Walka za słuszną sprawę | 6

23 2 0
                                    

—•—

Gdy wrota się przede mną otworzyły, powoli weszłam do środka. Cała sala ucichła, a jedynym dźwiękiem mi towarzyszącym był stukot moich butów.

Wszystkie czerwona ślepia przeniosły się na mnie. Wampiry siedziały przy ogromnym stole, napawając się kielichami z krwią.

Belial powoli wstał, odsuwając od siebie krzesło. Zeskanował wzrokiem moją suknię, która delikatnie ciągnęła się za mną na ziemi.

Powoli wyciągnął do mnie bladą dłoń. Pewnie ją przyjęłam, a ten odsunął dla mnie krzesło i pozwolił mi usiąść.

-Długo na ciebie czekaliśmy, Azaleo - mruknął niezawodolony, zasiadając na swoim krześle.

-Jaśnie pan raczy mi wybaczyć, służki musiały doprowadzić mnie do porządku - uśmiechnęłam się lekko. Bawiło mnie to, jak go nazwałam.

Ten wywrócił oczami i sięgnął po kielich.

-Uważaj na słowa. Ci wszyscy tutaj zebrani jeszcze cię nie zaatakowali przez moje rozkazy - rozejrzał się po sali. Przejechałam wzrokiem po wampirach. Rzeczywiście, patrzyli na mnie, jak na potwora. A to oni byli krwiopijcami.

Ironia losu.

-Panie, mamy wiadomości, że... - Belial od razu przerwał Naberiusowi, unosząc dłoń.

-Naberiusie, proszę. Przy ludziach nie przystoi - przeniósł leniwie wzrok na mnie. - Chcesz zostać naszą przekąską? - Zapytał, powoli podchodząc do mnie. Złapał moje włosy w dłoń i przeczesał je palcami.

-Królu, to naprawdę, wa... - Niespodziewanie Belial znalazł się przy Naberiusie i uniósł go do góry, trzymając za gardło. Pomachał wskazującym palcem na boki.

-Mówiłem ci, cisza - odrzucił chłopaka na bok, jakby był szmacianą lalką. - Śmiertelnicy nie muszą nic wiedzieć - spojrzał na mnie z wyższością.

Wywróciłam oczami. Tyran.

-Wataha Williama tutaj przybywa! - Krzyknął nagle Naberius, łapiąc się za gardło.

Król stał, jak słup soli. Po chwili zobaczyłam w jego oczach błysk i jak na jego buzię wpływa uśmiech. Zacisnął usta, żeby się nie roześmiać.

Powoli odwrócił się do Naberiusa i rozłożył ręce.

-A więc mamy gości - rzekł ze stoickim spokojem.

Drugi wampir uniósł brwi.

-Azaleo, idź do swojej komnaty - mruknął, stojąc plecami do mnie, gdy ubierał swój długi płaszcz.

-Nie zjadłam jeszcze śniadania - wymamrotałam, biorąc do ręki świeżo upieczoną bułkę i kiść winogron.

-Azaleo - powiedział twardym głosem i rzucił mi mordercze spojrzenie przez ramię.

Wywróciłam oczami i wepchnęłam sobie do buzi parę winogron, przy okazji zabierając coś do zjedzenia w komnacie.

Przy wyjściu Yvette uśmiechnęła się do mnie i podała mi swoje ramię, prowadząc mnie do mojej sypialni.

-Nie przejmuj się - poklepała mnie po dłoni, gdy weszłyśmy do pomieszczenia. - Po prostu tutaj poczekaj - szybko poprawiła moją poduszkę i wyszła.

—•—

Belial.

Wszystkie wampiry wyszły przed zamek. Rozłożyłem ręce, szeroko się uśmiechając.

-Williamie, jak miło cię widzieć - ukłoniłem się, a reszta wampirów zrobiła to samo.

-Moje wilki widziały cię z człowiekiem. To jest zdrada rasy, Belialu. Grozi ci za to śmierć - warknął, a reszta piesków łypała na mnie wzrokiem.

Płacz Ciszy | Król WampirówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz