Anakin pov:
-W mordę jeża!
Krzyknąłem. Zacząłem biec. I machać rękami dla dramatyzmu. Często to robię gdy wpadam w panikę. A to była panika. Dostałem ataku. Świat zawirował. Nie mogłem oddychać. Upadłem na ziemię, przed oczami widziałem na zmianę gwiazdy, konie i twarz Rzepiarza.
Prawdziwy koszmar.
Nie wierzyłem że to dzieje się naprawdę.-Nie wierzę że to dzieje się naprawdę! - krzyknąłem
Poczułem na swojej głowie znajomą dłoń. I ten zapach, który powodował u mnie motylki w brzuchu.
-Justin?...
-Ćśśś.... Wszystko będzie dobrze - wyszeptał w moje ucho
-Słyszysz ptaki?
-Skup się na ptakach. Głęboki wdech
-A wydech?
-To też
-Okej
Zrobiłem co mi kazał
-Lepiej ci?
-Pytasz dzika czy sra w lesie
-Cieszy mnie to. Też sprawiasz że czuję się jak ryba w wodzie. Czyli dobrze.
-Aw
-Proszę nie kłóćmy się
W końcu otworzyłem oczy. Zobaczyłem to:
Tak, oczy mnie nie myliły. Justin wykonywał w moją stronę znak miłości.
-Twój uśmiech sprawia że miękną mi kości
Przytulił mnie, a potem poszliśmy nad rzekę. Na jeziorze pływały łabędzie.
-Łabędzie łączą się w pary na całe życie
-Bądź moim łabędziem Anakinie
-A Rzepiarz?
-To tylko biznes
-Uf
-Puf
Uznałem, że skoro Justin ma być moim łabędziem, musimy sie lepiej poznać.
-Justinie?
-Tak
-Poznajmy się
-Okej
-Jakim warzywem chciałbyś być?
-Ogórkiem
- Kiszonym czy konserwowym?
-Świeżym.
Innowacyjna odpowiedź, ale niczego innego nie spodziewałem się po moim łabądku.
-Na jakim instrumencie chciałbyś grać - zapytał Justin
-Gitarze
-Klawo
Justin wyciągnął z kieszeni gitarę. Wyglądał tak:
Zaczęliśmy grać razem. Nad nami przeleciał bociek. Spojrzałem w oczy Justina i dostrzegłem w nich to czego szukałem przez całe moje życie.
-Anakinie...
Odgarnął mi loki za uszy, nasze usta były 2 centymetry i 3 milimetry od siebie....
-Kiedyś to my graliśmy razem Shape of you. Jeszcze niedawno chwaliłeś mój dedur - usłyszałem słowa z prawej i zamarłem
Rzepiarz.
Justin spojrzał na mnie z bólem.
-Czy to prawda?
Zabrakło mi słów.
Odwrócił się i odszedł. Bez słowa. Zrobiłem to co umiem najlepiej. Spryskałem się perfumami Ruby Rosé od Victorii Secret. Ich przepełniony alkoholem zapach przypomniał mi o ojcu. Potem pobiegłem za moim łabędziem.
-Czekaj to nie tak jak myślisz!
-A jak?
-Rzepiarz był tylko błędem młodości. Szaloną przygodą która zaprowadziła mnie w ciemne miejsce.
-Plantację marihunany prawda?
-Skąd wiedziałeś?
-Powiedział mi że rzucił. Wiedziałem że kłamie
-Nie potrzebujemy go. Mamy siebie
-Jest nam potrzebny do pokonania twojego brata
-Niech to dunder świśnie!
Panekin ciągle wszystko utrudnia.
-No dobra, pogodzę się z Rzepiarzem
Pogodziłem się z Rzepiarzem.
Y'n pov:
Wyszliśmy z lasu. Maciej wyglądał tak:
~Hejka kochani, długo nie było rozdziału no to dzisiaj są dwa! Anakin w koncu znalazł miłość swojego życia, ale Rzepiarz powrócił i jest gotowy aby namieszać! Widzimy się niedługo, dajcie mi znać co myślicie w komentarzach!