ROZDZIAŁ 1

96 18 215
                                    

JEŚLI NIE DOSTALIŚCIE POWIADOMIENIA, WCZEŚNIEJ JEST PROLOG!

Ilość wyrazów: 2780

⛔: terroryzm, ciąża, niedojrzały facet, księżniczkowe podejście do życia

MEDIA: France Gall - "Pense a moi" 

Kawiarnia Mon Chéri znajdowała się  w dość szerokim centrum Moskwy. Cała starówka słynęła jako świetna atrakcja turystyczna dzięki zachowanej w nienaruszonym stanie architekturze sprzed trzeciej wojny. Gmachy rządowe i ich najbliższą okolicę chroniono bowiem tarczą antynuklearną, a walki obronne, które toczyły się w mieście, nigdy nie doszły do jego serca. 

Dziewczyny mijały budynki pomalowane na pastelowo, ozdobione kolumnadami, portykami, dużymi oknami. Jakże różne od stalowych piętrowców bez żadnych zdobień, jakie można było znaleźć po drodze z ich dzielnicy.

W jednym z takich niewysokich, lecz dyskretnie eleganckich budynków ze spadzistym dachem, powstałych w czasach, gdy Fiodor Dostojewski tworzył postać Raskolnikowa, funkcjonowała kawiarenka. 

W środku mieściło się raptem dwadzieścia stolików, ale Mon Chéri i tak słynęło z doskonałej jakości ciast i lodów, więc nierzadko można było dostrzec tam osobistości z pierwszych stron portali internetowych, które szukały odrobiny spokoju w tym kameralnym, nieco ukrytym od głównej ulicy miejscu. Właściciele dyktowali szalenie wygórowane ceny, nawet jak na tę lokalizację, co tłumaczyli sprzedażą nie tylko produktu, lecz również atmosfery.

***

Irina była wysoką jasną blondynką o długich, prostych włosach i piwnych oczach. Mimo lekko pucołowatej twarzy mogła być uważana za atrakcyjną. Jej zgrabna sylwetka świetnie prezentowała się w zielonym topie i dopasowanych dżinsach. Z przodu widniał biały fartuszek z logo Mon Chéri: filiżanką kawy z unoszącą się nad nią parą. Baristka właśnie miała nałożyć na porcelanowy talerzyk pokaźny kawałek biszkoptu przetykanego śmietankowym kremem i ozdobionego bezą. Robiła to już milion razy. 

Ale tym razem ciastko wylądowało na podłodze, tuż przy czarnym pantofelku. Irina zdążyła tylko rozpaczliwie brzęknąć metalową łopatką o spodeczek. Otyły jegomość z końca sali nerwowo zaszurał krzesłem, chcąc zobaczyć, co sprowokowało ten hałas. Nie mógł dojrzeć wiele, bo znajdował się za daleko, jednak wywnioskował, że to widocznie nic groźnego.

Grigor siedział na niskim krześle za ladą, tuż obok Iriny. Był dość przystojnym czarnowłosym chłopakiem. Zazwyczaj przyrządzał kawę. Teraz patrzył tępo w biszkopt na podłodze.

— Nie usunę ciąży. To moje ostatnie słowo – wyszeptała Irina.

Grigor rozłożył dłonie. Już nie wiedział, co ma mówić, żeby ona wreszcie zrozumiała, że dziecko urodzone w tym momencie zepsuje im całe życie.

— Przez kilka miesięcy będę mogła normalnie pracować. Możemy wynająć pokój gdzieś na obrzeżach, będzie taniej. Na uczelni stracę rok, ale z drugiej strony, kiedy zacznę szukać poważnej pracy, będę już miała dziecko w przedszkolu. Tobie to i tak nic nie zmienia.

Jemu zmieniało to tak naprawdę wszystko. Wyobraził sobie krzyki niemowlaka w nocy, kiedy trzeba się uczyć do sesji, smród pieluch w małym pokoju, konieczność wyprowadzki na przedmieścia zamieszkane głównie przez obdartych ludzi zza Uralu i jakichś Czeczenów, no i wreszcie transformację seksownej dziewczyny w wiecznie zajętą dzieckiem, naburmuszoną babę. Z niekończącym się bólem głowy, niedającą się dotknąć, grubszą o dziesięć kilo. Z pochwą rozszerzoną po porodzie. To było niesprawiedliwe. Koniec młodości nadszedł jego zdaniem za szybko.

Porwanie na planecie Z | ZOSTAŁA WYDANAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz