Jeśli istniało coś takiego, jak odgórnie narzucony pech, to dziś zdecydowanie nie był mój dzień. Żaden znany mi kalendarz nie wskazywał święta, jakie należało celebrować, a mimo to tuż po śniadaniu w ogromnej rezydencji zostałam w zasadzie sama. Fakt, nie domagałam się, by ktokolwiek nade mną wisiał, jednak dotychczas zawsze, ale to absolutnie zawsze przebywał tu ktoś, z kim mogłam zamienić bodajby słowo. Aż do dziś.
Nie lubiłam skupiać na sobie nadmiaru uwagi ani nie chciałam w żaden sposób ograniczać siostry, dlatego gdy spytała czy nie pogniewam się, jeśli wybędzie z Valegorem i dziećmi na cały dzień, odparłam negacją. Kazałam siostrze nie patrzeć na mnie i skorzystać, skoro nadarzyła się okazja, by wspólnie spędzili kilka godzin.
Rozumiałam ją doskonale. Rey też dysponował ograniczoną ilością czasu, gdy byliśmy parą, a przecież dopiero uczył się na stanowisko dyplomaty. Szwagier z kolei rządził planetą, więc jako władca z pewnością posiadał ogrom obowiązków, a żona i bliźniaki magicznie nie znikali, gdy był niedyspozycyjny.
Sądziłam jednak, że brak Claudii oraz dzieci nie będzie problemem. Oprócz nich mieszkała tu jeszcze pokaźna grupa osób. Dathmara z Nerem, Deshay oraz Lemi zaliczali się do stałych bywalców posiadłości. Nawet teściową siostry widywałam niemal każdego dnia, gdyż od narodzin bliźniaków prawie się tutaj wprowadziła. Tymczasem dziś też każdy z nich poczynił plany.
Różowoskóra przyjaciółka Claudii niespecjalnie obnosiła się z zamierzeniami, mimo to pojęłam z kontekstu zachowania oraz rozmowy z Nerenettem, że chcieli wykorzystać fakt, iż jednocześnie otrzymali dzień wolny od powinności. Zwykle oboje byli zabiegani, widując się chyba głównie wieczorami oraz nocą. Może bladym świtem. W końcu jako para zajmowali wspólną sypialnię, choć obiło mi się o uszy, że pierwszy doradca Irdium myślał o zmianie lokum na większe oraz bardziej prywatne.
Lemi otrzymała ponoć zadanie specjalne od swojego ojca. Znałam ją już odrobinę, więc bez większego problemu rozpoznałam, że nie pałała entuzjazmem na myśl o jego wykonaniu. Już podczas kolacji milczała, mieszając smętnie w talerzu i spoglądając tu bądź ówdzie niewidzącym wzrokiem. Wiedziona ciekawością spytałam sam na sam, o co chodzi, ale nie mogłam ciągnąć jej za język, zaś chyba pierwszy raz Lemi zwyczajnie nie była skora do rozmów.
Królowa matka wybyła na Lemyrthię. Uznała, że skoro jej syn wreszcie zamierzał poświęcić więcej niż kilka ulotnych momentów córci oraz wnukom jak przystało na głowę rodziny, ona nie będzie zawadzać. Zresztą wnuków miała tyle, iż spokojnie mogła przebierać. Cały lemyrthiański rok bez trudu podzieliłaby na każdego krewniaka i praktycznie nie musiałaby wcale nocować w domu. Szczególnie że Random zdecydował się pędzić żywot w samotności.
Deshaya natomiast wcięło. Zielonego pojęcia nie miałam, gdzie ani z kim, ale przepadł jak kamień w wodę. Nawet na śniadaniu się nie pojawił, choć często jadał z nami, a przynajmniej spędzał czas przy stole. Odpowiadał za bezpieczeństwo Claudii i brzdąców, psiocząc przy tym nieraz, że na niańkę się nie trudnił. Cóż, mówić mógł wiele, ale wzrok często uciekał mu na te urocze berbecie. Z kolacji natomiast wyszedł, wstając od stołu z markotnym, nieodgadnionym dla mnie wyrazem twarzy, przebąkując życzenia udanego wypoczynku.
Zostałam więc sama jak palec, choć i ten posiadał zgraję kolegów. U każdej ręki i stopy przynajmniej ja miałam po pięć, ale sporo humanoidów także dysponowało więcej niż dwoma lub trzema palcami u dłoni.
Początkowo próbowałam wysiedzieć w pokoju, ale czas mijał, a ja nudziłam się gorzej od ziemskiego mopsa. Podjęty później kontakt z lady Moiel spalił na panewce, nie ubarwiając bodajby kilku drogocennych minut. Znudzona i zupełnie pozbawiona koncepcji na spędzenie miło dnia, ruszyłam na miasto, zapowiadając służącej, że wrócę przed wieczerzą.
CZYTASZ
Między gwiazdami. Zbiór opowiadań.
Chick-LitNic co dobre, nie trwa wiecznie... ponoć. Co jeśli to nieprawda? Wierutne kłamstwo wymagające korekty? Nic nie weryfikuje lepiej niż samo życie... i jego bohaterowie. Między nimi kiedyś zapłonęła iskierka, wzbudzając pożar uczuć bądź spalając dos...