Chapter 2 'Marked'

120 5 0
                                    

Słowa.-Toniemy w każdym słowie, które wypowiemy. Tym razem nie złapiemy się koła ratunkowego i nie wydostaniemy się na powierzchnię, lecz spadniemy w czarną otchłań, która na nas czeka i piszę kolejne scenariusze.

~Clarie~

Blask słońca próbował dostać się do moich oczu, przez co niechętnie musiałam otworzyć zaspane powieki. Gdzie ja jestem? To pytanie nasunęło się kiedy zdałam sobie sprawę, że nie znajduję się w swoim wygodnym łóżku. Jęknęłam przypominając sobie ostatnie godziny. Mówiąc w skrócie.-Zostaliśmy porwane. Lecz zastanawiało mnie to, czy jesteśmy tutaj same. Dobra, Clarie uspokój się. Trzeba iść. Mamy się wydostać.-Powtarzałam nerwowo w myślach i usiadłam na kamiennej podłodze, na której ostatnio dość często przesiaduję.

-Musimy iść-usłyszałam cichy szept Cynthii.. Kolejny raz dzisiaj jęknęłam niezadowolona chcąc, aby to wszystko się w ogóle nie wydarzyło. To chore! kto normalny zrobiłby coś tak absurdalnego, jak to?

-Wiem.-Odparłam. Wiedziałam, że ten kto nas tutaj uwięził na pewno wymyślił każdy nasz krok, każdy nasz ruch. Dobra Clarie, przeginasz! -błądziłam w swoich myślach, ale co innego nam pozostało? Ponownie wstałam i na chwilę się zatrzymałam nie wiedzą, w którą stronę mamy się skierować. Wiem z filmów, że takie wybory decydują o życiu, ale na szczęście nikt nie byłby tak niemądry i robił jakąś scenę filmową, prawda?

-Em, może chodźmy w lewo?-wyjąkałam drapiąc się po głowie, spoglądając jednocześnie to w jedną stronę, to w drugą.

-Okej.-Przytaknęła i zaczęliśmy iść wyznaczonym korytarzem. Z nieznanych powodów zaczęłam się cała trząść i czułam się prześladowana. Jednak zignorowałam to przeczucie i chciałam wymyślić jakikolwiek temat do rozmowy, aby chociaż na chwilę zapomnieć w jakiej sytuacji jesteśmy.

-Może opowiesz mi coś o sobie? Rodzina, pasja?-zapytałam niepewnie nasłuchując każdy szelest.

-Mieszkam z młodszym bratem. Rodzice się nami za bardzo nie interesowali. Ojciec ciągle kradł, ćpał i używał przemocy, rok temu poszedł do więzienia, a mama nie potrafiła przestać pić, więc jest teraz na odwyku. -Żal serce mi ściskał, jak tego słuchałam.-Pasja? Kocham słuchać muzyki i czytać książki, to takie odejście od rzeczywistości.Teraz twoja kolej.-Dodała.

-Em, w prawdzie nie mam tak źle, jak ty. Jestem jedynaczką. Rodzice rozwiedli się, gdy miałam dwa latka, a parę lat temu mama ponownie wyszła za mąż. -Wyjaśniłam. -Zajmuję się muzyką. Gram na gitarze, perkusji i na pianinie.-Odparłam niewzruszona.

-Ciekawe hobby-uśmiechnęła się szeroko, na co ja zaczęłam się śmiać.

Chodziliśmy już z trzy godziny, a wyjścia nadal nie mogłyśmy znaleźć. Czułam się osaczona. Tak jakbym odbywała karę, na którą zasłużył ktoś inny.

-Ej cicho-szepnęła Cynthia.-Słyszysz?-zapytała odsuwając się trochę w tył, wpadając jednocześnie na mnie.

-Co?-odpowiedziałam zdezorientowana nie wiedząc co się dzieje.

-Ktoś tutaj idzie. Chyba trzy osoby.-wyszeptała, wychylając się trochę zza ściany.

-Skąd to wiesz?-niedowierzająco odszeptałam.

-Moja mama była wojowniczką zanim zaczęła pić.-wyjaśniła ściszonym głosem.-Odziedziczyłam po niej krew wojownika, więc mam trochę lepiej rozwinięty słuch, wzrok, oraz węch, jak i inne zmysły.-Dodała.

-Oh.-Tylko to mogłam w tej chwili wypowiedzieć. -Daleko są?-zapytałam po chwili.

-Zaraz wejdą w nasz korytarz. Raczej nie są groźni.-Odpowiedziała na kolejne pytanie, jakie chciałam zadać.

Mental Hospital N.HOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz