Moje życie zawsze było dla mnie problematyczne.
Dla Cassandry Jefferson zawsze wszystko było problematyczne.
Odkąd skończyłam czternaście lat los nieustannie płatał mi figle.
Jednak jak za dotknięciem magicznej różdżki wraz z osiągnięciem pełnoletności, wszystko zaczęło podążać we właściwym kierunku.
Czy jakaś klątwa została ze mnie zdjęta?
Nie wiem. Naprawdę nie mam pojęcia.
Kiedy życie zaczęło iść w dobrym kierunku, miałam wrażenie, że sprowadzało mnie to do piekielnych czeluści niczym u Dantego.
Nie mogłam przyzwyczaić się do myśli, że zacznę zwyczajnie i prosto żyć bez żadnych dziwnych zawirowań. Budziłam się bez większego celu niż pójście do pracy.
Cholernie mnie to męczyło, ponieważ rutyna była ostatnią rzeczą, którą chciałam mieć. Można o mnie powiedzieć różne rzeczy, pewnie teraz przyjdzie wam do głowy "jesteś niewdzięczna", ale mijacie się z prawdą. Mam karierę, apartament na Manhattanie i znajomych. Wszystko czego kobieta w moim wieku może zapragnąć. Jednak linia stała nie zadowalała mnie w pełni, tak jak ta która nie jest monotoniczna.Tutaj przerwałam mój wywód i zamknęłam program do pisania. Była 22.00, a mi nie spieszyło się wracać do pustego mieszkania. Wyłączyłam laptop i schowałam go do torebki.
Moje biuro jak na naczelnego redaktora było małe ale dość przytulne. Przynajmniej tyle miałam z pracy. Stos dokumentów wydawniczych, który przez ten dzień tylko się powiększał schowałam do szuflady, by zająć się tym jutro.Dźwięk wypadku samochodowego, krzyczących ludzi, jakiejś imprezy, rozbitych szklanych butelek. Wysłuchałam się w głosy miasta, kiedyś mnie to uspokajało.
Czym prędzej zgasiłam światło i przekręciłam klucz. Zawsze zostawałam po godzinach by pisać. To była chyba teraz jedyna rzecz, dzięki której zachowywałam porządek w swoich myślach.
∞
Dźwięk kropli stukających o szybę obudził mnie nad ranem. Wpatrywałam się bezczynnie w sufit, aż do moich uszu dobiegło wibrowanie mojej komórki.
Whatsapp: Jedna nowa wiadomość!
Kto o trzeciej nad ranem do mnie pisze? Pomyślałam i szybko kliknęłam w powiadomienie.
Charles La Mesa: Nicholas wraca z Europy.
To zbyt mało powiedziane by ta wiadomość mnie zaskoczyła, poczułam się jakbym tonęła na wodach Oceanu Spokojnego. Jednak zdołałam odpisać.
Cassandra Jefferson: I co mam zrobić z tą informacją?
Charles La Mesa: Mój brat nie wie, że wyjechałaś z miasta.
I w tym momencie cały mój świat runął.
Natychmiast do niego zadzwoniłam.- Minęły cztery lata.- Powiedziałam tracąc kontrolę nad własnymi emocjami.
- Cassandra, co miałem mu powiedzieć?
- Gówno, Charles. Cokolwiek.
- Jak przyjedziesz to wszystko ci wytłumaczę.- Rozłączył się, poznałam po jego głosie, że był roztrzęsiony.
Nawet nie brałam pod uwagę innej możliwości. Musiałam jechać do Monterey.
Musiałam jechać do Monterey.
Musiałam jechać.
Musiałam.Słowa odbijały się echem w mojej głowie aż do wschodu słońca, w końcu zaczęło się lato. Noce robiły się krótsze, a dni dłuższe.
Nie przyszłam dzisiaj do pracy. Wyciągnęłam za to swoją starą walizkę z szafy i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, a wśród nich małe srebrne pudełeczko. Zatrzymałam na nim wzrok i myśli na dłużej, ale podjęłam decyzję o spakowaniu go. W końcu to pamiątka po życiu dla jego życia. Przynajmniej on tak to nazwał.Za dwa dni lecę do Kalifornii. Czy naprawdę jedna wiadomość o powrocie mojego najlepszego przyjaciela z młodzieńczych lat potrafiła mną tak wstrząsnąć? Myślałam, że dawno pogodziłam się z losem, który wyczarował dla mnie świat.
Jednak ku mojemu zaskoczeniu niewidzialne ściany, które postawiłam wokół siebie nie były tak trwałe jak myślałam.Wieczorem zadzwoniłam do Lucy Carter. Mojej najlepszej przyjaciółki. Opowiedziałam jej wszystko z pominięciem wątku o Nicholasie i jego niewiedzy o moim wyjeździe.
- To wspaniale! Wiesz za dwa dni rozpoczyna mi się urlop, niby miałam plany, ale miałabyś wolne miejsca w samolocie dla twojej najlepszej przyjaciółki? - Zapytała, a ja pokręciłam do siebie głową.
- Miałam cię w sumie zapytać, czy byś nie chciała jechać ze mną, ale skoro sama wyrażasz taką inicjatywę to pewnie. Z tego co wiem, można jeszcze kupić bilet. Wzięłam urlop na ostatnią chwilę, ale kto mi zabroni. Spotykamy się na lotnisku! Buziaki, słońce. - Powiedziałam i szybko się rozłączyłam. Przemyślałam jeszcze chwilę moją decyzję.Zrobiło się ciemno, a kiedy zapada zmrok, ukryta ciemność staje się łatwiejsza do przyjęcia.
🌊🌊🌊
Miłego czytania!
Będę wdzięczna za pomoc i konstruktywną krytykę. Mam nadzieję, że lektura nie jest cierniami dla oczu <3
CZYTASZ
Kiedy zapada zmrok || #1
Romans★★★★★ Kiedy zwykłe wakacje z przyjaciółką u dawnych znajomych zamieniają się w horror. ★★★★★ Stan Kalifornia, wybrzeże oceanu, słońce i spokój. O tym marzyła Cassandra, by odetchnąć od codzienności naczelnej redaktorki drugorzędnego magazynu o życ...