Rozdział VIII

135 11 2
                                    

Tej nocy nie miałam żadnych koszmarów, nie budziłam się co chwilę. Nie miałam potrzeby aby usiąść przy oknie i patrzeć się w ciemność, po raz pierwszy od bardzo dawna czułam się dobrze.

Czy to było dobre? Nie wiem.
Nie miałam żadnych wyrzutów sumienia, czułam się po prostu jak w innym życiu, w którym nie mam żadnych zmartwień. Nie chciałam wracać do tamtej bańki w której mnie trzymali. Wiedziałam, że prędzej czy później będe musiała tam wrócić. Na samą myśl było mi już gorzej. Nie chciałam z nowu przeżywać tego samego.

***
Do pokoju weszły po wcześniejszym zapukaniu do drzwi dwie starsze panie, przedstawiły się jako pokojówki, przyniosły mi śniadanie i pokazały gdzie co znajdę i bez zbędnych pytań wyszły.

***

Przechadzałam się korytarzami, na ścianach wisiały piękne stare obrazy było w nich coś niezwykłego. Przedstawiały najpewniej poprzednich właścicieli tej rezydencji.   Jeden obraz był w cieniu, zasłonięty czarnym aksamitem, podeszłam do niego z ciekawości i delikatnie odsłoniłam materiał.

Na obrazie był on w towarzystwie młodej kobiety, miała bardzo podobne rysy twarzy co ja, tylko różniło ją to , że miała czarne długie lekko falowane włosy. Fiołkowe oczy i bledszą cerę. Mimo podobieństwa była inna, czuć było jej siłę, delikatność i coś na kształt uczucia między nimi.

- To Lenore. - Odezwał się głos zza moich pleców.
Byłam tak zapatrzona w obraz, że nie usłyszałam jak ktoś podchodzi do mnie.
- Oh, dlaczego obraz jest zasłonięty? - Odwróciłam się w stronę Valtora. Usta miał mocno zaciśnięte. W oczach było widać ogień.

- Twoi szanowni nauczyciele, gdy jeszcze byli w kwiecie wieku pod postacią drużyny światła postanowili zastawić na nią pułapkę. Udali, że chcą się zjednoczyć, zakopać topór wojenny. Widzieli w niej ogromne zagrożenie, a jeszcze większe jak odkryli co w sobie nosi. Broniła się, prosiła o łaskę, była przy nadziei, walczyła aż do końca jak prawdziwa wojowniczka. Mieli to za nic, zabili ją. Następnie świętowali, że pozbyli się zagrożenia. Aż niewiarygodne, że nie pozbyli się Ciebie, również masz w sobie płomień smoka. Ale nie, Ty byłaś od początku historii tą dobrą. Ona wywodziła się z prastarego rodu, była wróżką chaosu ostatnią w tym wymiarze, pozostałe wybili co do jednej. Lenore od razu była skreślona, w końcu wróżki mogą być tylko dobre, muszą być nieskazitelne i po dobrej stronie mocy. A co to za wróżka, która para się czarną magią i oddała serce czarnoksiężnikowi. Powód aby ją zniszczyć.

- Bardzo mi przykro, nie wiedziałam nic o tym.- Byłam w szoku, jak mogli tak postąpić, co im zawiniła.
-Jak miałaś wiedzieć skoro trzymali to w tajemnicy, nie ma o nich ani słowa w żadnej bibliotece na świecie.
- Czy to dlatego postanowiłeś się zemścić?
- Między innymi, ale i to nie ugasi złości i żalu. Nigdy. - Przymknął oczy, ścisnął nasadę nosa i otworzył oczy, już nie buchał w nich ogień.- Mam dość już wspominania jak na jeden poranek. Idziemy do biblioteki.

***

-Po prostu usiądź, zamknij oczy, wycisz się, zajrzyj w siebie. Odnajdź ogień, jest tam i czeka weź go z powrotem. -Po raz kolejny dawał mi instrukcje, a ja już znałam to na pamięć.

Siedziałam na podłodze na środku biblioteki nie wiem ile czasu, ale świece wokół mnie były w połowie wypalone.
Próbowałam cały czas sięgnąć w głąb siebie ale nie dawałam rady. Nie mogłam nawet płomyka z siebie wydusić, tak jakby moje źródło zgasło. A smoczy płomień opuścił mnie.

Płakałam.

Krzyczałam.

Przeklinałam.

Wyzywałam go od najgorszych. Mimo wszystko był i próbował mnie naprowadzić. Cały czas mówił spokojnym tonem jak do rannego zwierzątka.
Miałam dość, taka ze mnie strażniczka smoczego płomienia, jak z niego Pixie.

- Nie dam rady! To na nic! - Byłam coraz bardziej zmęczona i sflustrowana.
- Postaraj się, zajrzyj w głąb, skup się.- Chodził wokół mnie i powtarzał cały czas to samo jak mantrę.
- Co tak Ci zależy co!? -Byłam wściekła - To nie ty nie możesz nawet płomyka z siebie wykrzesać tylko ja! To ja dałam się stłamsić i teraz ponoszę tego konsekwencje nie ty! To ja byłam używana jak zwykła zabawka nie ty!
TO MNIE TRZYMALI TAM JAK LALKE DO ROZPŁODU!
Miałam być panną doskonałą dla księcia!
Cały czas czułam pogardę od Królowej! Bo nie byłam dość doskonała! Bo nie byłam Diaspro!
Mam dość, mam po prostu dość!

Nagle zapłonęły wszystkie świecie żywym ogniem, w dłoniach miałam płomienie, w oczach szalał mi ogień i było mi z tym cudownie, jakby powrócił że mnie mój duch, a nawet więcej.

Valtor stał obok, zupełnie nie bojąc się, że się oparzy czy że zniszczą się drogocenne woluminy. Na twarzy miał ten swój uśmiech, jakby osiągnął swój cel.

Podszedł do mnie, chwycił lekko za gardło unosząc mi twarz. Jego twarz była blisko mojej, widziałam w jego oczach jak odbijają się moje płonące ogniem. Puls mi przyspieszył, krew płynęła szybciej, serce mocnej zabiło.
- Witaj z powrotem

Wszystko zaczęło się od snu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz