Rozdział 8.

165 14 3
                                    

Hejo! Dziękuję za każdą gwiazdkę, komentarz czy obserwacje!
Miłego czytania!!!


Noelle

Minął tydzień od tamtej nocy, a ja wciąż nie mogłam przestać myśleć o tym, co się wydarzyło. Każdego ranka, gdy budziłam się w swoim pokoju, miałam nadzieję, że to był tylko dziwny sen, coś, co mój umysł stworzył w półmroku basenu. Ale nie – to wydarzyło się naprawdę, a ślady tamtej chwili nie chciały się zatrzeć. Byliśmy jak dwa magnesy, które nagle zaczęły się przyciągać, ale nie do końca wiedziały, co z tym zrobić.

Cały tydzień mijaliśmy się na korytarzach domu, w kuchni, w salonie – wszędzie tam, gdzie los zdawał się nas wrzucać na siebie. Za każdym razem, gdy go widziałam, serce znowu zaczynało mi bić szybciej, a wspomnienie tamtej chwili wracało ze zdwojoną siłą. Każde spojrzenie, które wymienialiśmy, było krótkie, ale intensywne, jakbyśmy oboje próbowali coś sobie powiedzieć, a jednocześnie bali się to zrobić. Czasami miałam wrażenie, że jego oczy błyszczą, jakby chciał mnie zaczepić, powiedzieć coś sarkastycznego, ale zamiast tego milczał.

Przez cały tydzień nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Byliśmy jak dwoje obcych ludzi, którzy przypadkiem żyją pod jednym dachem, a jednak w powietrzu czułam napięcie. Każdego wieczoru, kiedy siedziałam w salonie z resztą naszych znajomych, jego obecność była jak cień w tle – nieprzyjemnie znajoma, ale i... ekscytująca. Wchodził do salonu i siadał na drugim końcu kanapy, celowo unikał mojego wzroku, choć czułam, że cały czas mnie obserwuje.

Gdy mijaliśmy się w kuchni, kiedy przygotowywałam sobie rano śniadanie, czułam, jak jego spojrzenie przebija mnie na wskroś, a ja starałam się zachować spokój, ignorując to mrowienie na karku. Było w tym coś dziwnie frustrującego.

Raz, kiedy natknęliśmy się na siebie w korytarzu, tak blisko, że niemal się o siebie otarliśmy, poczułam, jak jego dłoń lekko musnęła moją, zupełnie przypadkiem. Był to ledwie zauważalny dotyk, ale wystarczył, by przypomnieć mi o tym, co działo się tydzień temu. Serce mi zamarło, a ja zrobiłam krok do tyłu, niemal w panice. Spojrzałam na niego, a on odwzajemnił moje spojrzenie, tak intensywne, że przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. Potem po prostu przeszedł obok, zostawiając mnie z tym dziwnym, drżącym uczuciem.

Nie wiedziałam, jak długo ta cisza jeszcze potrwa, ale coś we mnie mówiło, że to tylko cisza przed burzą.

Cały tydzień na studiach minął mi jak w kalejdoskopie - pełen chaosu, nowych informacji i ciągłego biegu między wykładami. Od poniedziałku miałam wrażenie, że czas nabrał nowego, szybszego tempa. Pierwsze dni były trudne, przytłaczające wręcz. Nowe twarze, nowe sale, niekończące się listy zadań, które nagle zaczęły piętrzyć się jak wieża z klocków. Zajęcia z kryminologii były intensywne, każde słowo wykładowców wymagało maksymalnego skupienia.

Poznawanie nowych ludzi też było częścią tego szalonego tygodnia. Na każdym kroku ktoś zagadywał, dzielił się notatkami albo zapraszał na wspólną kawę. Na chwilę byłam przytłoczona tym nagłym zainteresowaniem, ale z czasem zaczęłam doceniać to poczucie wspólnoty, które tworzyło się między nami, studentami. Mimo że wszyscy byliśmy zagubieni i przepracowani, każdy znajdował chwilę na krótki żart czy wsparcie.

Środek tygodnia był najgorszy. Miałam dwa trudne zaliczenia i spędziłam trzy noce z rzędu, siedząc nad książkami do późna, z kubkiem kawy jako jedynym towarzyszem. Z jednej strony czułam wyczerpanie, ale z drugiej — satysfakcję. Każda kolejna godzina spędzona na nauce, każde wyzwanie, które udało mi się pokonać, tylko potwierdzało, że to jest to, co chcę robić. Czułam, jak rośnie we mnie determinacja.

Blissful SilenceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz