|1|

122 12 14
                                    

Wszystkie liście już dawno spadły z drzew. Nie była to złota jesień, a brzydka i szara. Ciągle padał deszcz, była mgła, a powietrze śmierdziało dymem z miasta. Najlepszym rozwiązaniem w tym momencie byłoby wyjechać na wieś, gdzie spaliny samochodów jeszcze nie doszły. Niestety Arion Sherwind nie miał takiej możliwości i musiał gnić tutaj.

Cieszył się jednak tym, że na dniach miał wreszcie spaść śnieg. Choć na takiego nie wyglądał, jego ulubioną porą roku była zima. Całym sercem kochał świąteczny klimat, zapach gorącej herbaty, wygląd śniegu oraz grę w piłkę na mrozie. Jedynym minusem były odmarzające palce, ale gdy skupiał się na grze, udawało mu się ignorować ten niekomfortowy szczegół.

Dziś - ubrany w gruby płaszcz i wielki, wełniany szalik - szybkim krokiem przemierzał ulice Tokio. Dostał ważną misje od Silvii, a mianowicie musiał zrobić wielkie zakupy na święta. Do Wigilii oraz Bożego Narodzenia było jeszcze mnóstwo czasu, ale według krewnej Ariona najlepiej kupić wszystko teraz, póki ceny są w miarę normalne oraz nikt jeszcze nie wykupił wszystkiego.

Wiatr wiał bardzo mocno, przez co włosy chłopaka latały na wszystkie strony. Było tak zimno, że gdyby teraz na włosy Sherwinda spadł deszcz, to po kilkudziesięciu minutach by zamarzły.

Spacer minął mu długo, choć tak naprawdę nie trwał więcej niż pół godziny. Jednak pogoda znacznie go spowolniła. Gdyby jego odporność była taka, jak ta Riccardo, pewnie już miał by gorączkę.

Podołał jednak misji i doszedł cały i zdrowy do sklepu spożywczego. Po wejściu do środka zdjął swój gryzący szalik i schował go do torby. Bardzo, bardzo go nie lubił, jednak nosił go by uszczęśliwić Silvie, która zrobiła go razem z Celią i Nelly, na jakimś spotkaniu menedżerek po latach. Był naprawdę ładny, ale jaki niewygodny...

Rozejrzał się uważnie po półkach sklepowych i po krótkim rozeznaniu w terenie ruszył w jedną z alejek. Były tam zupki chińskie i inne jedzenie podobnego kroju. Gdy przechodził właśnie tędy jego uwagę przykuły mocno rude włosy. Gdyby jesień była taka jaka powinna, raczej ten kolor nie robiłby na nim takiego wrażenia. Jednak teraz zaskoczył się tym widokiem.

Chłopak - bo jak się później okazało właśnie takiej płci był właściciel tych długich, pomarańczowych włosów - przeglądał najtańsze zupki, które znajdowały się na niższych półkach. Arion spojrzał na niego po raz drugi, a następnie ruszył w swoją stronę.

Kupił mąke, cukier, wiele różnych owoców, ziemniaki, jakiegoś czerwonego kwiatka, warzywa do sałatek, wodę i soki, ryby i wiele, wiele więcej różnych artykułów spożywczych. Z sporym wózkiem zakupowym ruszył do kasy. Znowu zobaczył tego chłopaka, który również tam się kierował.

Miał na ramieniu torbę, ubrany był w piżamę. Ten drugi szczegół mocno przykuł uwagę Sherwinda. Przecież było niesamowicie zimno, więc dlaczego ten miał na sobie jedynie przewiewną, bawałnianą koszulę. Co gorsza, piżama ta wyglądała na szpitalną. Co jeśli on uciekł? Napewno uciekł, a teraz kupuje coś by nie chodzić głodnym.

Jednak nie to było najgorszą rzeczą. Rudy nie kierował się do kasy, tak jak wcześniej myślał Arion. Tak naprawdę od razu poszedł do wyjścia ze sklepu. Sprzedawczyni od razu to uchwyciła i krzyknęła:

- Złodziej!

Arion lubił być w centrum uwagi. Lubił także pomagać, więc porzucając swoje zakupy, pobiegł do chłopaka i złapał go za ramiona. Złodziej szarpał się chwilę, ale potem widocznie opadł z sił i przestał.

- Co ty wyrabiasz? - szepnął do niego brunet.

- Daj spokój, puść mnie. - warknął.

Wtedy kasjerka podbiegła do nich, z telefonem w ręku.

I'm so f*cking tired  || Inazuma Eleven GoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz