25 & 26 maja | Kryzys psychiczny

1 0 0
                                    

Hej. Myślałam, że weekend przejdzie mi miło, bo nie miałam nauki na przyszły tydzień. Jednak niestety tak się nie stało. Przez te dwa dni nasłuchałam się od rodziców, że jestem gruba, że nic mi się nie chce itd. Ale dzisiaj mnie dobili. Poszłam do kościoła z babcią na 9. Msza trwa u nas zazwyczaj 45 minut, ale dzisiaj proboszcz się rozgadał na kazaniu, więc wyszłyśmy o 10, ale babcia jeszcze chciała iść po ciasto, więc towarzyszyłam jej. W międzyczasie dostałam telefon od matki, która zaczęła na mnie krzyczeć, że gdzie ja jestem, bo oni już wyjeżdżają z domu do drugich dziadków i przecież się umawialiśmy, że od razu, jak przyjdę z kościoła, to pojedziemy. Ja tego nie wiedziałam, ale spokojnie jej chciałam wyjaśnić, że tylko kupimy to ciasto i przyjdę. A ona na to, że ją to nie obchodzi.

Ostatecznie złapali mnie i w aucie mi się dostało, że to przecież matka jest ważniejsza od babci i że przeze mnie obiad będzie później.

To, co w sumie napisałam, może nie brzmi tak poważnie i nawet, jak ja to czytam, brzmi łagodnie, ale niestety, dawno nie nakrzyczeli na mnie tak mocno. Nie wiedzą, że na mnie to działa bardzo źle. I pisząc to, mam łzy w oczach. Przez ostatni okres nie czułam się idealnie dobrze, ale nie miałam złych myśli. Teraz mam ochotę coś sobie zrobić. Jednak uspokajając, nie zrobię tego, bo nie mam tyle odwagi. Nie chcę też zostawić osób, na których mi zależy. Czuję, że za chwilę rozpadnę się na kawałki. I że powrócę do tego, co myślałam, że zostawiłam w tyle.

--------------

Bardzo przepraszam za taki smutny rozdział, ale musiałam gdzieś to wyznać. O nic nie proszę. Do następnego.

Roztrzepane Wizje | Rok 2024Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz