Nie spał dobrze. Słowa przyjaciela krążyły mu po głowie, uświadamiając, że chyba sobie nie pozwala na domknięcie. Cały czas miał wrażenie, że to za mało.
Za mało wycierpiał, za mało się pogrążył, za mało upamiętnił partnera. Jakby go nie kochał wystarczająco.
Gdy już złapał tę myśl, to nie wiedział, co ma z nią zrobić. Wydawała się irracjonalna, ale czy na pewno?
Nie chciał puszczać Yoongiego ze swojego życia. Wiele lat marzył o tym, by go dotknąć w bardziej dwuznaczny sposób. Fantazjował o byciu razem. Planował wyznanie swoich uczuć.
A, gdy wyobrażenia się spełniły, to... ich relacja trwała dwa tygodnie. Cudowne, będące spełnieniem najgłębszych pragnień, chociaż...trudne.
Czy jeśli teraz pozwoli sobie na domknięcie, to czy to nie będzie oznaczało, że...to nie było ważne? Czy po tylu latach życia, kręcącego się wokół Mina, puszczenie pamięci o nim, nie będzie pójściem na łatwiznę?
Nie wiedział.
Natomiast dzięki temu, że wątpliwości go zalały zrozumiał, dlaczego tak trudno stawało mu się na nogi. Chciał się trzymać przeszłości dla partnera, a żyć w teraźniejszości dla Jungkooka. Kochał mężczyznę, który już nie żył i kochał przyjaciela, który był tuż obok.
Dla siebie...chciał jedynie przestać istnieć.
Musiał wybrać, ale i tutaj nie posiadał żadnych wytycznych, jak to zrobić. Całe nastoletnie i dorosłe życie wybierał Yoongiego. Stawiał kroki tak, by potencjalnie znaleźć się bliżej niego, rozważał opcje przez pryzmat czasu i zaangażowania, które by mógł włożyć w relację z Sugą, a teraz...? Skoro zawsze jego działania pchały go ku Yoongiemu, to jak teraz miał wytyczać swoją ścieżkę, gdy już go tutaj nie było?
Był gotów zanurzyć się w bólu przeszłości... by być szczerym, to właściwie to było łatwiejsze rozwiązanie. Znajome i pod ręką. Gdyby był sam, to to właśnie by wybrał. Powolne staczanie się, aż do całkowitego upadku.
Jednak nie był sam.
A chociaż Yoongi zawsze był dla niego na szczycie, to bliscy byli tuż za nim.
Czy zatem miał wybrać Kookiego? Obecnie najbliższą mu osobę, która walczyła o niego bardziej, niż on sam. Czy mógł sobie pozwolić na życie, takiego, jakiego życzył mu Jeon?
Westchnął i chociaż zegarek wskazywał czwartą w nocy, poderwał się z kanapy. Co mógłby zrobić, by przynieść uśmiech przyjaciołom?
Co ucieszyłoby Tae, uspokoiło Jungkooka, czy napełniło dumą najstarszych członków?
Gdyby sam miał o tym postanowić, to byłoby trudno, ale...JK dał mu odpowiedź do ręki.
Wygrzebał słuchawki w swojej torbie i podpinając je do laptopa, usiadł przy stoliku kawowym ze skrzyżowanymi nogami.
Potrzebował kilku podejść, by puścić pierwszą - najstarszą pozycję.
Przesłuchał całą, chociaż oddychał tak głośno, że obawiał się, że zbudzi przyjaciela, śpiącego w swojej sypialni. Odtworzył ją ponownie, łapiąc kiełkujące wrażenie, które stało się przekonaniem, po przesłuchaniu kolejnych kawałków.
Jungkook miał rację - Yoongi zrobił to dla niego.
Te utwory były bardziej w stylu Jimina, dopasowane do jego głosu i do śpiewu, nie do rapu.
Wzruszenie ścisnęło mu gardło, zalewając zapewnieniem, że tak...Min go kochał. Myślał o nim nawet wtedy, gdy nie planował go więcej spotkać. Produkował muzykę, która możliwe, że nigdy miała do Jimina nie dotrzeć.
CZYTASZ
Ponad bólem [Kookmin/Jikook]
Fanfic[zakończony, +18] Po śmierci Yoongiego dni Jimina zlewają się w jedno, wypełnione jedynie żalem i alkoholem. Jungkook, który po pogrzebie przyjaciela zdecydował się dokończyć trasę, teraz wraca, by wyciągnąć Jimina z jego żałoby, chociaż Park...nie...