Rozdział 1

25 6 2
                                    

Pierwsza lekcja minęła spokojnie. Usiadłam obok jakiejś dziewczyny która nie odezwała się do mnie ani słowem i patrzyła tylko w telefon. Skierowałam się pod kolejną sale, gdzie jak zobaczyłam w elektronicznym dzienniku mam lekcje. Po krótkim szukaniu jej, zakończonym niepowodzeniem, spojrzałam znów w telefon, szlam tak przez chwilę upewniając się że dobrze spojrzałam na numer sali, kiedy na kogoś wpadłam. Ledwo utrzymałam się na nogach kiedy czyjeś drobne ręce pomogły mi ustać. Podniosłam szybko wzrok i zobaczyłam drobną dziewczyne. Niska brunetka w okularach.
- Bardzo cię przepraszam.
Wysapałam szybko, do przyjaźnie wyglądającej brunetki. Wyglądała jakbym mogła się z nią zaprzyjaźnić, więc zrobiłam idealnie pierwsze wrażenie. Japierdole...
- Spokojnie! Nic się nie stało! Nigdy cię tu nie widziałam, jesteś nowa?
Zasypała mnie pytaniami na co delikatnie i niezręcznie się uśmiechnęłam. Może nie wszystko jeszcze stracone i uda mi się zyskać jej sympatię, było by miło.
- Oh tak, jeśli mogłabyś mi pomóc byłabym bardzo ci bardzo wdzięczna. Szukam sali 2A ale nigdzie nie mogę jej znaleźć.
- Chodź zaprowadzę cię!- Dziewczyna złapała mnie pod ramię i zaczęła prowadzić w stronę, jak mniemam sali do której powinnam iść.- Nazywam się Rue, a ty? Skąd jesteś? Powiedz mi coś o sobie!
Jej pozytywna energia zaczęła na mnie wpływać, aczkolwiek wciąż czułam się niezbyt komfortowo.
- Clara, przyjechałam z Miami...- Zastanawiałam się co mogłam jej jeszcze o mnie powiedzieć.- Mieszkam jakieś 10 minut autem stąd. Przeprowadziłam się sama, rodzina i przyjaciele zostali w mieście.
- Mieszkasz sama? Ale frajda! Musimy się kiedyś spotkać po szkole!
- Jasne zapraszam.- odpowiedziałam nieśmiało.- Może masz czas dzisiaj? Jestem nowa i nikogo jeszcze nie znam, może pomogłabyś mi dowiedzieć się czegoś o szkole i o mieście? Przyjechałam autem, mogę cię zabrać.
- Pewnie że tak! O, może zapoznam się z całą naszą grupą!
To nie jest coś do czego koniecznie byłam przekonana. Ale co mi pozostało? Nie mam nikogo innego więc nie mogę odrzucić tej propozycji. Nawet jeśli nie jestem do niej jakoś szczególnie pozytywnie nastawiona. Poznawanie nowych ludzi nigdy nie było moją mocną stroną.
-Jasne wpadajcie.
Chyba nie usłyszała mojego zawahania, bo puściła moją rękę i rozpromieniona zaczęła pisać coś na telefonie.
- W każdym razie. - Dodała gdy skończyła pisać.- W naszej szkole mamy mały oddzielny budynek. Sale które się w nim znajdują mają właśnie "A" obok numerka, i są tylko 3. Są to tak zwane pracownie. 1A to sala chemiczna, 2A fizyczna, a 3A biologiczna. Domyślam że nie poszłaś jeszcze do sekretariatu, bo tam dostałabyś mapkę szkoły, i panie wszystko by ci wyjaśniły.
Pokiwałam głową kiedy wychodziłyśmy z głównego budynku szkoły. Dowiedziałam się kto należy do "grupki" o której wspominała Rue. Mianowicie należą do niej cztery osoby, każda z nich jest w ostatniej klasie.
James to kapitan drużyny koszykówki.
Rue to przewodnicząca.
William to z nieznanego mi powodu popularny chłopak.
A Maggie jakoś się z nimi zaczęła i tak zostało.
Dosłownie moja szczęka opadła gdy się dowiedziałam. Czy naprawdę pierwsze osoby ze szkoły z którymi będę rozmawiać muszą być kimś więcej niż zwykłymi uczniami? Wymieniłyśmy się planami lekcji i umowiłyśmy, przez to że kończę godzinę później, tak jak James, to pozostała trójka poczeka gdzieś obok szkoły i po prostu spotkamy się przed szkołą o 15:30.

***

Kiedy wybił ostatni dzwonek wyszłam przed szkołę. Tam zobaczyłam ich. Jeśli zastanawiacie jak ich rozpoznałam, opiszę wam to. Zacznijmy oczywiście od Rue, stała dosyć z boku, ale nie była pominięta. Mundurek był idealnie do niej dopasowany, włosy układały się idealnie. Była po prostu przepiękna!! Obok niej chłopak z koszykarską koszulką, numer znajdujący się na niej to 12. Blond włosy i niebieskie oczy, wyglądające bardzo przystojnie. I myślę że mógłby mi się spodobać gdyby nie to że chłopak stojący wcześniej tyłem, na dźwięk mojego imienia wypływającego z ust Rue, odwrócił się. Spojrzawszy na jego twarz, gdybym mogła to zamarłabym, całe szczęście potrafię kontrolować swoje emocje i szczęka nie opadła mi do ziemi, ale delikatnie się uśmiechnęłam i przeniosłam wzrok na Rue. Zapoznała mnie ze wszystkimi po kolei.
- Dobrze że jesteś! Zaraz jedziemy tylko przedstawię ci pozostałych!- pokazała na dziewczynę stojacą przy tym nieziemsko przystojnym brunecie. Bill, Hill? Coś takiego nie pamiętam jego imienia dokładnie. - To jest Maggie, tak jak ci opowiadałam.- Dziewczyna uśmiechnęła się i pomachała do mnie.- To jest James, mój chłopak. No i on gra w kosza.- Złapała go za ramię i słodko przytuliła się do jego boku.- A to jest William.
Jednak ten nawet się nie uśmiechnął, po prostu parzył na mnie znudzonym wzrokiem. Zajebiście, taki jest właśnie miły.
- Cześć wszystkim.
Odpowiedziałam dosyć nieśmiało.

-Dobra ja pojade z Jamesem.- Zaczęła Rue.- Maggie z Williamem. I zostajesz tylko ty Clara, wspominałaś coś o aucie?
-Spokojnie, przyjechałam samochodem.
-Świetnie!- Podskoczyła w miejscu i klasnęła na co jej chłopak słodko się uśmiechnął. Uroczo.- To jedziemy za tobą. Prowadź.
Wsiadłam do auta i powoli wyjeżdżałam ze szkolnego parkingu. Pomimo tego że moje auto wcale nie było w złym stanie, zrobiło mi się głupio gdy zobaczyłam ich pojazdy. Zapewne kosztowały więcej niż mi się wydaje, ale to nie moja sprawa. Spoglądałam w lusterka i chociaż nie chce się do tego przyznawać, dopadała mnie zazdrość za każdym razem gdy spoglądałam w ich strone. Perfekcyjne parki, super. Oczywiście to że Maggie była z Willem totalnie go skreśliło, to wciąż było mi po prostu przykro. Wiem że i tak by się mną nie zainteresował, ale gdy widzę jak ona obejmuje go w pasie... Zdecydowanie wolałabym tego nie widzieć. Mój jedyny związek odbywał się w przedszkolu i nawet za bardzo go nie pamiętam. Wkrótce dojechaliśmy do mojego domu. I jeśli chodzi o to, to definitywnie nie mam czego się wstydzić. Ten dom to moja pierdolona chwała. Nie każdy mieszka sam w takim wieku, w takiej chacie.
Tak, definitywnie jestem dumna.

Przekręciłam klucz w drzwiach i wpuściłam wszystkich po kolei.
-Wow, naprawdę super chata. Mieszkasz sama?
Maggie obróciła się w moją stronę.
- Tak, przeprowadziłam się z Miami.
- Długo odkładałaś pieniądze?
To pytanie nie przypadło mi do gustu i zakłopotana nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Tak, wsumie to na ten dom odkładali moi rodzice od...-Policzyłam szybko, ale stwierdziłam że nie chce wydawać się w szczegóły, dopiero co ich poznałam.- Od jakiegoś czasu.
Usłyszałam prychnięcie i zaskoczona obróciłam wzrok w stronę osoby która wydawała się... rozbawiona? Jakie było moje zdziwienie, a raczej jego brak, kiedy ujrzałam Willa. Rozglądał się z drwiną po moim lokum. No i kurwa, zrobiło mi się poprostu przykro.
Reszta zdawała się to totalnie zignorować, co było dla mnie zaskoczeniem.

***

Rozsiedliśmy się wszyscy na kanapach przed telewizorem. Poodpowiadałam jeszcze na parę pytań które zadawali mi ciekawscy nowi znajomi, a następnie sama postanowiłam zadać ich parę, gdyż poczułam się w ich towarzystwie swobodniej niż na początku. Tylko Will nie był rozgadany, siedział i zdawkowo odpowiadał na zaczepki przyjaciół.
- Czyli jesteście grupą składającą się z tak jakby...- Starałam się znaleźć dobre słowo.- dwóch par?
Rue roześmiała sie i poklepała Jamesa po kolanie.
- Coś ty. Maggie i William nie są razem.
Zarumieniłam się.
- Oh! Przepraszam, po prostu tak to odebrałam.
-Nie przejmuj się!- Maggie nie zdawała się być na mnie zła, wręcz rozbawiona.- William jest dla mnie jak rodzeństwo. Nasi rodzice przyjaźnił się, przez co wychowywaliśmy się razem.
Byłam wdzięczna za tą szczerość i bardzo to doceniałam.

Zaraz po tym Will poszedł do toalety a ja odważyłam się zadać pytanie, które krążyło mi po głowie od dłuższego czasu.
- Hej mam jeszcze jedno pytanie.- zaczęłam przyciszonym tonem.- Czemu mówicie na Willa "William" wsensie Will jest chyba prościej. Jeśli to coś osobistego to nie odpowiadajcie, nie wiem po prostu jak się do niego zwracać wiec pytam.
-Kobieto! Przestań za wszystko przepraszać! To normalne że wielu rzeczy jesteś ciekawa! W końcu dopiero się poznaliśmy.- Maggie zaczęła z uśmiechem.- Po prostu on nie lubi Will. Woli oficjalnie, ale to nie przez żadną traumę czy coś. Odkąd pamiętam wszystkich poprawia.
- Bo "Will" brzmi strasznie dziecinnie.
Odezwał się ktoś za mną a ja obróciłam się by ujrzeć, oczywiście Williama. Wyminął moją kanapę i usiadł na tej gdzie reszta jego znajomych. Kanapa na której siedzieli była większa od tej na której znajdowałam się ja. Zmieściło by się na niej co najmniej pięć osób. Za to na mojej około dwie. James uśmiechnął się w odpowiedzi do Willa.

***

Wkrótce już żegnałam się z nowymi znajomymi i patrzyłam jak odjeżdżają na swoich super drogich motorach. Wróciłam do domu i poszłam do łazienki na górze wziąć prysznic. Podczas niego, rozmyślałam o tym jakie szczęście miałam że poznałam uśmiechniętą Rue. Bo kto wie może jednego dnia uda mi się z nimi zaprzyjaźnić. A wtedy, kiedy myślałam o tej grupce, moje myśli powędrowały do tego bruneta. I tak się stało że leżałam w łóżku próbując zasnąć i wciąż miałam go w głowie.

When Stars Meet HerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz