Pov: Violets Grover
- Viol, czekaj! - usłyszałem za sobą.
Nie zatrzymałem się, a wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej przyspieszyłem kroku. Nie miałem ochoty z nim teraz rozmawiać.
No Jezus, ta jego zazdrość jest już chora! Do cholery, nie mogę nawet mieć przyjaciół, bo ktoś albo mnie 'podrywa', albo ja 'zdradzam' Matthew. No cholera jasna, ile można!
- Viol! - powtórzył, będąc coraz bliżej mnie. - Viol, kurwa - warknął, chwycił boleśnie moje ramię i brutalnie odwrócił mnie przodem do siebie. - O co ci chodzi? - spytał, niby troskliwie, jednak w jego tonie dało się usłyszeć irytację.
- O co? - prychnąłem, wyrywając się z jego uścisku i cofając się o krok. - O twoją zazdrość, Matthew - wycedziłem przez zęby, wytykając go palcem. - Myślisz, że to jest normalne?! Nie, nie jest - odpowiedziałem za niego. - Więc albo się zmieniasz, albo z nami koniec - zagroziłem.
- Co? - spytał retorycznie, uśmiechając się rozpaczliwie. W zasadzie... Ten uśmiech wyglądał psychopatyczne. - Żartujesz... Prawda? - mruknął z nadzieją w oczach, podchodząc do mnie o krok.
- Nie, nie żartuje - odpowiedziałem stanowczo.
- Kochanie, zrobię dla ciebie wszystko... Dobrze o tym wiesz... - położył swoją dłoń na moim policzku. - Nie mów nawet takich bzdur, nie poradzę sobie bez ciebie - patrzył na mnie tym swoim... Czarującym wzrokiem.
- Matthew, nie raz takie coś od ciebie słyszałem... - mruknąłem, odwracając wzrok, by nie dać się znowu uwieść jego oczom.
- Wybacz mi, proszę... To się więcej nie powtórzy - powiedział, drugą dłonią chwytając moją twarz, a następnie odwrócił ją tak, bym na niego spojrzał. Już ten ruch sprawił, że zrobiło mi się cieplej na sercu.
- ...Obiecujesz?... - spytałem, wtulając policzek w jego dłoń. Za cholerę nie byłem pewny, czy robię dobrze...
- Oczywiście, że tak. Dam sobie głowę uciąć - dał mi krótkiego całusa w czoło, na co cicho zachichotałem.
- Niech ci będzie... - szepnąłem, uśmiechając się szeroko.
Szlag, ma nadzieję, że tym razem naprawdę się zmieni... Szóstej szansy nie dostanie!
No chyba, że znowu użyje tych swoich oczek...
⛥⛥⛥ ༘
Sobota. Cholera, jak ja nienawidzę tego dnia. Po prostu nie da się wyrobić! Jest taki ogromny ruch w kawiarniach... Na moje nieszczęście, ja pracuję właśnie w jednej.
Biegałem od jednego stolika do drugiego, co chwilę słyszałem tylko "Viol", "Viol" i "Viol"
- Viol! - zawołała jedna z baristek. Mimo, że dziewczyna ma głośny głos, ledwo usłyszałem ją w tym rumorze.
Natychmiast zaprzestałem rozmowy z klientem, przeprosiłem i czym prędzej uciekłem.
Nienawidzę rozmawiać z obcymi mi ludźmi... Ta praca chyba nie jest dla mnie odpowiednia.
- Tak? - spytałem krótko, podchodząc do mojej koleżanki.
- Cappuccino do stolika dziewięć, expresso do siódemki, dwa razy sernik i dwa razy ciepła czekolada do dwójki - powiedziała na jednym wdechu, podając mi tacę wyłożoną jedzeniem i napojami.
Nic nie mówiąc odebrałem tace i ruszyłem rozdawać zamówienia w odwrotnej kolejności jaką mi podano.
Podchodziłem i odchodziłem od stolików z niemrawym "smacznego".
CZYTASZ
Fucking Fate {𝐵𝑜𝑦𝑠 𝑙𝑜𝑣𝑒}
RomanceViolets Grover jedzie ze swoim chłopakiem w odwiedziny do jego kuzyna. Gdy jednak przekracza próg mieszkania... Miłość od pierwszego wejrzenia? -------------- Historia w zasadzie oparta na faktach, zmieniłam jedynie płeć, imiona i nazwiska. Pewnie...