To nie chodzi o ciebie, Laya. To moja wina. Przepraszam. Mam nadzieję, że kiedyś to zrozumiesz.
Tamte słowa brzęczały Ilayi w głowie, odkąd ostatni raz widziała Sebastiana. Idąc znaną sobie drogą do domu, czuła, jak mocno waliło jej serce. Widoczność zasłaniały łzy, które za wszelką cenę chciały wydostać się na zewnątrz. Nienawidziła się w tamtym momencie, nienawidziła tego, jak słaba była.
Kiedy w końcu dotarła pod odpowiednim budynek i stanęła przed drzwiami, wytarła oczy, przybrała na twarz uśmiech i weszła do środka. Z wnętrza słychać było rozmowy jej przyjaciół, z którymi mieszkała. Zabolało ją wtedy serce, bo nie lubiła przed nimi udawać, że wszystko było w porządku. Mimo wszystko, postanowiła zrobić to, czego tak nienawidziła.
- Laya, hej. - przywitała się Nora, uśmiechając się do niej szeroko i machając na przywitanie.
- Cześć. - odparła Ilaya, niezbyt entuzjastycznie, ale nie była w stanie nic na to poradzić w tamtym momencie. - Skoczę do łazienki, źle się czuję.
Cała trójka spojrzała po sobie, po czym znów zerknęli na Ilayę, jednak ona już wchodziła do łazienki. Natychmiast zamknęła za sobą drzwi, oddychając z ulgą. Ostrożnie podeszła do umywalki, chcąc przepłukać swoją twarz, by nie było widać, że płakała. Nie mogła pozwolić, by się nad nią użalano. Nie lubiła litości, której i tak dostała już zbyt wiele.
W tym samym też czasie, Marcus, Martinus i Nora zastanawiali się, co się stało. Kiedy Ilaya wychodziła tamtego dnia z domu, była szczęśliwa, jej oczy wręcz lśniły, a teraz? Teraz wracała do domu opuchnięta od płaczu, z zaczerwienionymi oczami i wyraźnym smutkiem.
- Wiecie, co się stało?
- Niee. Ale to dziwne. Laya nigdy nie przychodziła ze spotkań z Sebastianem w takim stanie.
Choć Martinus nie odezwał się ani słowem, zrozumiał, co mogło się wydarzyć. Kiedy tylko Ilaya wyszła z łazienki z zamiarem zaszycia się w pokoju, on natychmiast podniósł się na równe nogi i nie zwracając uwagi na brata i jego dziewczynę, ruszył za przyjaciółką. Laya nie zdążyła zamknąć za sobą drzwi, gdy on podłożył swoją nogę, by tego nie zrobiła. Spojrzał na nią z troską, chcąc dowiedzieć się, co się działo. Martwił się.
- Wpuścisz mnie?
Nie odpowiedziała, ale otworzyła szerzej drzwi, by mógł wejść. Martinus ostrożnie wgramolił się do środka, natychmiast odwracając się do dziewczyny. Ta zerknęła na niego, po czym położyła się na łóżku, czując, jak łzy znów cisną się jej do oczu. Tam, w swoim pokoju, już się nie hamowała. On i tak widział ją w gorszym stanie, nawet jeśli wtedy też łamało mu to serce.
- Co się dzieje? - zagadnął, podchodząc do niej o krok. Nie odważył się jednak usiąść obok.
- Nic mi nie jest, Tinus. Idź stąd. - mruknęła, nawet na niego nie patrząc. Nie potrafiła.
- Nie wyjdę, dopóki nie powiesz mi, co się stało? Martwimy się o ciebie.
- Miło mi, naprawdę. Ale poradzę sobie sama. Ta sprawa was nie dotyczy, nie przejmujcie się. - odpowiedziała, machając ręką, by sobie poszedł. On jednak nie zamierzał tego robić.
- Laya... - westchnął cicho i wyjątkowo cicho, chcąc jakoś do niej dotrzeć. Wiedział, że towarzystwo jego i Marcusa działała na nią uspokajająco.
- Tinus, proszę.
Martinus nie przejmował się faktem, że ewidentnie go tam nie chciała. Nigdy jej nie odpuszczał i to też zamierzał zrobić wtedy. Podszedł do niej bliżej, położył się tuż za nią i przytulił do siebie. Jej plecy zetknęły się z jego klatką piersiową, dzięki czemu czuła, jak spokojnie biło jego serce. Uspokajało ją to, nawet jeśli łzy znów zaczęły spływać po jej policzku.
- Ty i Seb... To koniec, prawda? - spytał cicho, niemalże pewny, że Ilaya mogła się zaraz rozkleić. Musiał się jednak upewnić.
- To i tak nie miało prawa bytu. Jestem beznadziejna. Liv miała rację. - mruknęła, przymykając bardziej powieki, by jeszcze bardziej się nie rozpłakać.
- Nawet tak nie mów! Nie jesteś beznadziejna, Laya. To on ewidentnie na ciebie nie zasługuje. Nie przejmuj się.
Ilaya, czując, jak mocno waliło jej wtedy serce, odwróciła się do Martinusa przodem. Łzy w jej oczach łamały mu serce, tak samo jak jej słowa.
- To boli, wiesz?
Choć nie chciał okazać przy niej słabości, i w jego oczach zagnieździły się łzy, kiedy przyciągnął ją do siebie bliżej, zamykając w szczelnym uścisku. Czuł, że się cała trzęsła, że była bliska załamania, że bolało ją serce... Czuł się zobowiązany zrobić wszystko, byleby poczuła się lepiej. Kochał ją i nie mógł pozwolić, by płakała przez jakiegoś chłopaka. Nawet jeśli z tym chłopakiem była półtora roku.
- Wszystko będzie dobrze, Lay. Obiecuję.

CZYTASZ
She's unforgettable
Fanfiction"Lepiej wiedz, że ona jest niebezpieczna You better know she's dangerous Ona jest niezapomniana (niezapomniana) She is unforgettable (unforgettable) I to jest tak dobre, że aż boli And it feels so good, it hurts" Była tylko ich przyjaciółką - przez...