rozdział 2

142 6 0
                                    

Zimna nie przeszkadzały Ilayi, tylko ze względu na to, że wychowała się w Norwegii, w kraju, gdzie śnieg potrafił leżeć nawet w maju. Fakt, było jej zimno, kiedy kolejną już minutę czekała na swojego znajomego, który miał załatwić dla niej pewną rzecz. Rozglądała się wokoło w jego poszukiwaniu, ale jak na złość nigdzie go nie było. Miała już nawet wyciągnąć telefon i napisać do niego, gdy nagle poczuła dłoń w talii.

- Zawału dostanę przez ciebie, człowieku. Co tak długo?

- Co taka niecierpliwa? - zaśmiał się chłopak, odsuwając się od niej nieznacznie. - Chodź, przejdziemy się, nie będziemy wzbudzać takiego zainteresowania.

Ilaya, mimo świadomości, czym zajmował się chłopak, ruszyła wraz z nim przed siebie, znaną sobie drogą. Choć czuła się dziwnie, zważywszy na fakt, co chciała zrobić, tak czuła się przy nim dość swobodnie. Przecież zawsze wzbudzał w jej przyjemne odczucia, nawet jeśli nie mieli świetnego kontaktu. Sama z resztą zastanawiała się, jakim cudem zajmował się dość nielegalną działalnością, o której dowiedziała się stosunkowo niedawno.

- Mogę wiedzieć, co taka grzeczna, poukładana i spokojna dziewczyna, jak ty, chce kupić coś takiego? Co się stało, co? - zagadnął w pewnym momencie, zerkając w jej stronę z zaciekawieniem.

- Potrzebuję zapomnieć. - odparła od razu, nie zamierzając zdradzać mu szczegółów. To nie było potrzebne.

- Zdajesz sobie sprawę, że zapomnisz tylko na chwilę, a później wszystko i tak wróci, nie? Może nawet ze zdwojoną siłą?

- Jeśli pozwoli mi choć na chwilę zapomnieć, będę szczęśliwa. I, proszę, nie praw mi kazań, kiedy zajmujesz się takimi rzeczami. - powiedziała, przystając na moment. Nie miała sił mu tego tłumaczyć.

- Tylko ostrzegałem. - mruknął, unosząc dłonie ku górze. Zaraz sięgnął do kieszeni swojej kurtki, rozejrzał się wokoło, po czym podał jej niewielki woreczek z białym proszkiem. - Trzymaj.

- Dzięki.

- Pieniądze oddasz mi, kiedy tylko spróbujesz. A jeśli tego nie zrobisz, to, prosiłbym, żebyś oddała mi towar.

- Jasne. - przytaknęła od razu, chowając otrzymany towar do kieszeni. - Miło było znów spotkać, Chris.

- Ilaya! - zawołał jeszcze, zanim zdążyła od niego odejść. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę, marszcząc brwi. - Uważaj na siebie.

Ilaya nie odpowiedziała, ale zrobiło się jej wyjątkowo miło, że chłopak się o nią martwił. Może sprzedał jej wtedy narkotyki, ale zawsze wiedziała, że był osobą, która martwiła się o naprawdę wiele osób. W tym właśnie ją.

~*~

Martinus znał Ilayę o wiele lepiej, niż Marcus, więc nie było się czemu dziwić, kiedy dostrzegał jej co najmniej dziwne zachowania. Nawet jeśli zachowywała się normalnie, zawsze potrafił wychwycić jakąś dziwną anomalię. Tak też było tamtego dnia, kiedy wróciła do ich domu wieczorem z zakupami.

- Wróciłam! - zawołała, odstawiając wszystkie zakupy na ziemię. Rozebrała się prędko, po czym zabrała siatki i ruszyła do kuchni.

- Jestem w salonie! - odkrzyknął Martinus, więc prędko wyjrzała z pomieszczenia, patrząc na salon, by go zobaczyć.

- Mac wciąż u Nory? - zagadnęła, dostrzegając tylko jednego bliźniaka, zamiast dwóch. Było to raczej mało spotykane, bo zazwyczaj byli głównie w swoim towarzystwie.

- Pisał, że zostanie u niej na noc. A ty gdzie byłaś? - spytał, ciekawy, gdzie podziewała się praktycznie cały dzień. Martwił się o nią.

- Na zakupach.

Laya zdążyła odstawić wszystkie siatki na blat, kiedy w kuchni pojawił się Martinus. Podszedł do niej bliżej, specjalnie szturchając ją w ramię. Oboje zaśmiali się cicho, zabierając się za rozpakowywanie zakupów. I wszystko było w jak najlepszym porządku, dopóki chłopak nie chwycił rzeczy, której nigdy miał nie zobaczyć. Ilaya niemalże od razu wyrwała mu ją z dłoni i schowała do kieszeni.

- Laya... - powiedział ostrzegawczo, chcąc się dowiedzieć, czy się przypadkiem nie przewidział.

- Nic nie widziałeś.

- Skąd to masz? - spytał od razu, nie wierząc jej wtedy za grosz. Dziewczyna nie odpowiedziała, co dało mu jasną odpowiedź, co chciała zrobić, gdyby nie było go w pobliżu. - Ilaya, odpowiedz. Skąd to wzięłaś? Kto ci to dał?

- Nie ważne. - mruknęła, chowając ręce bardziej w kieszenie. To zawsze była jej poza, gdy chciała coś przed kimś zataić. - To moja sprawa, co robię. Jestem dorosła.

- Nie pozwolę ci tego wziąć. Oddaj to. - nakazał, wystawiając w jej stronę dłoń. Miał nadzieję, że to pomoże, że odda mu to, co wtedy trzymała. Łudził się, że to zrobi. - Nie będę się powtarzał, Ilaya.

Nie wiedząc, co robić w tamtej sytuacji, Laya najzwyczajniej w świecie odwróciła się na pięcie i ruszyła wręcz biegiem do swojego pokoju. Zamknęła się od razu na klucz, nie zwracając uwagi na to, że Martinus zaczął pociągać za klamkę, że zaczął pukać w drzwi, prosząc, by mu otworzyła. Nienawidziła się za to, co w ogóle wyprawiała, ale czuła się fatalnie i musiała zrobić cokolwiek, by to zmienić.

- Ilaya? - spytał spokojnie, sam nie wiedząc, czy chciał jej wtedy pomóc, czy rozszarpać.

- Zostaw mnie w spokoju, Tinus. Ta sprawa kompletnie cię nie dotyczy. - mruknęła, za wszelką cenę nie chcąc wie wtedy rozpłakać. Była słaba.

- Właśnie, że mnie dotyczy. Nie pozwolę ci wziąć, rozumiesz? Jestem za ciebie odpowiedzialny.

- Jesteś ode mnie młodszy.

- Ale się kocham i nie pozwolę ci się stoczyć. - powiedział od razu, na co już nie odpowiedziała. Ciche westchnienie opuściło jego usta. - Proszę, otwórz drzwi.

Choć wbrew własnej woli, Ilaya ostatecznie otworzyła drzwi. Wyjrzała zza nich nieznacznie, nie spodziewając się, że Martinus wejdzie tam gwałtownie. Odsunęła się niemalże od razu, kiedy zaczął rozglądać się po jej pokoju, w końcu zatrzymując na niej swój wzrok. To była chwila, kiedy przed nią stanął, łapiąc jej twarz w swoje dłonie.

- To jest ostatni raz, rozumiesz?

- Nie wzięłam ich. - wyszeptała, czując napływające do oczu łzy. Nie potrafiła przed nim udawać silnej, skoro taka nie była. - Przepraszam. Po prostu...

- Po prostu za wcześnie? - dokończył za nią, doskonale zdając sobie sprawę, co chciała mu powiedzieć. Nie potrzebował nawet odpowiedzi, nawet jeśli pokiwała głową na potwierdzenie tamtych słów. - Sebastian to dupek, naprawdę nie wiem, jak mógł z tobą zerwać. Lubiłem go, ale po tym, co zrobił...

- To moja wina. To zawsze moja wina.

- Jaka znowu twoja wina, Laya? Jesteś świetna i nawet w to nie wątp, jasne? - powiedział Martinus, przekładając dłonie na jej ramiona, by nią potrząsnąć. - Ale powinienem skopać ci tyłek za to świństwo. Skąd ty to masz w ogóle?

- Moja słodka tajemnica. - odparła, posyłając mu najbardziej niewinny uśmiech, na jaki było ją stać. Martinus pokręcił głową z dezaprobatą. - Zostaniesz dzisiaj ze mną? Ja chyba potrzebuję... Czyjejś bliskości.

- Czyjejś, czy mojej? - spytał dla upewnienia, sam nie woedzscz co go do tego pchnęło. Może po prostu chciał mieć pewność, że ona czuła to samo, co on?

- Zawsze mogę zadzwonić po Marcusa. Albo Emmę.

Martinus nie odezwał się więcej. Pokręcił jedynie głową, zaśmiał się i przyciągnął ją do siebie, zamykając w szczelnym uścisku. Doskonale wtedy czuł, że potrzebowała właśnie JEGO bliskości, nawet jeśli nie chciała przyznać tego głośno.

She's unforgettable Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz