Rozdział VIII - Spragnieni dorosłości

72 16 0
                                    

Nadal ten sam dzień

Daniel mnie nie pocieszał. Pozwolił mi się wypłakać. W ogóle zachowywał się jak nie on. Nawet już nie żartował. Kiedy zobaczył, że kończą mi się łzy, po prostu mnie przytulił i dopiero po chwili się odezwał:

– Powiesz mi, co się stało?

– A nie będziesz się śmiał?

– Żartujesz sobie? W życiu! Ale chcę wiedzieć, za co mam obić mordę twojemu trenerowi.

– Nie możesz go bić! – zaprotestowałam.

– Jeszcze go bronisz?

Musiałam się zastanowić. Dan pewnie i tak nie mówił poważnie. Przecież nie uderzyłby nauczyciela. Opowiedziałam mu więc, jak wybrałam się dziś do Eryka i kogo zastałam w jego mieszkaniu. I jak jego „kochanie, kto przyszedł?" nadal brzmiało mi w uszach.

Dan słuchał i nie zadawał pytań. Dopiero kiedy skończyłam i znowu zaczęłam zawodzić, nie wytrzymał:

– Iwi, do cholery! Przestań już się mazać. Nie zniosę tego dłużej.

Podniosłam na niego zapłakane oczy. Że co?

– Czemu na mnie krzyczysz?

– Zobacz sama. Płaczesz przez jakiegoś chuja. O mało nie wpadłaś przez niego pod samochód! Zajebałbym gnoja, gdyby coś ci się stało, rozumiesz???

Nie lubiłam, jak Daniel przeklinał ani kiedy wyłaził z niego troglodyta. Tym razem jednak zrozumiałam, że wynikało to z jego troski o mnie. Takiej prawdziwej, przyjacielskiej. Nie udawanej, bo czegoś ode mnie chciał.

– Nie musisz nic robić. Wystarczy, że jesteś. Już mi lepiej. Chyba już pójdę.

Dan zrobił wielkie oczy. Nie tego się spodziewał.

– I co, tak to zostawimy? Facet cię wykorzystał.

– Nie on jeden i nie mnie jedną. Takie rzeczy dzieją się ciągle. Po prostu wtopiłam uczucia i zaufanie.

– Ale on musi ponieść karę.

– Nie. Rezygnuję z treningów. Nie chcę go więcej widzieć – zdecydowałam. A może kiedyś się odkocham, pomyślałam jeszcze.

Kosowski pokręcił głową.

– Czy to mówi ta sama dziewczyna, która ostatnio trzy razy z rzędu pobiła młodzieżowy rekord Polski na treningach? – zapytał.

Tu mnie miał.

– Ta sama.

– W takim razie nie zrezygnujesz z takiej możliwości kariery sportowej przez jednego gościa, który nie umie trzymać chuja przy sobie – zdecydował za mnie.

– Ale ja chcę być lekarzem.

– I będziesz. Najlepszym. Ale najpierw zdobądź ten medal, Iwi. Proszę. – Daniel spojrzał na mnie oczami kota ze Shreka. – Zrób to. Wiem, że dasz radę.

– Myślisz, że jak wygram, to on wróci do mnie?

Dan tym razem się wkurzył:

– Ani mi się, kurwa, waż o tym myśleć! – warknął. – Masz wygrać dla siebie.

Dla siebie? Po co?

– Mogę spróbować, ale... nie wiem, czy dam radę widywać go dwa razy w tygodniu i nic nie czuć.

– Jesteś najtwardszą dziewczyną, jaką w życiu poznałem, Iw.

Gówno prawda.

– Nie jestem.

JA CIEBIE, TY NIE MNIE...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz