3.

25 12 4
                                    


Siedziałam nieruchomo, wpatrując się w widmo przede mną. 

Nie... to na pewno niemożliwe... przecież... ona nie żyje...!

- Nie wierzysz? - nagle przemówił duch. Zatkało mnie. Nie wiedziałam, co miałam powiedzieć.

- L...Lottie? - zająknęłam się, szukając wyjaśnienia do tego, co się właśnie dzieje.

- W rzeczy samej! A nie wyglądam? 

Dobra. Gadam z duchem mojej najlepszej przyjaciółki.

- Wyglądasz, ale... - w tym momencie wybuchnęłam gwałtownym płaczem - Przepraszam... - łkałam z twarzą schowaną w dłoniach.

- Hej, hej... Spokojnie... - mówiła  Lottie łagodnym tonem. Choć się uśmiechała, na jej twarzy widniał cień smutku i zmartwienia - Nie przyszłam wypominać błędów... - zawahała się na chwilę - Właściwie to przyszłam cię naprawić!

Spojrzałam zszokowana na jej zwiewne, unoszące się w powietrzu ciało. Jak to naprawić?

- Oh, wybacz... Nie doprecyzowałam. Mam cię przekonać, że pomimo tego, że ja już na nim nie jestem, świat nadal jest piękny. Taką dostałam misję.

- N...nie! - załkałam - Świat nie jest piękny... Nie ma w nim nic pięknego...!

- Ach tak? - uśmiech znikł z jej twarzy - Nie jest? Uwierz mi! Chętnie bym się z tobą zamieniła!

Jej białe jak płatki śniegu ręce zacisnęły a na twarzy pojawiła się wściekłość. Nie wyglądała jak anioły, które wyobrażałam sobie z bajek, gdy byłam mała. Była ubrana w zwiewną, błękitną sukienkę, jednak jej lśniące włosy  zakrywał kaptur czarnego płaszcza. Wiedziałam, że nie miała takiego stylu. Nosiła kolorowe rzeczy i lubiła biały kolor. We włosy zawsze miała wpiętą spinkę w kształcie gwiazdki. Jednak teraz jej nie miała. Znałam ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że te ubrania jej zawadzają, ale błękitna sukienka leżała na niej idealnie.

Patrzyłam zszokowana na Lottie, wciąż mając w oczach łzy. Wtedy moja przyjaciółka wyrwała się z transu, mrugając, jakby nie wierząc, że coś takiego powiedziała. Na jej twarzy pojawiła się panika, którą szybko zdusiła, uśmiechając się do mnie łagodnie, choć wciąż nie do końca szczerze.

Lottie szybko złapała moje mokre od łez ręce,  zaciskając je mocno i wciąż patrząc na mnie zawstydzona. Nie czułam ciepła jej ciała. Ten fakt mnie przeraził i teraz tylko pomrugałam kilka razy, by w miarę szybko pozbyć się łez.

- Olivia... - szepnęła, patrząc prosto w moje mokre od łez oczy - Przepraszam... Nie powinnam wyrzucać ci naszej wspólnej głupoty. W ten sposób tylko pogarszam twoją sytuację... - zawahała się i chwilę później  dodała z lekkim strachem, widząc, że się uspokoiłam - Cze... czemu to robisz? - wiedziałam, o co pyta, ale postanowiłam udawać głupią.

- Co robię?

Na te słowa Lotts szybko podgięła moje rękawy, pokazując liczne blizny na nadgarstku.

- To.

Pomimo tego, iż wiedziałam, co ma na myśli, ponownie mnie zatkało. Bo co niby miałam odpowiedzieć? Że robię sobie krzywdy, bo mam dość życia i wszystkich ludzi, którzy mnie otaczają? Że chcę odejść z tego świata, bo wyrzuty sumienia wyniszczyły mnie od środka i uważam się za okropnego człowieka? Że jedyne miejsce do którego się nadaję, to ciemna trumna? Że próbowałam już dwa razy popełnić samobójstwo, jednak za każdym razem, ku mojemu nieszczęściu, ktoś musiał mnie ratować?

O... nie...

- N... nie wiem... - to było jedyne zdanie, które zdołałam z siebie wykrztusić.

Lottie widząc, że jest to dla mnie dosyć drażliwy temat, postanowiła go zmienić.

- Masz jeszcze jakieś kolorowe ciuchy? Wyglądasz w tym jak diabeł! - powiedziała, wskazując na moją czarną bluzkę i dresy tego samego koloru, chichocząc i tworząc z palców rogi. Ja również parsknęłam śmiechem. To cała ona... Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo mi było tego brak. Jednak zanim zdążyłam odpowiedzieć, Lotts już grzebała w mojej szafie.

O nie... Tylko tego brakowało... Będzie mnie przebierać.

***

Hejka! Przepraszam za dłuższą nieobecność, ale brakowało mi weny i czasu... Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie i że ten rozdział Wam się spodobał :) 

Do następnego!





~Wieczna przyjaźń - one shot [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz