23.

832 66 1
                                    

- Co!? - krzyknął na cały dom zdziwiony i chyba wściekły... Ale co bym mu się dziwiła? Przecież jego własna dziewczyna ukryła fakt, że została zaatakowana przez dwumetrowego wilka w lesie, gdy była noc. Heh, ja bym tak samo zareagowała.

- Nie martw się. Nie był groźny. Można powiedzieć, że wygrałam. - nalałam sobie ciepłą herbatkę o zapachu truskawki do kupka i upiłam łyczka.

- Dlaczego mi wczoraj nie powiedziałaś? - wściekł się...

- Powiedziałam teraz, bo wczoraj wieczorem się upiłeś. - na te słowa lekko się wzdrygnął.

- To dlaczego nie dzisiaj rano? - spróbował się jakoś usprawiedliwić.

- Bo teraz sobie przypomniałam. - wzięłam gryza bułki. Ale dobra ta szynka...

Tom zamierzał coś jeszcze powiedzieć, ale chyba zmienił zdanie. Na chwilę zasłonił twarz w dłoniach, a następnie popatrzył się na mnie powarznie. Połknęłam głośno chleb.

- Obiecaj mi, że o takich rzeczach będziesz mi mówiła wcześniej.

- Obiecuję...

- Dobrze. Powiedz... wiesz dlaczego Cię zaatakował? - chwilę się zastanowiłam.

- Powiedział, że była to była jego misja, że chciał mnie zabić. - na te słowa Tom zareagował ściśnięciem pięści.

- A wiesz kto go nasłał?

- Nie. Nie chciał już dalej mówić, ale kiedy odchodził nazwał mnie Czarnym Wilkiem.

- Kim? - chyba się przesłyszał.

- Czarnym Wilkiem. To o nim była przepowiednia. Nawet we śnie mnie tak nazwano... A o tym śnie i co było dalej opowiem Ci później. - dalej już nie rozmawialiśmy.

**********

Szliśmy przez korytarze szpitala w mieście. W powietrzu można było czuć płyny dezynfekujące oraz chlor, a białe ściany oślepiały moje wrażliwe oczy. Kiedy przyzwyczaiłam się do czystej bieli mogłam przestać ściskać kurtkę Toma. Jednak nadal go nie puściłam, bo wciąż w mojej głowie krążyły wspomnienia związane z tym szpitalem. Pierwszy raz tu przyszłam kiedy moja noga krwawiła po spotkaniu ze szkłem. Kolejna była u okulisty, ponieważ ktoś niechcący wsypał mi środek przeczyszczający do oka. Kolejne były bardziej niespodziewane i bardziej okrutne dla mnie.

Nagle stanęliśmy przed pokojem 403. Tom delikatnie przekręcił klamkę i wszedł do środka, a ja za nim. Zerknęłam na pokój. Ściany koloru miodowego, podłoga obłożona kremowymi kafelkami. Po prawej stronie stała szafa, umywalka i półka, na której stały książki, gazety i jakieś gumy do żucia. Na przeciwko drzwi było okno zasłonięte białymi firankami. Po lewej stały dwa szpitalne łóżka. Jedno było azścielone, a drugie było zajmowane przez starszą osobę. Staruszek leżał z odwróconą głową w kierunku okna.

- Dzień dobry. - powiedział od razu Tom, kiedy weszliśmy do środka. Puściłam rękę chłopaka. Staruszek nie odwrócił się.

- Tom... on nie słyszy za dobrze. - zapomniałam mu wspomnieć wcześniej... Podeszłam do jego łóżka trzymając ciągle w dłoni moją torbę.

- Dzień dobry panie Bernardzie. - odwrócił głowę w moją stronę, a na jego twarzy pojawił się miły uśmiech.

- Ach dzień dobry Sophie. Dziękuję, że mnie odwiedziłaś. - także się uśmiechnęłam. Zerknęłam na Toma, który patrzył się na mnie i na staruszka.

- Panie Bernardzie to jest Tom, mój chłopak. - ostanie zdanie wypowiedziałam bez żadnych rumieńców, czy zająknięć. Ale było blisko. Chłopak uśmiechnął się i podszedł do nas bliżej.

Krew PrawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz