Dante wstał by sprawdzić kto dobija się do jego drzwi o ósmej godzinie.
-Gdzie jest ta dziwka!?-wydarł się jakiś kobiecy głos.
-Nie znam żadnej.
-Jest tutaj!? Prawda!?-piszczała.
To byłan Adele.
Ups.
Można by żec, że wjebałam się po uszy w bagno.
On sam sobie z nią nie poradzi.
Ale jak tam pójdę to jeszcze gorzej się wkurwi.
-Dobra weź stąd wypierdalaj bo widzę, że nie rozumiesz.
—Zemszczę się jeszcze!- wydarła się na koniec gdy usłyszałam dźwięk zamykania drzwi.Po chwili chłopak pojawił się w sypialni.
Parsknęłam śmiechem widząc jego zniesmaczoną minę.
-Masz mi coś do powiedzenia?
-Ja tobie? Nieeee.- odparłam ze śmiechem.
-Czemu ona ma obsesje na twoim punkcie?
-Na moim? Ona jest zazdrosna o ciebie.-Zbędna dramaturgia z twojej strony. Aż tak zazdrosna nie jest.
-Chyba mam jakiś urok, że ją tak oczarowałem- powiedział i ułożył usta w dzióbek przymykając oczy.
-Może jest ślepa i poleciała na twoją krzywą mordę?
Chłopak się zaśmiał.
-Zamierzasz to tak zostawić?-zmienił temat.
-A mam inne wyjście? Chyba, że się z nią w końcu umówisz.
-Nie skazuj mnie na to! Ona jest wariatką.
Wywróciłam oczami i z powrotem przytknęłam głowę do poduszki.
Gdy chciałam już zasnąć do głowy naszło mi pytanie.
-Jak się pisze twoje nazwisko?-zapytałam.
Napewno przyda mi się to w życiu.
Lepszego pytania nie mogłam wymyślić.
-Martínez.- przeliterował.
Całe życie byłam w błędzie.
-I tak łatwiej przez zwykłe ,,i''.-zrobiłam minę totalnego debila.
Zaśmiał się na to zdanie. Albo mimikę.
*
Obudziłam się około południa.
Nie powiem, wyspałam się.
Bardzo dobrze.
Chciałam się dziś pouczyć do kolokwium, które będę musiała zaliczyć.
Ale z czego skoro dopiero jutro będę mogła sobie ogarnąć dostęp do własnego domu?
Nie mam telefonu.
Nie mam kontaktu z rodzeństwem.
Nie mam kontaktu ze światem.
Jestem w dupie. Mogę tu umierać.
Mogę umrzeć wszędzie byleby nie na oczach Martíneza.
Z zamyśleń wyrwał mnie mój współlokator.
A raczej właściciel mieszkania w którym się znajdowałam.
-Wstałaś już?
-Tak. Idę zaraz do biblioteki. Muszę się pouczyć do kolokwium.
-To biblioteka jest otwarta w niedzielę?
No właśnie.
Jest?
Nie wiem. Ale i tak spacer dobrze mi zrobi.
Tylko mam iść w tej piżamie?
-Chcesz iść w piżamie?
On czyta w moich myślach czy co?
Czuję się osaczona.
-Chyba nie mam innego wyjścia.- odpowiedziałam.
-Weź sobie coś z mojej szafy.
Jaki on dobroduszny się ostatnio zrobił.
Co pomyślałam to od razu wyklepałam.
-Jaki ty dobroduszny się zrobiłeś.
-Mam dzień dobroci dla zwierząt.
O ty chamie.
*
Wyszłam z mieszkania i skierowałam się w kierunku pobliskiej biblioteki.Z szafy Dantego udało mi się wyszukać jedynie szare dresy, które nie dość, że musiałam podwinąć to jeszcze szczelnie związać w talii.
Czułam się dziwnie.
Mimo, że byłam ciepło ubrana to i tak miałam jakieś dziwne dreszcze na plecach.Podszedł do mnie jakiś pan. Był starszy i wyglądał jakby był po sześćdziesiątce.
-Wierzysz w diabła? Dołącz do naszego kręgu satanistycznego.-mówił ciężkim głosem.Trzeba być Avy Warner by na jebanym spacerku do biblioteki trafić na jakiegoś satanistę.
Ja chyba przestanę z domu wychodzić.-Nie jestem zainteresowana.-odpowiedziałam pospiesznie.
Okay, to było mega dziwne.
Nie przejmowałam się tym i ruszyłam dalej.
Byłam już dosłownie pod biblioteką.
Niby zwykłe wyjście do biblioteki.
Ale nie.
Avy Warner nie potrafi funkcjonować jak normalny człowiek.
Wiecie kogo spotkałam w tej bibliotece?
Jebanego Hiszpana.
-Hola Avy.-przywitał się radośnie.
-Cześć Harry.- odpowiedziałam mniej entuzjastycznie.
To nie tak, że miałam coś przeciwko blondynowi ale nie miałam ochoty na jego towarzystwo w tym momencie.
Ruszyłam do stolika. Chciałam sobie zająć miejsce ale chłopak ruszył za mną.
CZYTASZ
Siła Grozy
Mistério / SuspenseTOM I Avy Warner... jedna dziewczyna, wiele historii, masek i tajemnic. Po wyprowadzce z Michigan pewien rozdział w życiu Avy został zamknięty, ale to nie oznacza, że historia dobiegła końca. Demony przeszłości ciągnął się za dziewczyną. Na drodze...