Rozdział 1

124 5 1
                                    

Od piętnastu minut czekałam aż dyrektor rozpocznie nowy rok szkolny i wezwie mnie do środka, czekałam przed wielkimi drewnianymi drzwiami, nerwowo przeczesując palcami włosy. W końcu drzwi się otwarły a ja weszłam do środka. Oczy wszystkich uczniów były zwrócone na mnie. Mój żołądek zrobił salto, nie przywykłam do takiej atencji. Z min uczniów mogłam wyczytać zaciekawienie, szczęście a nawet zazdrość. Usiadłam niepewnie na krześle a na moją głowę została nałożona tiara przydziału. 

- Ambitna....Bystra....Umiesz postawić na swoim....Pałasz sarkazmem i masz ostry język - słyszałam w moich myślach głos tiary - Slytherin!!

Uczniowie domu węża zaczęli klaskać tak jak niektórzy z innych domów. Po minach gryfonów stwierdziłam, że nie przepadają za ślizgonami. Po ceremonii przydziału podszedł do mnie wysoki brunet.

- Adrien Pucey, prefekt Slytherinu - powiedział i pocałował moją rękę. Chłopak oprowadził mnie po szkole.


- Gdybyś miała jakiekolwiek pytania będę na najwyższym piętrze – powiedział ispojrzał na mnie ostatni raz. Po jego wzroku można było wywnioskować, że wpadłam mu w oko, ale czy robiło mi to jakąś różnicę....nie. Nie interesowali mnie chłopcy tacy jak on. Adrien od razu wydał się zwykły, szarmancki, nudny, z dobrego domu, chłopiec bez wad. Weszłam do mojego nowego pokoju, w którym były dwie dziewczyny.

- Hej...Isabella Delacour –przedstawiłam się. Byłam lekko zestresowana, ale dziewczyny wydały się miłe. Uściskały mnie i przedstawiły się.

- Rosette Blackwood –przedstawiła się brunetka z niebieskimi oczami

- Ivy Emerson –przedstawiła się rudowłosa dziewczyna z brązowymi oczami

- Będziemy twoimi przewodnikami, nie musisz się o nic martwić – powiedziała Rosette i objęła mnie ramieniem.

- Od razu mówię w Hogwarcie panuje pewna Hierarchia....węże są na wierzchu także o nic nie musisz się martwić...Snape nas uwielbia

- Snape? - zapytałam nie wiedząc o co chodzi

- bardzo surowy nauczyciel, ale nie przejmuj się – powiedziała Ivy

- Adrien urządza imprezę zapoznawczą w piątek

- Um...nie wiem czy to dobry pomysł....a co jak jakiś nauczyciel się dowie?

- Snape jest naszym opiekunem i uwierz mi, że on jest w stanie załatwić nam alkohol w razie czego także nie masz się o co martwić – powiedziała Ivy i zaczęła czesać swoje rude włosy

- Nic złego się nie wydarzy – powiedziała Rosette – od poniedziałku do piątku jest czas na naukę a w weekendy jest czas na imprezowanie

Była to dla mnie dziwna nowa rzeczywistość, w Beauxbaton nie było imprez, przy najmniej nie z alkoholem. Jednak nie dałam poznać po sobie stresu i zdenerwowania.

- Rano zapoznamy cię z naszą grupą znajomych, od razu mówię są lekko kopnięci ale pokochasz ich – powiedziała Ivy

- Ivy zaraz ją zamęczysz –przewróciła oczami Rosette – odpocznij, przed tobą ciężki dzień

Pożegnałam się z dziewczynami i położyłam się na łóżku. Sen od razu do mnie przyszedł.

Rano obudziłam się jako pierwsza, ubrałam się w mundurek i rozczesałam włosy, nałożyłam lekki makijaż i zerknęłam na plan.

- Najgorsze lekcje będą z Gryfonami...krótko mówiąc nie lubimy się – powiedziała Ivy zabierając mi plan – los tak chciał, że dziś nie będziemy ich widzieć, cudowny dzień

Ivy i Rosette szybko się ubrały i poszłyśmy do wielkiej sali na śniadanie. Czekali na nas trzej chłopacy

- Ten uroczy blondyn to Ethan Mortiren, mój chłopak – powiedziała Rosette widocznie zaznaczając swój teren.

- Brunet to Marcus Mallory, jego ojciec jest sławnym magiem w ministerstwie – powiedziała Ivy

- A ten szatyn? - zapytałam patrząc na brązowookiego chłopaka czytającego książkę.

- To jest Edmund Pevensie, ma bogatego ojca – powiedziała Rosette

Gdy podeszliśmy bliżej Rosette odchrząknęła, Ethan pocałował ją w policzek i posadził na swoich kolanach

- To jest nasza nowa przyjaciółka Isabella Delacour – powiedziała. Chłopacy podali mi rękę, tylko Edmund nie zwracał na mnie uwagi.

- Pevensie okaż trochę kultury – szturchnął go ramieniem Marcus

- Hej – powiedział Edmund nie odrywając wzroku od książki

- Nie przejmuj się on jest taki zawsze – powiedział Ethan. Edmund wydał się nie ruszony obelgą.

Śniadanie upłynęło nam w dobrej atmosferze. Poznałam lepiej dziewczyny i ich kolegów, którzy okazali się bardzo w porządku. Po jakimiś czasie podszedł Adrieni usiadł obok mnie.

- Mam nadzieję, że masz dobry humor – powiedział Adrien i uśmiechnął się czarująco  – w piątek urządzam imprezę, będę zaszczycony jeżeli się tam pokażesz

wzięłam głęboki oddech. Impreza nie była mi na rękę, patrząc na to, że oceny są dla mnie najważniejsze, nie powinnam dać się rozpraszać.

- Jest na to zbyt święta –powiedział Edmund wciąż nie odrywając wzroku od książki. Jego zachowanie strasznie podniosło mi ciśnienie.

- Kto powiedział, że zamierzam odmówić? - zapytałam go z przekąsem

- To nie dla ciebie. Jesteś dobrą dziewczynką czyż nie? – powiedział wciąż nie odrywając oczu od książki. Nie wytrzymałam. Wstałam i wyrwałam mu książkę zamykając ją z hukiem

- Może gdybyś odłożył książkę zobaczyłbyś coś innego niż czubek własnego nosa –powiedziałam i spojrzałam na okładkę – Brawo „Duma i Uprzedzenie" fascynuje cię okrutny Pan Darcy? - zapytałam z sarkazmem w głosie

- Widzę, że czytałaś tą książkę – podniósł brwi i uśmiechnął się zadziornie

- Pójdę na tą imprezę i utrę ci nosa – powiedziałam i rzuciłam mu książkę na kolana –poza tym ignorowanie jest niegrzeczne

Po tych słowach pożegnałam się z dziewczynami i poszłam na lekcje.  

ŚlizgoniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz