𝐨𝐨𝐨. 𝐩𝐫𝐨𝐥𝐨𝐠

64 3 2
                                    

Zakochiwanie się w niej było jak podziwianie zachodu słońca. Bo tym właśnie była. Jego słoneczkiem. Promyczkiem. Nieważne jak bardzo był przygnębiony – wystarczył jeden jej uśmiech, a w sercu automatycznie czuł niewytłumaczalny spokój. A gdy jego słońce zachodziło, wszystko znowu stawało się ponure.

Zakochiwanie się w nim było jak wpatrywanie się w niebo przed burzą ze świadomością, że powinna schować się przed ulewą, która za niedługo nastąpi – ale ona nie była w stanie się odsunąć, chociaż jej rozsądek krzyczał, by zawróciła.

𝐬𝐮𝐫𝐟 𝐭𝐫𝐢𝐩, jj maybankOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz