Rozdział 10

64 3 2
                                    


Kayden

Wpatrywałem sie w dziewczynę z bólem serca. Co musiało się stać, że aż tak chciała się skrzywdzić? Wtedy gdy Charlotte napisała do mnie, od razu zerwałem się na równe nogi i pobiegłem ile sił w nich. Nie wiedziałem co sie działo, ale wiedziałem że jest to coś złego. Jestem jedyną osobą, której ta dziewczyna ufa i na pewno nie zamierzałem stracić jej zaufania. Świat potrafi być okrutny, więc gdy będzie taka potrzeba to ja obronie ją przed jego największym złem. W szatynce było coś, co mnie imponowało. Nie potrafię tego opisać, ale z każdym dniem ta dziewczyna bardziej mnie zaskakuje. Pamiętam, że gdy tylko stanąłem przed jej domem i zapukałem do drzwi, otworzyła mi je jej matka. Po wyrazie twarzy kobiety, wiedziałem że nie jest ona za dobra. Od razu zaczęła mnie wypytywać po co tu przyszedłem. Gdy odpowiedziałem jej, że chce porozmawiać z Charlotte, zatrzasnęła mi drzwi przed nosem bez żadnej odpowiedzi. To zapaliło w mnie czerwoną lampkę. Przez myśl przeszło mi, żebym wparował do domu dziewczyny bez żadnego pozwolenia ale szybko odrzuciłem tę myśl. Wiedziałem, że musze dostać się do jej pokoju. Ona mnie potrzebowała, a ja nie mogłem tego tak zostawić. Zapukałem w drewniane drzwi ponownie, jednak mocniej niż ostatnio. Cisza, nikt nie odpowiedział. Odsunąłem sie od nich i spojrzałem na dom. Zacząłem myśleć jak mam dodać się do Lottie, tak by nie zostać złapanym. Okrążyłem dom kalkulując w głowie, które z okien prowadzi do pokoju dziewczyny. Dostrzegłem, że duże drzewo jest połączone z jednym z okien. Wielka gałąź stykała się z szybą, wyglądało to jakby ktoś często się po niej przemieszczał. Przy drzewnie leżała drabina. Podbiegłem do niej i chwyciłem ją dwoma rękami. Przeniosłem ja pod pień drzewa i postawiłem idealnie tak, by opierała się na konarze. Tak jak podejrzewałem, pasowała perfekcyjnie. Wiedziałem, że może być to nie bezpieczne ale musiałem ryzykować. Liczyła się tylko Charlotte. Wspiąłem się na górę i zatrzymałem się przed gałęzią. Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem w dół. Było tu strasznie wysoko. Znów przeniosłem wzrok na okno, które dzieliła ode mnie tylko ta cholerna gałąź. Bałem się, że mnie nie utrzyma, ale musiałem się przełamać. Zacząłem bardzo powoli czołgać się po niej. Przez cały czas nie patrzyłem w przepaść pode mną. W końcu mi się udało, byłem przy oknie. Miałem wielkie szczęście, ponieważ było ono uchylone. Otworzyłem je jedną ręką, bo drugą podtrzymywałem sie parapetu. Gdy było już na tyle otwarte, że z łatwością mógłbym przez nie przejść, zrobiłem to. Zeskoczyłem na drewnianą podłogę i rozejrzałem się po pokoju. Nie był on duży, zaledwie łóżko i toaletka. Było w nim też duże lustro, w którym dziewczyna najprawdopodobniej się przeglądała. Z miejsca gdzie stałem, nie widziałem dziewczyny. Zrobiłem krok do przodu i dostrzegłem, że zza łóżka wystaje kawałek głowy. Szybko obiegłem je i to co zobaczyłem było przerażające. Charlotte leżała z opartą głową o łóżko i miała zamknięte oczy. Z jej uda leciała krew a w jednej ręce trzymała kartę, z białym proszkiem. Bez zastanowienia wyrwałem jej kartę z ręki zanim zdążyła wciągnąć to gówno. Byłem przerażony jej stanem, ale wiedziałem że nie mogę dopuścić do tego by ten strach przejął nade mną kontrole.

***

Charlotte powoli dochodziła do siebie. Ciągle pytałem się jej czy nie powinniśmy pojechać z tym do szpitala, w końcu miała ona kilka ran na udach. Dziewczyna jednak upierała się, że to nic takiego i nie boli ją to już tak bardzo. W końcu jej uległem, przez co była mi wdzięczna. Cały czas ja zagadywałem by nie myślała o tym co się wydarzyło. Mimo, że nie wiedziałem czemu tak postąpiła nie miałem zamiaru jej o to wypytywać. Jeśli będzie chciała mi o tym powiedzieć, musi być na to gotowa. Żelki, które ode mnie dostała odłożyła na bok, tłumacząc że nie jest głodna. Choć widziałem, że mówiąc to jej głos lekko drży nie zwróciłem na to uwagi. Wiedziałem, że kłamała. Już od kilku miesięcy dostrzegałem, że gdy się spotykaliśmy szatynka nigdy nie jadła za wiele. Gdy raz byliśmy w restauracji, zamówiła tylko wodę. Zaczynałem podejrzewać, że może mieć ona zaburzenia odżywiania lub jakąś inną chorobę, która nie pozwalała jej jeść. Bardzo jej współczułem i starałem się wspierać dziewczynę najbardziej jak potrafiłem. Gdyby nie ja to prawdopodobnie już by nie żyła. Jedyny problem w Charlotte jest taki, że za szybko się poddaje. Nigdy nie walczy, tak jakby nawet nie chciała tego robić. Po prostu ulega wszystkim i wszystkiemu. I to mnie w niej najbardziej martwiło. Była moją najlepszą przyjaciółką, więc nie mogłem opuszczać jej w trudnych chwilach. Gdy tak rozmawialiśmy, nagle mój - jak i za równi dziewczyny - telefon zawibrował. Sięgnąłem po niego i zobaczyłem, że ktoś pisze na grupie. Nie wiedziałem nawet kiedy zostałem na nią dodany, ale gdy tylko zobaczyłem nazwę wiedziałem, że jest to grupa moich znajomych. Zanim jednak przeczytałem widomości, podałem dziewczynie jej telefon, który leżał na łóżku. Nie chciałem by się męczyła i wstawała. Na grupę cały czas przychodziły wiadomości, które zacząłem czytać.

Love to rideOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz