Rozdział 5

5 0 0
                                    

Miejsce, w którym odbywała się impreza było oddalone od mojego domu pół godziny, więc po trzydziestominutowej podróży z przemiłym panem taksówkarzem dotarłyśmy na miejsce. Owe tarasy to były po prostu ogromne domy przy plaży, gdzie z tyłu znajdowały się wielkie tarasy z widokiem na plażę. Z taksówki wysiadłyśmy zaraz przed domem, z którego dochodziła głośna muzyka, a wokół niego było mnóstwo nastolatków i obcych ludzi. 

Mój plan na dzisiejszy wieczór i noc był bardzo prosty. 

Po prostu dobrze się bawić. 

Weszłyśmy do domu, w którym bawiło się dużo ludzi, jednak większość wybrała zabawę na świeżym powietrzu. Po drodze minęłyśmy sporo znajomych twarzy, stoły wyłożone na przemian alkoholem i jedzeniem, aż w końcu dotarłyśmy na taras, gdzie również przy ścianach stały stoły z alkoholem przeróżnego rodzaju i przekąskami. 

Budynek, a raczej willa wyglądał naprawdę powalająco. Przypominał on po prostu wielki dom, na dole gdzie bawili się ludzie był ogromny salon i kuchnia w stylu vintage. Wokół budynku na ogrodzie także było dużo ludzi, a noc była jeszcze młoda więc z każdą minutą liczba rosła. 

Z blondynka przecisnęłyśmy się przez tłum ludzi dążąc do stołu, który najbardziej nas interesował. Nalałyśmy sobie do kubków alkohol i wzniosłyśmy toast za udaną noc. Potem impreza żyła swoim życiem. Kolejne kubki, shoty lub drinki rozluźniły atmosferę do tego stopnia, że nie przejmowałam się absolutnie niczym poza Elle, z która tańczyłyśmy na tarasie trzymając się za ręce. Wypity alkohol usunął ze mnie jakikolwiek wstyd zostawiając jedynie niesamowity spokój i radość.  

- Ktoś się na ciebie patrzy Delia - moja towarzyszka uśmiechnęła się wyzywająco wskazując mi niemo ruchem głowy miejsce, w które powinnam spojrzeć. 

I wtedy zobaczyłam jego. Stał on w grupce kilku chłopaków ubrany w beżowe spodnie i białą bluzę, jego twarz ukazywała coś w stylu spokoju chłopca, ale też powagi mężczyzny, a jego brązowe oczy wlepione były we mnie. W tych jasnych kolorach wyglądał jak anioł, jednak patrząc na niego czułam coś dziwnego. Czułam się zgnieciona jego spojrzeniem, ale rosła we mnie chęć podejścia do niego, żeby poczuć jego obecność i uwagę bardziej. 

Nagły przypływ odwagi spowodował, że zerknęłam prosto w jego brązowe tęczówki nie zwracając uwagi na to, iż stał praktycznie po drugiej stronie tarasu i po prostu uśmiechnęłam się. Nie trwało to jednak długo, ponieważ jego spojrzenie zrobiło się intensywniejsze co zmusiło mnie do przeniesienia wzroku na jego kolegów. Dwóch nie znałam, aczkolwiek dwóch z nich znałam bardzo dobrze ze szkolnych legend. 

W każdej szkole jest tak zwana elita, w której znajdują się bogate lub znane dzieciaki i do takiej elity należeli Jacob Johnson i Matthew Robinson. Pierwszy był synem znanego lekarza, a drugi po prostu zabłysnął w drużynie i wdał się w to właśnie towarzystwo. Kiedy oderwałam wzrok od jego kolegów jego już nie było, więc odwróciłam się do mojej przyjaciółki, która oznajmiła mi, że idzie po coś do picia, a ja zdecydowałam się zaczekać na nią na parkiecie. 

Chwilę po jej odejściu na biodrach poczułam dłonie, natomiast przy uchu ciepły oddech. 

- Widzisz, znowu się spotkamy. - wymruczał cicho brunet kołysząc lekko moim ciałem. Z nieznanego mi powodu na mojej twarzy wykwitł zadziorny uśmieszek.

- Śledzisz mnie nieznajomy? - zapytałam cicho pozwalając mu przejąć kontrolę nad ruchami mojego ciała. 

- Śledzenie ciebie jest niesamowicie łatwe, kiedy przychodzisz tutaj w takim ubraniu - przerwał odwracając mnie nagle w swoją stronę, a ja znów mogłam spojrzeć w te piękne brązowe oczy - Wielu się na ciebie patrzyło, ale ja lubię dostawać to, czego chcą inni. - niemal szepnął pewnej łapiąc moje ciało. Potem oddaliśmy się piosence, która unosiła się wokół nas. 

Above the skyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz