|2|

72 8 13
                                    

Arion szybko przeszedł przez pasy i stanął przed szpitalem. Spojrzał na okno, w którym jakiś czas temu zobaczył Sola. Lekko zaniepokoił go ten widok, więc wolał dowiedzieć się o co chodziło. Martwił się o znajomego.

Postanowił wejść do środka, choć wiedział, że najpewniej nie zostaną podane mu żadne informację, a może nawet nie zostanie wypuszczony. Jednak bardzo chciał dowiedzieć się dlaczego rudowłosy tam był. Może kontuzja kolana znowu wróciła?

Wszedł i rozejrzał się po labiryncie korytarzy. Nie lubił miejsc, w których musiał zdecydować gdzie iść. Stresował się wtedy niesamowicie, że trafi w złe miejsce i tylko się upokorzy. W ogóle nie lubił dużych miejsc. Czuł się w nich strasznie przytłoczony.

Stanął na środku dużego holu i rozejrzał się za znajomą czupryną. Obawiał się nieco, że gdy Sol go zobaczy i pozna powód, dla którego tu przyszedł zdenerwuje się. W końcu wcale długo się nie znali, a zachowanie Ariona mogłoby wyglądać jakby był przewrażliwiony.

Spoglądał uważnie po ludziach szukając wśród nich kolegi. Nie widział go. Może już wyszedł? Może wcale go tu nie było, a Arionowi się przewidziało? Mogło być tak i tak, ale jednak on wierzył, że Sol dalej tutaj był, a on musiał tylko lepiej się przyjrzeć.

Usiadł na jednym z plastikowych krzesełek w poczekalni. Cały czas przyglądał się innym. Trochę bał się, że uznają go za jakiegoś wariata, no ale cóż... Życie wymagało poświęceń i zobowiązań.

W końcu jednak Arion go zauważył . Wychodził z jednego z gabinetów, a w ręce trzymał granatową teczkę. Szedł nieświadomy obecności drugiego chłopaka. Brunet postanowił iść za nim. Może opowie mu co tu robił. "Może rzeczywiście się narzucam?" Ta myśl tylko na chwilę zagościła w jego głowie.

Wstał szybko z krzesełka i powoli oraz z gracją ruszył za ofiarą własnych pytań. Szedł tak, by nie wyglądał podejrzanie, ale jednocześnie co chwilę zerkał na Sola. Był ciekawy tego co było w tej teczce.

Musiał iść naprawdę szybko, bo Sol naprawdę się nie ociągał. Wyszedł szybko z budynku, a następnie ruszył ośnieżonym chodnikiem w stronę - najpewniej - swojego domu.

Pomyślał, że może teraz powinien do niego zgadać. W końcu jak będzie to długo ociągać to może Sol dojdzie do domu, a Arion nawet nie zapyta. Póki co wolał nie wchodzić do jego mieszkania. Mógłby się założyć, że nikt - oprócz Rudzielca - go tam nie znał.

Dlatego też zatrzymał się na chwile i poczekał aż Sol nieco się od niego oddali. Gdy tak już się stało, zawołał:

- Hej Sol!

Chłopak odwrócił się na dźwięk swojego imienia, a gdy zobaczył kto go wołał rozpromienił się.

- No cześć!

Arion zaczął biec w jego stronę i stanął tuż obok. Obdarzył Sola jednym ze swoich uśmiechów, strzepnął śmieg z butów i wyprostował się.

- Co tutaj robisz? - zagadnął.

- Wracam do domu. - wskazał palcem w stronę, w którą szedł. - Mieszkam kilka minut stąd.

- A gdzie byłeś?

Sol zaczął powoli iść w stronę, w którą wskazywał, a Arion dreptał tuż obok.

- A co to jakieś przesłuchanie?

- Nie! Pytam z ciekawości.

- Eh. U dziadka byłem.

- Czyżby?

- Tak. - powiedział stanowvzo rudowłosy i zamknął oczy.

Arion nie dopytywał już więcej, bo widział, że Sol nie chciał o tym rozmawiać. Co jeśli rzeczywiście był u chorego dziadka i słowa Sherwinda tylko sprawiły mu ból i przykrość?

Rudowłosy spojrzał na zegarek, który miał na nadgarstku i powolnym ruchem skierował swój wzrok na Ariona.

- Może teraz ty przyjdziesz do mnie? W końcu muszę się odwdzięczyć za ostatnio. - znów spojrzał na zegarek. - Ale mógłbyś być tylko do siedemnastej, bo później przychodzą goście.

- Naprawdę mógłbym? - zapytał zaskoczony Arion. Znacznie bardziej spodziewał się lekceważącego odrzucenia jego pytań, a tu taka niespodzianka.

- Pewnie, ale musiałbyś wrócić przed gośćmi. Babcia będzie zasypywać mnie komentarzami jakim to ja kawalerem jestem i tak dalej. - przewrócił oczami.  - Chodź.

Uśmiechnął się lekko i szedł dalej chodnikiem. Arion podekscytowany ruszył za nim.

Po kilku minutach dotarli pod dom Sola. Jego rozmiary nieco zaskoczyły Ariona, ale gdy razem weszli do środka uznał, że jego wygląd od wewnątrz nie pasuje do zewnętrznego wyglądu.

W środku był całkowicie zwyczajny, beż żadnych wyróżniających się mebli czy obrazów. Za to z zewnątrz był piękny, miał wiele zdobień i kilka rzeźb w wielkim ogrodzie.

Sol najpierw poszedł do kuchni, w której panował straszny bałagan i wyjął z lodówki ciasto. Ukroił dwa kawałki, nalał coli do szklanki i zaprosił Ariona do swojego pokoju.

Jego sypialnia była spora, miała ciemne ściany - oprócz jednej, która była niebieska i miała małe, białe chmurki. Zapewne mieszkał w tym pokoju całe życie i nie zmieniał kolorystyki.

Było tam idealnie czysto. Arion założyłby się, że gdyby zrobił test białej rękawiczki, nigdzie nie znalazłby kurzu. Aż zaskoczył się patrząc na wygląd kuchni, a pokoju.

- Jeśli chcesz możemy obejrzeć mecz. Słyszałem, że Japnia gra dziś z Włochami.  - zaproponował Sol.

- Ganialny pomysł. - skomentował Arion i usiadł ma dużym łózku rudzielca.

Sol wyjął z szuflady biurka laptopa i podszedł do Sherwinda. Położył go na materacu i usiadł obok chłopaka. Nacisnął guzik, który włączył urządzenie i wyszukał transmisję meczu, który kilka minut temu się rozpoczął.

Wziął swoją wysoką szklankę i napił się coli. Uśmiechnął się lekko gdy poczuł w ustach smak ulubionego napoju. Spojrzał na ekran. Arion zrobił to samo i przyjrzał się szarży Xaviera przez murawę. Wszyscy dalej byli zaskoczeni, że swoją firmę zostawił Jordanowi i wrócił do piłki.

Kamera przez chwilę wskazała na Marka, który z bramki krzyczał coś do napastników. Xavier niedaleko pola karnego zdecydował się na podanie, które powędrowało idealnie pod nogi Austina, który zdobył genialną bramkę.

Chłopcy przed ekranem podskoczyli na materacu i zbili z uśmiechem piątkę.

- Wygramy to. Włochy bez Paolo są bardzo osłabione. - stwierdził Sol, a Arion skinął głową.

To prawda. Od kiedy były kapitan został poważnie skontuzjowany Włochy podupadły w sile. Wszyscy myśleli, że mężczyzna szybko pozbiera się po zerwaniu więzadeł krzyżowych, ale dalej nie ma pełnej sprawności.

- Grasz w piłkę? - zapytał Arion.

- Jak byłem mały to tak, ale po przeprowadzce przestałem.

- Nie mieszkałeś tu?

- Nie. Kiedyś mieszkałem w małej miejscowości. Grałem w miejscowej drużynie. Miałem może cztery lata. Potem mama umarła, a ojciec stwierdził, że nie chce już tam mieszkać.

Arion skinął lekko głową. Czuł się trochę winny, że poruszył temat, który mógł być dla Sola niezbyt przyjemny.

Wrócili do oglądania meczu, a gdy czas im się kończył Sherwind szybko opuścił dom przyjaciela.

_____________________________________

I'm so f*cking tired  || Inazuma Eleven GoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz