Ze snu wyrwała mnie czyjaś ręka na moich ustach, zanim zdążyłam zareagować zostałam podniesiona z łóżka i prze teleportowana. Dwaj mężczyźni trzymali mnie za ręce, uniemożliwiając mi ucieczkę. Rozejrzałam się po pokoju. Szare kamienne ściany, wiktoriańskie żyrandole....Malfoy Manor. Zza rogu wyszedł Lord Voldemort, na jego twarzy było widać rozczarowanie i kipiącą złość.
- A gdzie jest Edmund? - zapytał powoli bawiąc się różdżką w ręce. Usłyszałam za sobą odgłos teleportowania się, lekko przechylilam głowę i zobaczyłam Edmunda, trzymanego przez dwóch mężczyzn. Chłopak miał siniaka na policzku i leciała mu krew z nosa. Pevensie z pewnością nie chciał iść po dobroci.
- Zapewne wiecie dlaczego tu jesteście - powiedział Lord Voldemort, w mojej głowie zrodziło się pytanie....czy on wiedział o mojej rozmowie z Potterem? Jeżeli tak, to mogę zacząć się modlić o szybką śmierć. Do pokoju wszedł ojciec Edmunda
- Panie....czy mógłbym porozmawiać z synem - zapytał niepewnie Edward. To było oczywiste, że chce on ratować Edmunda
- Nie widzisz, że Edmund jest zajęty! - krzyknął Voldemort a jego oślizgły wąż przybliżył się do nogi Edwarda.
- Ale Panie...- próbował ale nie było dane mu dokończyć
- Odejdź - powiedział krótko Voldemort, ojciec Edmund nie miał wyboru, musiał posłuszny jego woli. Gdy wychodził spojrzał na swojego syna. Wtedy zobaczyłam najczulszy wyraz twarzy na jaki było go stać, nie był on do końca ujmujący, ale dla Edmunda na pewno coś znaczył.
- Mieliście tylko jedno zadanie....Harry Potter znalazł jednego z Horkruksów - powiedział patrząc raz na mnie raz na Edmunda - i go zniszczył....a co za tym idzie, osłabił mnie....a odpowiedzialni jesteście za to wy
Voldemort podszedł do mnie j złapał mnie za szczękę
- szkoda będzie takiej ładnej twarzy - powiedział jadąc palcem po moim policzku. Chciałam go opluć, ale wiedziałam, że nie poprawi to mojej sytuacji. Kątem oka widziałam jak Edmund próbuje się wyrwać.
- Spokojnie Edmundzie... widzę, że na prawdę ci na niej zależy...już wiem jaka kara was spotka - powiedział Voldemort uśmiechając się, w mojej głowie rozpoczynałam modlitwę prosząc o łagodną „ karę "
- Skoro tak ci na niej zależy, wystarczy że oberwie tylko ona, ty będziesz patrzył - powiedział Lord Voldemort a mi już zrobiło się ciemno przed oczami
- Nie....Chcę wziąć to na siebie - powiedział Edmund. Spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi brązowymi oczami, w których można było zobaczyć strach. Nie bał się tego co Voldemort może zrobić mu, tylko tego że nie będzie mógł znieść patrzenia na moje cierpienie. Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową na znak, że wszystko będzie dobrze. Jednak nie uspokoiło to Edmunda. Mężczyźni złapali mocniej Edmunda i odciągnęli mnie na bok. Voldemort nakierował różdżkę w moją stronę, kiedy wypowiedział zaklęcie, odbiło się ono ode mnie. Lord podszedł bliżej do mnie i spojrzał na moją szyję, na której był naszyjnik od Edmunda.
- Zaklęcie ochronne - powiedział i zerwał go z mojej szyji, zostawiając na niej przecięcie. Zaczął rzucać we mnie przeróżne zaklęcia, jego ulubionym było Crucio. Dotrzymał słowa, moja twarz została nienaruszona, miałam liczne przecięcia na nogach i dużą ranę na brzuchu. Czułam się okropnie, za pomocą zaklęcia imperio rzucał mną jak szmacianą lalką. Po wpływem zaklęcia crucio krzyczałam niemiłosiernie, czułam jakby mnie rozrywano na kawałki. Nie dałam rady spojrzeć na Edmunda, bałam się co mogę zobaczyć w jego oczach. Nawet nie wiem kiedy zemdlałam.
Obudziłam się w dobrze znanym mi miejscu. Byłam szczelnie przykryta kołdrą a moje rany były zabandażowane. Chciałam usiąść, ale moja rana na brzuchu uniemożliwiła mi to. Oparłam z bólem na łóżko Edmunda. Byłam wdzięczna chłopakowi za naszyjnik, który chociaż na początku ochronił mnie przed zaklęciami Voldemorta. Bałam się, że zostaniemy teraz wcieleni do jego armi, albo gorzej zabije nas. Musiałam jak najszybciej skontaktować się z Potterem j wyjaśnić tą sytuację. Jeżeli będą dalej niszczyć Horkruksy to ja i Edmund będziemy kilka metrów pod ziemią. Był tylko jeden bezpieczny sposób komunikacji z Potterem i jego bandą. Wyciągnęłam białą kartkę i zaczęłam pisać niewidzialnym długopisem treść listu. Po tym rzuciłam zaklęcie, które miało ukryć litery pozostawiając zwykłą białą kartkę. Wiedziałam, że to zadziała Hermiona na 100% wpadnie na to zaklęcie. Sowa Edmunda była u niego w pokoju, przywiązałam jej list do nóżki. Sowa odleciała a ja modliłam się w duchu żeby dotarł do nich bez problemów. Położyłam się na łóżku i czekałam aż przyjdzie Edmund, ale godziny mijały a jego wciąż nie było. Zaczęłam zasypiać gdy drzwi się otworzyły, po chwili materac ugiął się pod ciężarem czyjegoś ciała. Zastanawiałam się co mam zrobić, czy powinnam się odwrócić do niego i z nim porozmawiać? Co miałam mu powiedzieć? Lepszą opcją było udawanie, że śpię. Edmund przysunął się bliżej mnie i objął mnie ramieniem. Jego uścisk był mocny, jakby bał się, że zaraz zniknę. Od jego ciała biło niewyobrażalnie ciepło, które sprawiło, że od razu zasnęłam.
CZYTASZ
Ślizgoni
Science FictionIsabelle Delacour - Nowa uczennica Hogwartu, jej trudny charakter sprawił, że została przydzielona do Slytherinu. Całe życie szła sama przed siebie, a samotność to jej drugie imię. Jej życie nie wyglądało jak z bajki, a napotkane trudności nauczyły...