Zabawa z ofiarą | 1

46 5 2
                                    

Ocucona, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody, uniosłam sukienkę i łapiąc wiaderko, zaczęłam uciekać.

Przebijałam się przez gałęzie, które raniły moją skórę. Księżyc był już zupełnie na niebie. W lesie słyszalam warkot, szamotaniny, śmiechy, wycie wilka.

Ze łzami wbiegłam do wioski, a zaraz po tym do mojego domu. Wpadłam tam z trzaskiem drzwi i głośno oddychałam. Osunęłam się zmęczona po drzwiach.

Babcia wstała z fotela i podpierając się na lasce, podeszła do mnie najszybciej jak potrafiła.

W mojej głowie było słabo, a w myślach widziałam tylko jego.

-Dziecko... - Złapała się nagle za buzię w szoku. Poszłam za jej wzrokiem. Strużka krwi zdążyła wyschnąć, a dwie dziury się zasklepić. - Spotkałaś wampiry. - Stwierdziła od razu. Przeżegnała się i złapała za różaniec. - Azaleo, oni zmienili cię w potwora - wypłakała.

-B-babciu... To wciąż ja. Twoja Azalea - wypłakałam i przetarłam oczy. Spojrzałam na wierzch dłoni.

Krew.

-Nie, dziecko. Musisz uciekać stąd. Gdy wieśniacy się dowiedzą, spalą cię na stosie. - Szybko podeszła do komody i zaczęła wypychać torbę moimi rzeczami. - Nieważne kim lub czym jesteś... Jesteś moją małą wnusią. Nie dam cię spalić na stosie. Idź, póty twoja rana się nie zagoi. Idź, póty nikt cię nie widział. Idź, póty nie znajdziesz innej wioski. Nie mów nikomu, co się stało. - Złapała za materiał i namoczyła go w wodzie z wiadra. Przemyła moją ranę i spojrzała w moje oczy. - Spotkałaś swojego przeznaczonego. To niesamowite - przyglądała mi się.

-Babciu, skąd to wiesz? - Zapytałam zdziwiona. Niepewnie zaczęłam się przebierać w czystą suknię.

-Widzę twoją aurę. Widzę twoje oczy. Twa aura zmieniła barwę. Na mroczną. Pachniesz śmiercią, Azaleo. Twój przeznaczony to krwiożercza bestia. Jesteś naszym ratunkiem. To ty sprawisz, że wampiry przestaną siać spustoszenie. Pogodzisz nas. Uciekaj, Azaleo. Babcia cię kocha - niepewnie ucałowała me czoło, jakby to miało znaczyć, że więcej się nie spotkamy.

-Jeżeli nie pogodzę naszych ras... Obiecuję, dopóki stąpam po tej ziemi, a me serce bije i ciało jest ciepłe, że wybiję wampiry co do nogi. Wszystkie. - Powiedziałam pewna siebie i przytuliłam babcię.

Wyszłam z domu. Tylko ze swoją torbą. Ni to myśli, gdzie się udać.

Wkroczyłam w las. Moja suknia lekko za mną powiewała.

Obietnica wyryła się w mojej głowie, niczym bym skrobała piórem po płótnie.

Muszę odnaleźć mojego przeznaczonego.

—•—

•Belial•

Trzymałem kelich z krwią w dłoni i mu się przyglądałem.

Odkąd spróbowałem krwi Azalei, nic już mi nie smakuje. Pragnąłem więcej. Pragnąłem jej.

-Panie... - ktoś zapukał do mojej komnaty. Machnąłem ręką, a drzwi się otworzyły.

Odłożyłem kielich i wstałem od biurka.

-Abalamie. - Kiwnąłem głową, na znak, by mówił.

-Czuć ją pięćdziesiąt kilometrów od zamku, Królu. Jest ranna. Jednak szybko się przemieszcza. Problem jest w tym... Że niedługo wejdzie na terytorium wilkołaków i strefę watahy Williama. Czy mam wezwa... - Machnięciem ręki przerwałem mu.

Podszedłem do ogromnej szafy i narzuciłem czarny, długi płaszcz.

Uśmiechnąłem się kącikiem ust.

Płacz Ciszy | Król WampirówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz