtedy chciał do nich dołączyć, myślał, że może i dla niego byłoby łatwiej po prostu położyć się spać, leżeć po śniegiem i przyłączyć się do nich. Nareszcie w domu.

Rose ścisnęła go za rękę, a on został przywrócony do świadomości, kiedy przemówiła:

-Cześć babciu i dziadku. To ja, wasza wnuczka Rose.

James też się przedstawił i wkrótce bliźniaki nadawały jedno przez drugiego, opowiadając dziadkom o dzisiejszym dniu, o tym, jak wiele opowiadano im historii o ich imiennikach, o tym, jak starali się, żeby ci byli z nich dumni.

-Nie martwcie się o tatę- Rose spojrzała w górę na Harry'ego, a potem znowu na grób ze zdeterminowanym wyrazem twarzy.- Zajmiemy się nim. Prawda, James?

James chwycił przyniesiony przez niego wieniec i umieścił go na płycie.- Jasne, że tak. Od tego jest rodzina.

Oczy Hermiony zaszły łzami; zagłębiła się we wspomnieniach.- Obiecaliśmy, że będziemy razem szczęśliwi. Dotrzymam tej obietnicy.

-Jesteś szczęśliwy, prawda?- Rose zapytała Harry'ego, przygryzając wargę.

Zrobił krok do przodu i położył rękę na marmurowej płycie grobowej: pozostałości po życiu, które mógł mieć, leżące tuż przed nim i życie, które miał teraz- rodzinę, którą kochał, i która go uszczęśliwiała- czekające tuż za nim.

Harry chciał wrócić do przeszłości i powiedzieć swojemu młodszemu sobie- zawsze tak zagubionemu, desperacko szukającemu rodziny i miejsca, do którego mógłby należeć- że odpowiedź była tam cały czas. Tuż obok niego.

-Jestem- gorące łzy spłynęły po jego policzkach i chociaż tym razem nie próbował ich powstrzymać.- Jestem szczęśliwy.

----

Nie śpieszyli się z powrotem na obrzeża miasteczka. Podczas drogi, Rose się zmęczyła, więc Harry wziął ją na ręce, słuchając jak wskazywała na chmury na niebie, mówiąc co jej one przypominają. James się znudził i chciał polatać na miotle, kiedy dotarli na polanę; Hermiona dała mu ultimatum, że ma być ostrożny, ale i tak wyciągnęła z torby miotłę i znicz. Augustus był widocznie zmęczony wycieczką i dąsał się, opierając podbródek na ramieniu Hermiony.

Harry zamknął oczy i kiedy je znowu otworzył, nic się nie zmieniło. To nie był sen. Słońce zachodziło, a on nadal był otoczony rozmowami i chichotami swojej rodziny.


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Hermiona wyciągnęła rękę w jego stronę, a on ją ujął.

Uśmiechnął się.

-Wracajmy do domu.

-------

Przypis autora: Oryginalny rysunek do tego rozdziału wykonany przez hastyhand można znaleźć:

Na Instagramie:

Na tumblrze:

Zastanawiam się, czy ktokolwiek załapał skąd pochodzi tytuł książki. Pierwszy raz, kiedy Harry odwiedza cmentarz, chce leżeć pod śniegiem i tam już zostać, ale za drugim razem jest inaczej; jego serce nie jest już ze zmarłymi, tylko z żywymi. Dom Harry'ego jest gdziekolwiek znajduje się Hermiona i jego rodzina.

/Sweet-Shireen

-------

Przypis tłumacza: No to dotarliśmy do końca tej historii. Mam nadzieję, że wam historia się podobała, bo ja osobiście bardzo się cieszę, że miałam okazję ją przetłumaczyć i opublikować. Chociaż co do tego, co autorka napisała powyżej, to nie, nie załapałam wcześniej o co chodzi z tytułem 😂

Miłego dnia lub nocy!

/writerfromnorthside

[T] Tam jest dom mój, gdzie serce moje (Harmione)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz