Była godzina 6:40 gdy nagle poczułam na swoim ciele zimną dłoń, wystraszona otworzyłam swoje jasno niebieskie oczy i ujrzałam ciemne oblicze ciotki Klarysy.Ubrana była w kruczo-czarną długą suknię z długimi rękawami w ciemną koronkę.Twarz miała jasną jak śnieg, a oczy siwe,pomalowane ciemnymi cieniami.Włosy miała czarne, długie, a na ich czubku widniała srebrna niewielka tiara.
-Dość tego spania, prawdziwa królowa wstaje równo z pianiem koguta-powiedziała, a jej usta nabrały nagłego blasku.
-Ale ciociu... .Przecież ja nie jestem królową.Jestem księżniczką, a to duża różnica.
-Jesteś rozkapryszoną małą, nieznośną dziewuchą i chyba zdajesz sobie z tego sprawę?Posłuchaj jeśli nie chcesz siedzieć tu przez całe wakacje to chociaż trochę się wysil-powiedziała to tak jak ja bym była, aż taka zła, że musi się ze mną męczyć.
-Dobrze, za 20 minut zejdę-powiedziałam z lekką niechęcią i schowałam głowę pod poduszkę-czy ona musi wszystko zepsuć!?-powiedziałam sobie w myślach.
O godzinie 7:05 zeszłam na dół, tak jak mnie wcześniej prosiła ciotka.
-Jestem -powiedziałam robiąc dobrą minę do złej gry.
-Nie dość że kapryśna, to jeszcze nie punktualna.Zjedz śniadanie i zaczynamy naukę-mówiła te słowa, przy czym uśmiechała się szyderczo.
-Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć do jadalni wszedł kucharz, który zaproponował mi śniadanie.
-Może panienka życzy sobie naleśniki polane sokiem malinowy- zapytał pewny siebie pan Henryk.
-Tak poproszę-powiedziałam z uśmiechem wypisanym na twarzy-ciociu, a gdzie są moi rodzice?-zapytałam.
-Twoi rodzice musieli pilnie wrócić do do Czarnogrodu, mają coś do załatwienia-odpowiedziała mi ciotka, po raz pierwszy się uśmiechając.
Gdy zjadłam śniadanie ciocia kazała mi iść do tak zwanej "komnaty śpiewu".Gdy weszłam do środka owej komnaty zauważyłam jej wdzięk i wystrój.Na ścianach wisiały piękne obrazy w brązowych pozłacanych ramach, a na podłodze leżały czerwone puchate dywany.W jednym rogu stał czarny lakierowany fortepian, a w drugim stała piękna zrobiona ze srebra harfa.Gdy ja się tak zachwycałam tymi wszystkimi pięknymi rzeczami do środka weszła księżna Klarysa.
-Widzę, że już się zadomowiłaś-powiedziała uśmiechając się-wiesz może co to są za instrumenty?A może zagrasz na którymś?-mówiła z przekonaniem ciotka.
-Tak ciociu.Jeśli chcesz to mogę zagrać, ale potrafię tylko na harfie.I zaczęłam grać piękną wolną melodię.Kocham grać na tym nadzwyczajnym instrumencie.Czuję się wtedy taka lekka.
-Bardzo ładnie grasz Ario.
-Dziękuję, ciociu kiedy wrócą moi rodzice?-pytałam zniecierpliwiona.
-Twoi rodzice wrócą za około 2 godziny i wtedy pojedziecie z powrotem do domu- mówiła do mnie ciotka.
-Ciociu, a czy mogę już skończyć grę i iść do pokoju?-zapytałam.
-No dobrze ale jak cię zawołam masz przyjść-powiedziała stanowczo.
-Dobrze.-odpowiedziałam jej i pobiegłam do swojego pokoju.
*****************************
2 godziny później
-Aria, Aria zejdź na dół.Twoi rodzice przyjechali po ciebie.
-Już idę ciociu.-powiedziałam z uśmiechem wypisanym na twarzy.
-Ario jedziemy do domu-powiedział mój ojciec.
Zabrałam swoje rzeczy i czym prędzej wsiadłam do karety.Wygodnie usiadłam na miękkim siedzeniu gdy nagle usłyszałam głos dobiegający zza karety.
-Ario, a pożegnać się z ciocią?-zapytał podniosłym głosem ojciec.
-A tak zapomniałam- powiedziałam udając, że zapomniałam o pożegnaniu.
-Do widzenia ciociu.Przyjedź nas odwiedzić-krzyknęłam cicho, ale tak na prawdę to nie chciałam jej więcej widzieć na oczy.Gdy wsiedliśmy do karety przypomniałam znowu sobie o tych tajemniczych drzwiach.I tak jak przedtem usnęłam....... .
Chciałam bardzo przeprosić za to, że tak długo nie było rozdziału i zdaję sobie sprawę z tego, że może wa się nie spodobać, bo jakoś nie miałam natchnienia na piąty rozdział.
