The Error

34 3 0
                                    

Patrzę przez okno i obserwuję, jak jesienne liście opadają z drzew rosnących wzdłuż opuszczonej drogi, po której jedzie moja taksówka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Patrzę przez okno i obserwuję, jak jesienne liście opadają z drzew rosnących wzdłuż opuszczonej drogi, po której jedzie moja taksówka.

Czerpię przyjemność z podróży, nie ekscytując się celem.

Nie zrozumcie mnie źle, jestem wdzięczna za tę nową szansę i być może nowy początek będzie dla mnie dobry, ale czuję się niechciana. Prosiłam mamę o pomoc, nawet błagałam, a jej pierwszą odpowiedzią było wysłanie mnie na koniec kraju, abym nie zepsuła jej doskonałej reputacji.

„Zawsze stwarzasz problemy, Harper.” - Powtarzała.

Nieważne, co zrobię, nie jestem w stanie sprostać niemożliwym oczekiwaniom, jakie wobec mnie stawia. Byłam najlepszą uczennicą w klasie, codziennie pracowałam i w wolnym czasie zgłaszałam się do wolontariatu, a ona wciąż mnie krytykowała za lenistwo i marnowanie potencjału.

Ale kocham ją, naprawdę. Nie chcę niczego bardziej na świecie, niż tego, żeby po prostu na mnie spojrzała i powiedziała, że jest dumna. Dumna z całego wysiłku, jaki muszę włożyć, żeby dalej żyć, ale ona tego nie zrobi, bo nigdy tego nie zauważyła.

Nawet wtedy, gdy zaczęłam się izolować, tworząc dystans z przyjaciółmi, z którymi kiedyś uwielbiałam spędzać czas, lub gdy całkowicie przestałam jeść jedzenie, które wkładała do lodówki.

- Jesteśmy. - Ogłasza taksówkarz, wyrywając mnie z pesymistycznych myśli.

Jedziemy żwirową drogą, żeby chwilę później zatrzymać się przed masywnym budynkiem. Wysokie kamienne ściany porośnięte są zaniedbanymi pnączami bluszczu, a posesję zdobią ogromne żywopłoty, z których każdy ma kształt innych zwierząt stojących przy wejściu.

Uśmiecham się do żywopłotu królika, twierdząc, że jest absolutnie przeuroczy.

- Dziękuję. - Posyłam kierowcy uśmiech, po czym wręczam pieniądze i wysiadam. Przyspiesza, zostawiając mnie samą ze starą, obdartą torbą przewieszoną na ramieniu.

Dziedziniec jest zupełnie pusty, co ma sens, bo zgodnie z zapamiętanym przeze mnie harmonogramem studenci nie mogą opuszczać akademików przed śniadaniem o siódmej rano, a obecnie jest dziesięć po szóstej.

Chwilę stoje nieruchomo, pozwalając wietrze rześkiego, jesiennego poranka rozwiewać moje długie włosy, gdy patrzę na średniowieczy budynek. Mój nowy dom.

Lekko drżą mi ręce, gdy wkładam je do kieszeni swetra i zaczynam iść w stronę wielkich, dębowych drzwi. Kiedy szukam biura przyjęć, aż nazbyt znajome uczucie strachu i niepokoju nadal mnie nie opuszcza.

Stara podłoga skrzypi pod moim ciężarem, zakłócając absolutną ciszę, gdy podchodzę do kobiety w biurze.

- Przepraszam, jestem tu nowa i kazano znaleźć mi biuro przyjęć. - Mówię, a mój głos jest bardziej chwiejny, niż zamierzałam.

- No cóż, znalazłaś mnie. - Mówi wesoło. - Jak się nazywasz, kochanie? - Pyta.

- Harper. Harper Flores. - Odpowiadam, czując się spokojniej ze względu na życzliwą naturę kobiety.

- Usiądź, Harper. - Wskazuję na krzesło przed biurkiem, ale robiąc to, przewraca plik dokumentów, rozrzucając je po podłodze.

Padam na ziemię i je podnoszę.

- Niech pani się nie martwi, dam sobie radę. - Mówię, słysząc jak wstaje z siedzenia. Układam kartki w stos z powrotem na blacie i siadam, krzyżując nogi.

- Tu jest napisane, że w poprzednim liceum byłaś w czołówce najlepszych uczniów. - Kiwa głową, nie odrywając wzroku od ekranu. - Twoje stopnie są naprawdę imponujące. Nadal będziesz w najwyższych klasach, zobaczymy jak sobie poradzisz. - Popija kawę.

Za chwilę marszczy brwi, a z jej ust wyrywa się ciche:

- Och.

- Och? - Powtarzam, zdezorientowana.

- Wygląda na to, że popełniliśmy błąd, ponieważ przydzielono Cię do sali Oakwood, która jest w męskim akademiku.

Na mojej twarzy pojawia się grymas.

- Nie martw się, kochanie. Poradzimy sobie z tym. Załatwię Ci miejsce w tym dla dziewcząt. - Zapewnia, wyczuwając moje zmartwienie. Przez kilka chwil wpatruje się w urządzanie, nadal marszcząc brwi, po czym chwyta za stary telefon stacjonarny, leżący na meblu.

Naciska przyciski i przykłada telefon do ucha. Widzę, jak wyjaśnia sytuację osobie po drugiej stronie. Wygląda na to, że chce z nią to dokładnie wyjaśnić, więc zakładam, że to jej szef.

Kobieta kończy rozmowę, wzdycha sfrustrowana i znów skupia na mnie swoją uwagę.

- Przykro mi, ale w damskim akademiku nie ma wolnych miejsc. - Uśmiecha się pokrzepiająco. - Będziesz musiała mieszkać w męskim do końca roku lub dopóki żadna z dziewcząt nie odpadnie. - Mówi, a ja patrzę na nią z w szoku.

Będę mieszkać w męskim akademiku?

Arcadian [TŁUMACZENIE PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz