6

2.9K 504 46
                                    

Twitter #arytmiajch

Dzień dobry ❤️

Erin

– We wtorek masz urodziny, Blossom – łypnęłam na przyjaciółkę, która pokręciła powoli głową w geście rezygnacji. – I mówisz mi, że nie możesz wyjść na miasto z najlepszą przyjaciółką?

Siedziałyśmy w mojej kuchni, popijając poranną kawę, a ja próbowałam przekonać dziewczynę, abyśmy wyskoczyły na miasto. Zawsze wspólnie świętowałyśmy nasze urodziny, bez względu na okoliczności, czy nawał spraw, jakimi musiałyśmy się zająć. Blossom zasługiwała na trochę wolnego, na zabawę, którą miałam zamiar jej zapewnić. Zdecydowanie zbyt ciężko pracowała.

Dodatkowo ja także potrzebowałam rozrywki po ciężkim tygodniu i tej dołującej rozmowie w gabinecie ojca, która podcięła mi skrzydła i zabrała resztki nadziei na dobre zakończenie tej historii.

– Po południu sprzątam i...

– Więc pójdziemy tam razem i posprzątamy – wzruszyłam obojętnie ramionami. – To przecież nie fizyka kwantowa, prawda?

– Ale...

Blossom próbowała protestować, ale nie pozwoliłam jej na to.

– Ogarniemy twoją robotę, a następnie wrócimy do mnie, założymy najlepsze szmatki i ruszymy w miasto! Przysięgam, że tego nie pożałujesz – obiecałam uroczyście, na co dziewczyna uśmiechnęła się lekko. – Zabiorę cię do...Melisse!

Przyjaciółka wytrzeszczyła oczy, gapiąc się na mnie w kompletnym osłupieniu.

– Oszalałaś?! – wykrzyknęła, stukając się palcem w czoło. – Przecież to najdroższa restauracja w mieście, do tego obowiązuje rezerwacja! Nie dostaniesz się tam, bez przynajmniej miesięcznego wyprzedzenia.

– Nie? – sugestywnie uniosłam brwi, a następnie sięgnęłam po telefon, leżący na kuchennej wyspie. – No to patrz.

Miałam już pewien plan, który zazwyczaj działał w San Francisco. Miałam ogromną nadzieję, że i tym razem się uda. Blossom zasługiwała na wszystko, co najlepsze, a ja planowałam zorganizować jej naprawdę wystrzałowe urodziny, takie, których nie zapomni nigdy w życiu.

Wybrałam numer do Melisse, a następnie dałam na głośnomówiący tak, aby Blossom wszystko słyszała.

– Restauracja Melisse, Amber przy telefonie, słucham? – po kuchni rozniósł się łagodny głos.

– Dzień dobry, potrzebuję dwuosobowy stolik na sobotę na godzinę dwudziestą dla Seleny Gomez.

– Tak, oczywiście – odparła kobieta bez zawahania, a Blossom rozchyliła usta kompletnie zaskoczona. – Czy ma pani jakieś specjalne życzenia?

– Schłodzony, dobry szampan na sam początek – odezwałam się, mrugając do przyjaciółki, która wyraźnie pobladła na twarzy.

– Oczywiście – potwierdziła pracownica restauracji. – Sobota, dwudziesta, stolik dla dwóch osób.

– Zgadza się.

– W takim razie do zobaczenia.

Zakończyłam połączenie, a następnie odłożyłam telefon na blat, patrząc na przyjaciółkę z wyraźną satysfakcją.

– Ale jak? – sapnęła zaskoczona. – Czy ty jesteś normalna, Erin? Przecież gołym okiem widać, że żadna z nas nie jest Seleną Gomez! Wyrzucą nas!

– Spokojnie – klepnęłam ją po ramieniu w uspokajającym geście. – Myślisz, że robiłam to pierwszy raz? – roześmiałam się cicho, bo mina Blossom okazała się rozbrajająca. – W każdej dobrej restauracji, zawsze trzymają jeden stolik dla kogoś wyjątkowego, wiesz? Mamy rezerwację, a jeśli o coś zapytają, powiemy, że Selena nie mogła się pojawić. Do tej pory zawsze to działało, a rezerwowałam już stolik dla Taylor Swift, Oprah Winfrey i...

Arytmia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz