Rozdział siódmy: Konfrontacja z koszmarem przeszłości

29 2 0
                                    

Bezsenność była czymś, z czym próbowałam uporać się bardzo długi czas. Leki oraz wszystkie metody, które dostawałam od psychologa i psychiatry długi czas nic nie dawały. Nie potrafiłam zasnąć, a jeśli to udawało się już jakimś cudem, to budziłam się w środku nocy i później już nie zasypiałam. To skutkowało brakiem skupienia, co kończyło się złymi ocenami. Zdrowie psychiczne bardzo często się na nich odbijało, przez co miałam jeszcze większe problemy z ojcem.

Najlepszą decyzją jaką podjęłam w życiu było to, że zmieniłam miejsce zamieszkania wyjeżdżając w wieku siedemnastu lat do matki.

Głównym powodem, dla którego od niego wyjechałam był brak zrozumienia z jego strony. Ciągle miałam wrażenie, że ze wszystkim byłam sama mimo tego, że mogłam mu się wyżalać. Czułam, że nie był dla mnie odpowiednim wsparciem, chociaż nie raz się za nie uważał.

Tego dnia wstałam szybciej niż moja rodzicielka. Chociaż w sumie chciałabym powiedzieć, że faktycznie wstałam, bo tak naprawdę tej nocy nie zmrużyłam nawet oka. Po prostu, kiedy słońce zaczynało już wschodzić, wstałam i zeszłam na dół, żeby zrobić sobie kawę.
Obserwowałam wylatujący z napoju dym, kręcąc go wokół swojego palca. Ciągle zastanawiałam się, co znaczył ten kawałek papieru i dlaczego znajdował się w mojej szafie.

– Nie śpisz? Jest 6 rano. – usłyszałam głos mojej rodzicielki wychodzącej z jej znajdującej się na dole sypialni.

Odwróciłam wzrok w jej stronę i znów zastałam tą zaspaną kobietę z wielkim bałaganem na głowie. Na pewno prezentowała się lepiej niż ja, bo ona przynajmniej chwilę spała.

– Wyglądasz fatalnie. – stwierdziła, na co przewróciłam oczami.

– Dzięki. To dobre słowa dla osoby, która całą noc przeleżała patrząc się w sufit. – odpowiedziałam jej i wzięłam łyk kawy.

– Czemu nie spałaś? – spytała, a ja zaczęłam zastanawiać się, czy powiedzieć jej prawdę.

Nie mogłam się przyznać, że ktoś mi groził, bo nie chciałam jej martwić. Zastanawiałam się, czy wie o tym, że sprawa nie jest jeszcze zakończona.

– Sprawca wypadku siedzi w więzieniu? – dopytałam, by lekko zmienić temat i nie przyznawać się do groźby, którą znalazła Maddie.

– Dalej nim się martwisz? Nie musisz już, jesteś bezpieczna. On jest zamknięty i nic ci już nie grozi. – powiedziała głosem pełnym troski.

Chwyciła haczyk.

Moim planem było to, żeby myślała, że powodem mojej bezsenności jest sam fakt wypadku, a nie to, że sprawa nie jest jeszcze rozwiązana i dalej grozi mi niebezpieczeństwo. Chciałam załatwić to sama i nikogo nie martwić.

– Może i masz rację. Pojadę dziś do niego.

– Harry może Cię podwieźć. – zaproponowała.

– Pojadę autobusem. Chcę pobyć chwilę sama. – stwierdziłam.

Przydałby mi się czas na przemyślenie tego wszystkiego. Myślałam za dużo, jednak nie potrafiłam wyciągnąć z tego wniosków. Musiałam wreszcie wziąć się w garść.

Chciałam nie być w tym wszystkim sama, ale też jednocześnie nie chciałam pakować w to kogoś innego, jeśli chodziło naprawdę o czyjeś życie. Nie chciałam, żeby ktoś stracił je razem ze mną, a co dopiero przeze mnie.

Z mamą rozmawiałam jeszcze chwilę, kończąc swój napój. Później udałam się do łazienki na górę, by zacząć przygotowywać się na wyjazd. Kiedy stanęłam przed lustrem zobaczyłam, że wyglądam jeszcze gorzej niż codziennie rano. Miałam czerwone oczy, na głowie szopę i bardzo widoczne wory pod oczami. Już wiedziałam, że niełatwo będzie to wszystko ogarnąć.

Lost in memory [SKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz