rozdział 5

95 5 0
                                    

Cichy dźwięk pianina rozchodził się po pomieszczeniu, pozostawiając po sobie echo niezwykle przyjemne dla ucha. Ilaya wciskała odpowiednie klawisze do melodii, którą miała w głowie. Nic nie zakłócało jej spokoju, choć wiedziała, że bliźniacy Gunnarsen bądź ich nauczyciel śpiewu mogli wejść do tamtej sali w każdej chwili.

I tak też się chwilę później stało.

- Cześć, Ilaya.

- Dobry!

Laya przejechała po wszystkich klawiszach, odwracając się do mężczyzny z uśmiechem. On tylko się zaśmiał, odkładając wszystkie swoje rzeczy na pianino, przy którym siedziała. Nie zdążył się jednak odezwać, bo do pomieszczenia weszli również bliźniacy, rozmawiając o czymś zawzięcie. Od razu podeszli do pozostałej dwójki, gotowi do działania.

- Dłużej się nie dało? - zagadnęła Ilaya, mierząc obu braci wzrokiem od góry do dołu.

- Nie narzekaj. I tak szybko przyjechaliśmy. - odparł Marcus, na co ona pokręciła tylko głową sama do siebie, uśmiechając się pod nosem.

- Jesteście gotowi? - spytał mężczyzna, patrząc na całą trójkę. Żadne z nich jednak nie odpowiedziało. - Świetnie, krótka rozgrzewka i będziemy mogli zaczynać.

Bliźniacy spojrzeli po sobie, po czym zaczęli się rozgrzewać wraz z nauczycielem. Ilaya przyglądała się im przez chwilę, aż ostatecznie wstała, poprawiając swój szary sweter. Wskazała tylko swoim towarzyszom, że wychodzi, po czym skierowała się do wyjścia, rozglądając się wokoło.

Znalezienie łazienki nie było trudne, bo była w tamtym budynku już wielokrotnie. Weszła do niej pospiesznie, skorzystała z ubikacji, po czym podeszła do umywalki, by umyć ręce. Gdy już to zrobiła, zerknęła na siebie w lustrze, zastanawiając się, co było z nią nie tak. Była ładna, musiała to przyznać, nawet jeśli nie każdy tak uważał. Miała duże, brązowe oczy, a jej jasnobrązowe włosy sięgały jej prawie pośladków. W szarym swetrze i czarnych spodniach wyglądała zwyczajnie, ale wyjątkowo dobrze. Dlatego tym bardziej zastanawiała się, dlaczego niektórzy uważali ją za brzydką.

Chociaż właściwie, czy jej starzy znajomi ze szkoły naprawdę sprawiali, że popadała w kompleksy?

Ilaya odgoniła od siebie myśli o ludziach, z którymi nie chciała mieć już nigdy więcej kontaktu, po czym wyszła z łazienki, kierując się z powrotem do sali, gdzie zostawiła resztę. Weszła tam jak do siebie, nie zwracając na nich zbytnio uwagi. Widziała jednak ich spojrzenia, dlatego uniosła brew ku górze, zerkając po całej trójce.

- Co?

- Ty dzisiaj grasz, czy ja mam? - spytał mężczyzna, chcąc po prostu wiedzieć, na co się przyszykować.

- Nie mam tu nic więcej do roboty. Mogę zagrać, dla mnie to i lepiej. - odpowiedziała od razu Ilaya, wzruszając ramionami i siadając przy pianinie.

Marcus zerknął na swojego brata z uśmiechem, dostrzegając, że ten obserwował poczynania Ilayi jak zahipnotyzowany. Sam podziwiał dziewczynę za to wszystko, co robiła, ale nie był tym tak zafascynowany, jak jego bliźniak. Wiedział od dawna, że Martinus czuł do Ilayi coś więcej i wielokrotnie namawiał go, by jej o tym powiedział. Sam nie wiedział, dlaczego chłopak nie chciał tego zrobić. Rozumiał, że nie chciał zniszczyć ich wieloletniej przyjaźni, ale czy nie chodziło o to, by ryzykować?

- Powiedz jej w końcu. Coraz częściej patrzysz na nią maślanymi oczami. - mruknął cicho, dźgając go łokciem w żebra, by zwrócić na siebie jego uwagę.

- W życiu jej tego nie powiem. Nie chcę tego wszystkiego niszczyć, ona i tak została sama, nie będę dokładać jej zmartwień. - westchnął Martinus, za wszelką cenę starając się nie spojrzeć na omawianą dziewczynę.

She's unforgettable Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz