XX

28 2 19
                                    

Anakin pov:

-W mordę jeża!

Krzyknąłem. Zacząłem biec. I machać rękami dla dramatyzmu. Często to robię gdy wpadam w panikę. A to była panika. Dostałem ataku. Świat zawirował. Nie mogłem oddychać. Upadłem na ziemię, przed oczami widziałem na zmianę gwiazdy, konie i twarz Rzepiarza.
Prawdziwy koszmar.
Nie wierzyłem że to dzieje się naprawdę.

-Nie wierzę że to dzieje się naprawdę! - krzyknąłem

Poczułem na swojej głowie znajomą dłoń. I ten zapach, który powodował u mnie motylki w brzuchu.

-Justin?...

-Ćśśś.... Wszystko będzie dobrze - wyszeptał w moje ucho

-Słyszysz ptaki?

-Skup się na ptakach. Głęboki wdech

-A wydech?

-To też

-Okej

Zrobiłem co mi kazał

-Lepiej ci?

-Pytasz dzika czy sra w lesie

-Cieszy mnie to. Też sprawiasz że czuję się jak ryba w wodzie. Czyli dobrze.

-Aw

-Proszę nie kłóćmy się

W końcu otworzyłem oczy. Zobaczyłem to:

Tak, oczy mnie nie myliły

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tak, oczy mnie nie myliły. Justin wykonywał w moją stronę znak miłości.

-Twój uśmiech sprawia że miękną mi kości

Przytulił mnie, a potem poszliśmy nad rzekę. Na jeziorze pływały łabędzie.

-Łabędzie łączą się w pary na całe życie

-Bądź moim łabędziem Anakinie

-A Rzepiarz?

-To tylko biznes

-Uf

-Puf

Uznałem, że skoro Justin ma być moim łabędziem, musimy sie lepiej poznać.

-Justinie?

-Tak

-Poznajmy się

-Okej

-Jakim warzywem chciałbyś być?

-Ogórkiem

- Kiszonym czy konserwowym?

-Świeżym.

Innowacyjna odpowiedź, ale niczego innego nie spodziewałem się po moim łabądku.

-Na jakim instrumencie chciałbyś grać - zapytał Justin

-Gitarze

-Klawo

Justin wyciągnął z kieszeni gitarę. Wyglądał tak:

Zaczęliśmy grać razem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zaczęliśmy grać razem. Nad nami przeleciał bociek. Spojrzałem w oczy Justina i dostrzegłem w nich to czego szukałem przez całe moje życie.

-Anakinie...

Odgarnął mi loki za uszy, nasze usta były 2 centymetry i 3 milimetry od siebie....

-Kiedyś to my graliśmy razem Shape of you. Jeszcze niedawno chwaliłeś mój dedur - usłyszałem słowa z prawej i zamarłem

Rzepiarz.

Justin spojrzał na mnie z bólem.

-Czy to prawda?

Zabrakło mi słów.

Odwrócił się i odszedł. Bez słowa. Zrobiłem to co umiem najlepiej. Spryskałem się perfumami Ruby Rosé od Victorii Secret. Ich przepełniony alkoholem zapach przypomniał mi o ojcu. Potem pobiegłem za moim łabędziem.

-Czekaj to nie tak jak myślisz!

-A jak?

-Rzepiarz był tylko błędem młodości. Szaloną przygodą która zaprowadziła mnie w ciemne miejsce.

-Plantację marihunany prawda?

-Skąd wiedziałeś?

-Powiedział mi że rzucił. Wiedziałem że kłamie

-Nie potrzebujemy go. Mamy siebie

-Jest nam potrzebny do pokonania twojego brata

-Niech to dunder świśnie!

Panekin ciągle wszystko utrudnia.

-No dobra, pogodzę się z Rzepiarzem

Pogodziłem się z Rzepiarzem.

Y'n pov:

Wyszliśmy z lasu. Maciej wyglądał tak:

 Maciej wyglądał tak:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.



~Hejka kochani, długo nie było rozdziału no to dzisiaj są dwa! Anakin w koncu znalazł miłość swojego życia, ale Rzepiarz powrócił i jest gotowy aby namieszać! Widzimy się niedługo, dajcie mi znać co myślicie w komentarzach!

różowa miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz