VII.8.

85 17 6
                                    

Eryk kazał mi przyjść do kantorka za chwilę. Sam poszedł tam pierwszy. Kiedy upewniłam się, że na sali nikogo nie ma, pobiegłam tam za nim.

Zamknął drzwi i zrobił to swoje mroczne spojrzenie, które tak mnie kręciło.

– Oprzyj dłonie na leżance – nakazał. Posłuchałam, drżąc z podniecenia. – A teraz dostaniesz klapsa za niesubordynację.

– Za co?

– Jezu, co za nieuki teraz z tych liceów wychodzą – zaśmiał się nagle.

– Nie jestem nieukiem – zaprotestowałam. – Wiem, czym jest niesubordynacja. Tylko nie wiem, co ja mam z tym wspólnego.

– Jak mówię, żebyś trzymała się ode mnie z daleka i że to dla twojego dobra, to nie słuchasz, Iwi. Więc będzie kara.

Wymierzył mi siarczystego klapsa . I zaraz następnego. A potem wsunął obie dłonie w moje spodenki i je zdjął. Opadły mi do kostek, więc z nich wyszłam.

– Jak ja się stęskniłem za twoją ciasną cipką – westchnął, po czym włożył dłoń w moje majtki i zaczął mnie stymulować. Nie było trzeba wiele, żebym osiągnęła orgazm. A on się dopiero rozkręcał. Znowu dostałam klapsa.

– Za co tym razem?

– Nie „za co", tylko „po co" – zaśmiał się. – Dla przyjemności.

– Dla przyjemności używa się czegoś innego, panie trenerze – zakpiłam.

Eryk jednym ruchem zdjął moje majtki, a potem znowu dał mi klapsa.

– Pyskata Iwi, nie mogę się doczekać, kiedy zajmę ci tę buźkę czym innym. Ale na razie musi mi wystarczyć twoja słodka cipka.

Poczułam przyjemne rozpieranie, kiedy wsunął się we mnie powoli. Ale kiedy zaczął się poruszać, zaraz znowu miałam orgazm. Jakbym była na niego zaprogramowana. Albo taka wyposzczona.

Eryk tym razem nie bawił się ze mną dłużej. Kiedy skończył, powycierał mnie ze swoich soków, a potem kazał się ubierać. Znowu miałam wrażenie, że się wycofuje, robi się zimny jak przedtem. Ale teraz przynajmniej byłam zaspokojona.

Kiedy wychodziłam z kantorka, miałam wrażenie, że niedawno zamknęły się drzwi prowadzące z hali sportowej do szatni. Spieszyłam się jednak, żeby wziąć prysznic i jak najszybciej wrócić do domu. W końcu to był piątek.

Dla pewności wzięłam prysznic. Kiedy ubrałam się i wyszłam, zderzyłam się z... Danielem Kosowskim.

– O, hej. Ale mnie przestraszyłeś.

– Iwi...

– Co?

– Wracasz już do domu?

– Tak, właśnie skończyłam trening.

Daniel zrobił dziwną minę.

– Odprowadzę cię do domu. Musimy pogadać.

– Skoro musimy – prychnęłam.

Daniel otworzył drzwi zewnętrzne i mnie przepuścił. Prawdziwy dżentelmen – zakpiłam w myślach. Mnie nie w głowie byli dżentelmeni. Martwiłam się, co takiego stało się z Erykiem, że chciał się wycofać. Znowu.

Przeszliśmy kawałek i Daniel nie wytrzymał milczenia:

– Naprawdę chcę z tobą porozmawiać. Przyjdziesz dziś do mnie?

– Dan, litości, Jest piątek po południu. Jestem padnięta – jęknęłam. – Nie możemy tego załatwić po drodze?

– Skoro chcesz – westchnął.

JA CIEBIE, TY NIE MNIE...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz