VI. Psy ochronne

2 0 0
                                    


Kurwa ja oszalałem.

Co się dzieje?!

Adam mnie całuje.

Jego usta na moich były czymś czego się nie spodziewałem. Nie mogłem zrozumieć co się dzieje. Przecież to Adam. Homofob. Jak on może mnie całować. Pachniał wódką, wodą po goleniu  i papierosami.
Nie podobało mi się to. Nie chciałem by pierwszy pocałunek był... bez mojej woli.

Odepchnąłem go a przynajmniej postarałem się. Mimo iż to trwało tylko kilka sekund poczułem się jakby to dłużyło się w nieskończoność. W końcu widziałem w jego oczach że... zrozumiał co robi.
- Kurwa ja... ja... - wyglądał jakby wytrzeźwiał. Gdyby nie to co się stało, nawet chciało by mi się śmiać z tej miny. Ale...
- Odejdź... - wydałem z siebie jedno słowo a on natychmiast się odsunął. Nie mogłem spojrzeć mu w oczy. To... nie okej co zrobił.
- Po prostu pomyślałem...
- Nie obchodzi mnie co pomyślałeś - odpowiedziałem patrząc na niego. - To... nie całuje się kogoś... to był mój... pierwszy...
Jego twarz która miała wcześniej tylko czerwony od alkoholu nos, teraz pożyczyła swoje barwy od całej rodziny obranych buraków.
- Przepraszam... - mruknął i spojrzał na drzwi salonu. Ruszył tam a ja go odprowadziłem wzrokiem. Gdy tylko zniknął zamknąłem się w łazience.

Ja pierdole... cały się trzęsę w środku. Co to miało być? Czy on jest homofobem? Gejem? Bi? Czy to ważne? On zrobił coś czego... kurwa on mnie pocałował. Spojrzałem w lustro i nawet się nie zorientowałem że płaczę. Dlaczego płaczę? Ze strachu? Ktoś mógł nas zobaczyć. Z tego że mnie dotknął...? Skradł mi pocałunek? A co jeśli to on... jest tym...
Daddyf.
Spojrzałem na telefon z nadzieją.

Daddyf: Ładnie ci w tych szortach. Co dziś ubrałeś dla tatusia pod spodem?

Patrząc na tą wiadomość zrobiło mi się niedobrze. Znów wróciły uczucia z jego pierwszych wiadomości. Kiedy wszystko było w granicy fikcji przecież byłem bezpieczny? Ale... jeśli Adam to Daddyf? Chciałby posunąć się o coś dalej?
Musiałem coś odpisać. Przecież muszę się upewnić... nie. Chłopaki mieli racje. Otwarte karty są dla nas potrzebne.

Ja: Czy to ty?
Daddyf: A kto inny?
Ja: Pytam czy to byłeś T Y!
Ja: Przed chwilą.
Ja: Czy to ty to zrobiłeś!?
Ja: Czy chciałeś zrobić mi coś więcej...
Ja: Dlaczego nie odpisujesz!?
Daddyf: Co się stało?

Kurwa. To nie on? Zgrywa się? Próbuje uniknąć odpowiedzialności? Przecież to nie tak że go teraz ścigam z ciążą.

Ja: Czy to ty jesteś Adamem?
Daddyf: To nie ja byłem Ewą.
Ja: To nie czas na to.
Daddyf: Adam ci coś zrobił...?
Ja: Tak.
Ja: Ale to nic.
Ja: Więc kim jesteś?
Ja: Imię mi wystarczy.

Usłyszałem zawieruchę. Tłuczone szkło i krzyk. Wyleciałem z łazienki i poleciałem do pokoju gdzie trwała impreza. Ale było po wszystkim.
Doszło do jakieś sprzeczki. Adam leżał na podłodze a... to był chyba Franek. Krystian go trzymał za ramiona.
- Kurwa chłopie co ci odbiło! - krzyczał nasz łysy sportowiec.
- Pokłóciliście się o dziewczynę czy co?
- Powiedział słowo za dużo o kimś! - warknął do niego Franek.
- Dobra dobra... - Adam podniósł się. Od razu otoczony przez wianuszek dziewczyn. Co one w nim widziały nie wiem. Nie był brzydki to prawda. Był ładny. Jego usta są miękkie. To one pomogły mu się podnieść. - Wybacz nie powinienem. Nie gniewam się o to. - wskazał na swoje oko.

- Co tu się stało...? - podszedłem do Łucji która była najbliżej. Wydawała się przerażona.
- To... po prostu stało się tak szybko... W pewnym momencie zaczęli rozmawiać i... Franek mu przywalił. Nie spodziewałam się tego po nim...
- ... - spojrzałem na Adama. Potem na Franka. Oboje ukradkiem spojrzeli na mnie. Tu zrodziło się coś... dziwnego.

- Co to za impreza by chłopaki sobie w mordy nie dali! - zawołała Marta klaszcząc - Ale następnym razem weźcie basenik z kisielem!
- I gołe klaty! - zawołała jeszcze jakaś dziewczyna. Widać to nie było nic... "dziwnego". Mimo iż Franek stał całą imprezę na drugim końcu pokoju niż Adam, nikomu to nie przeszkadzało. Formowały się grupy które co chwile się zmieniały. Ale czułem na sobie co chwile czyjś wzrok.

Najwięcej czasu spędziłem z Łucją. O dziwo, okazało się że lubimy te same dramy nie mówiąc o zespołach. Oboje słuchaliśmy KPopu, graliśmy w survivale i marzyliśmy o posiadaniu Switcha. Co najciekawsze, Łucja mieszska dwa przystanki odemnie! Miło było spotkać kogoś takiego. Jeszcze godzinę temu byłem kłębkiem nerwów bo mnie Adam pocałował... potem się pobili a potem... jakoś... starałem się o tym zapomnieć. Była jedna rzecz która dobitnie dawała mi powód do myślenia. Ale ja nie chciałem. Nie reagowałem na wibracje telefonu. Jeszcze nie teraz.

Wieczór jasno dawał o sobie znać. Wychodziło coraz więcej osób z imprezy. Ja też chciałem gdyby nie to... gdyby nie to że... sam nie wiem. Chciałem pogadać z Adamem, ale nie wiem czy powinienem. To, zareagowałem zbyt gwałtownie. Przecież był pijany a ja zachowywałem się jakby mnie zmusił do... wole nie kończyć.

Mogłem sobie wszystko uspokoić w głowie, gdy wyszła największa ilość pijanych, muzyka zmieniła się z rapu na rock. To było w dużo bardziej moich klimatach. Choć mnie kręcił bardziej odmiany wschodnie popu to co mogę powiedzieć.

Myślałem że ucieknę z tej imprezy jak najszybciej... jednak. Jestem.
Łucja siedziała na balkonie i popijała soczek. Ona na szczęście jak ja nie popierała alkoholu.
Adam nie pił już nic. Ale też nie rozmawialiśmy. Z Frankiem oprócz zwykłej gatki szmatki przed ich bójką też nie rozmawiałem. Im zostawało mniej osób, czułem jak atmosfera robi się bardziej nerwowa.
W końcu usiadłem na kanapie i spojrzałem na telefon.
- Już po ciebie dzwonią? - usłyszałem czyjś głos przy sobie - w takim stroju to niektórych córek nie puszczają a co dopiero... - to był Kuba. Usiadł obok mnie i od razu mnie objął. Nie romantycznie, ale tak jak się trzyma kumpla. Tak blisko też nie byliśmy, ale widać on uważał inaczej.
- Nie, sprawdzam ubera do akademiku. - skłamałem. Chciałem zobaczyć wiadomości.
- Ta jasne. A mi tu tramwaj jedzie. Staryyy nie musisz oszukiwać, widać taki laluś...
- Kuba. - usłyszeliśmy Adama który nie ukrywał swojego zdenerwowania.
- Adaaaś! Super imprezka ci wyszłaaa! - zaśmiał się patrząc na niego.
- No właśnie. W moim domu jest spokój, jasne? - warknął.
- Ale.
- J A S N E?
- Co się tak rzucasz, ja nic nie zrobiłem przecież? Chłopie, jak taki Franko cię ujebał w ziemie myślisz że ja cie nie?
Spojrzałem na Franka który wyjątkowo postanowił dołączyć się do rozmowy. Stanął przy Adamie i z góry spojrzał na siedzącego Kube.
- Lepiej się zamknij bo oboje będziemy zmuszeni cię. Usunąć.
- Ja...
- Ty lepiej idź jeszcze coś zjeść - odpowiedział Adam wskazując mu stół z przekąskami. Kuba wstał i odszedł mamrocząc coś pod nosem.

Wiadomo z jednym mógłby jeszcze zadzierać. Ale nie z dwoma. Z mojej prawej usiadł Franek a z lewej. Adam. Czułem się jakbym miał przy sobie dwa psy obronne które rzuciły by się do gardła każdemu. To było przyjemne. Czułem się jakbym miał psy ochronne. 

Ale wiem że będziemy musieli to przegadać.

Bo chyba nic nie rozumiem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 04 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

MaseczkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz