Rozdział 4-czarny notes

4 0 0
                                    

Wyszłyśmy na dwór i zaczęłyśmy szukać wzrokiem chłopców.

-Tutaj-szepną Axel schowany za jednym z krzaków.

-Co wy robicie?-wybuchnęłyśmy śmiechem.

-Z czego rżycie?-syknął Zeyden.

-Z was-wydusiłyśmy ledwo,bo przez śmiech ledwo co potrafiłyśmy cokolwiek powiedzieć.

-Chodźcie-machn ąna nas ręką Axel i razem z reszta znikną za krzakami.

Od razu udałyśmy się za nimi,jednak nie zamierzałyśmy chodzić po chaszczach,więc poszłyśmy obok i po cichu śmiałyśmy się z chłopaków,którym udawanie krzaków szło całkiem dobrze. Po chwili doszliśmy do pięknej altany,była ona średnich rozmiarów,cała obrośnięta bluszczem,raczej nikt tu nie przychodzi,więc przynajmniej będziemy mieli chwile spokoju.

-To co chcieliście?-zapytałyśmy siadając na drewnianej ławce w środku altany.

-Pamiętacie ten notes?-zapytał Zeyden i wyją z kieszeni notes,na samym środku był duży herb szkoły,czyli piękny fenix a wokół niego różne kolory i flagi pięciu królestw.

-Przyjrzeliśmy mu się uważnie-wyjaśnił Xavier i wyrwał go brązowookiemu -jest w nim coś niezwykłego.

-Niby co? Notes jak notes-Ali wzruszyła ramionami.

-No właśnie nie-blondyn położył go na środku stołu.

Chciałam go otworzyć,ale się nie dało,zupełnie jak by był sklejony.

-O to właśnie chodzi-powiedział Axel-nie da się go otworzyć.

-No to po co nam to wiedzieć? Skoro nie można go otworzyć to skąd wiecie,że coś w nim jest?-zapytała Ali.

-Patrzcie-Xavier wyjąc butelkę wody i oblał nią okładkę.

Otworzył się natychmiast, był to chyba jakiś pamiętnik,czy jakieś zapiski zdawnych czasów.

-Wszystko super,ale wydaje mi się,że nikt z nas nie zna tego języka-burknęłam.

-Poszukaliśmy trochę i jest to staro Galijski,w bibliotece musi być coś na ten temat.

-Kiedy macie zamiar pójść do biblioteki?-zapytałam lekko rozbawiona,bo nie wyobrażałam sobie ich w bibliotece.

-Dzisiaj,a wyrazem z nami-wstali uradowani z ławki i zaczęli zmierzać w stronę szkoły.

Wstałyśmy pokonane i zaczęłyśmy podążać za nimi,w sumie nie żebysmy miały cos ciekawszego do roboty,ale sam fakt,że trzeba było tam iśc mnie wykańczał,niby jest to nie dalejo ale to pojęcie względne,bo przeciez sa tam schody,które jak dla mnie robią za kailkanaście kilometrów. Szliśmy korytarzem wstronę biblioteki. Nie żebym nie była ciekawa,ale oni wkręcilisię w to trochę za bardzo.

Po kilkunastu schodach i dośc długim korytarzu doszliśmy nareszcie do biblioteki. Ogólnie jakoś bardzo szybko się nie męcze,ale schody to inna sprawa,nie nawidzę ich jak moło czego,są okropne i nie wiem kto je wymyslił,ale mam nadzieje,że gnije teraz w piekle,bo przez niego będę musiała użerac się z nimi teraz codziennie.

Zabraliśmy się do szukania,nie było to łatwe bo ta biblioteka jest ogromna,nie dasię zliczyć ile jest tu działów. Szłam przez środek,aż doszłam do samego końca,chciałam zawracać,ale gdy się obracałam to poprawej stronie zobaczyłam kraty,a na nich tabliczkę z napisem„dział zastrzeżony".

-Chodźcie tu!-krzyknęłam do reszty, nie odwracając głowy od krat.

-Co jest?-zapytali zdyszani.

-Patrzcie-pokazałam ręką na na dział zastrzeżony.

Zaplątani w czasieWhere stories live. Discover now