Rozdział 1

31 0 0
                                    

- Ze smutkiem i żalem zasiadającym w naszych sercach żegnamy dzisiaj oddanego rodzinie i nie tylko Christiana Beworda. Z czystym sercem prośmy Pana nieba i ziemi aby zaznał łask jego i już po wszechczasy żył w krainie jego miłosierdzia. W imię Ojca, Syna i ducha Świętego. Amen

- Amen - powtórzył tłum ludzi stojących wokół trzy metrowej dziury w ziemi. Ludzie zaczęli wrzucać do środka róże.

Najczęściej czerwone z czarną wstęgą.

Potem zaczęli się schodzić wokół mnie i mojej mamy chcąc złożyć nam kondolencje, jednak wcale nie miałam zamiaru ich wysłuchiwać.

Spojrzałam więc w oczy piękne lecz pochłonięte w żalu i rozdzierającym serce bólu i kiedy ujrzałam w nich tą ostatnią iskrę piękna jaką każda rodzicielka obdarzyć może swoje dziecko zwyczajnie stamtąd odeszłam.

Dokonałam tego czego chciałam.

Pierwszy raz w życiu zrobiłam to co naprawdę chciałam zrobić, a nie to co pasowało lub trzeba było.

Widziałam po drodze pełne pogardy spojrzenie mojego ojca, słyszałam kipiące jadem szepty mojej babki z ciotką, które mimo ich starań zachowania ciszy były dla mnie wyjątkowo głośne, natomiast nie interesowało mnie to.

Nie interesowało mnie to, gdyż na swojej dłoni czułam dotyk mojej już nieżywej gwiazdy, którą wszyscy z tak wielkim i czasem udawanym żalem żegnali teraz.

Czułam na swej dłoni uścisk mojego brata, Christiana Beworda.

Wsiadłam do samochodu po czym bez żadnego zastanowienia ruszyłam przed siebie pragnąc, żeby trzydziesty kwietnia opuścił moje wnętrze i już nigdy nie wracał.

Po godzinie jazdy zatrzymałam samochód, wysiadłam z niego, a następnie po prostu usiadłam na jego masce opierając się o szybę i zaczęłam podziwiać przepiękne gwiazdy.

Na niebie zaświeciła bowiem kolejna gwiazda. Mogli mówić co chcieli, ale ja wiedziałam w głębi siebie, że tą gwiazdą stał się Chris. To on nauczył mnie konstelacji, kiedy mieliśmy miałam trzynaście lat, a on siedemnaście. To on zasadził we mnie wiarę, że niebo to nie tylko świecące asteroidy, które nadają nocy blasku, ażeby nie była tak mrocznym czasem wciągu doby. To on pokazał mi, iż życie potrafi być piękne, gdy ja w tak młodym wieku byłam na skraju skreślenia go.

Moja twarz skamieniała, a ja sama zatraciłam się we własnych myślach, gdy do mojego równie zimnego już serca wkradło się pierwsze wspomnienie związanie z nim i łąką, z której wpatrywałam się w gwiazdy.

14.07.2018r.

- Wypierdalaj - Z dołu rozniósł się okropny krzyk, który łamał ranił moje wnętrzności sprawiając mi okropny ból.

- Rick spokojnie, porozmawiajmy - Damski głos odezwał się w sposób ten sam co zwykle w takich sytuacjach. - Proszę usiądź i porozmawiajmy na spokojnie.

- Jakie kurwa na spokojnie - wykrzyczał mój ojciec, zaś po chwili po całym domu rozległ się dźwięk popchnięcia.

Pisnęłam, a z moich oczy wyleciały kolejne łzy. Po chwili ciszy jednak usłyszałam otwieranie moich drzwi. Przerażona w ciągu sekundy zakryłam się kołdrą po sam nos i zamknęłam oczy starając się miarowo oddychać.

- Hej słońce, to ja - Usłyszałam ten spokojny i przepiękny głos. Christian usiadł na krańcu mojego materaca i złapał moją wystającą poza materiał lodowatą dłoń. - Wiesz co? Mam pomysł, ale musisz być cicho - Odkryłam się i usiadłam na łóżku spoglądając na chłopaka. - Pokaże ci coś fajnego, ale serio musisz się postarać zejść do mojego auta bardzo cicho - Christian uśmiechnął się do mnie chcąc pokazać mi, że trzyma mnie za rękę i jest obok mnie nie zważając na to co się wydarzy za minutę czy dziesięć.

Above the skyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz