Rozdział 1 (część 2)

10 2 0
                                    

Przyjaciel miał rację. Nie byłem gotowy na podróż międzywymiarową. Gdy przenosisz się z miasta do miasta, jedyne co czujesz, to ciepło rozchodzące się po całej skórze – jakby ktoś położył cię na słońcu. Tym razem miałem wrażenie, że leżę na rozgrzanym grillu i każda komórka mojego ciała płonie żywym ogniem, spala się na pył, a później niczym feniks wraca do życia. Czułem się, jakby to trwało godzinami, podczas gdy transport z użyciem portalu to zaledwie sekunda czasu rzeczywistego.

Gdy znaleźliśmy się po drugiej stronie, gwałtownie upadłem na kolana. Całe moje ciało drżało. Poczułem, że Serek kuca przy mnie i kładzie mi dłoń na głowie. Głaskał mnie po włosach, czekając, aż się uspokoję.

– Następnym razem będzie już łatwiej – zapewnił, ale jakoś mu nie wierzyłem, a świadomość, że musimy jeszcze wrócić, zdecydowanie nie była pomocna. Tak samo jak ilość dźwięków, które po chwili zaczęły docierać do moich uszu.

Uniosłem głowę lekko w górę i zobaczyłem to, o czym tak długo marzyłem. Gwarne miasto, dziwnie znajome. Ludzie przemierzających ulice, którzy śpieszyli się do pracy, raz po raz sprawdzając zegarek oraz podążające za nimi duchy ze zwierzęcymi atrybutami, które pochodziły z naszego świata.

Nie każdy człowiek miał opiekuna. System dobierania ludzi i strażników był skomplikowany, kontrolowany przez władczynię Iwin. Tak jak różne zdarzenia powodowały, że dana osoba otrzymywała swojego „anioła stróża", jak czasem nas nazywało, tak i wiele sytuacji mogło spowodować, że przyjdzie nam zostawić swojego podopiecznego – czasem z dnia na dzień. Najczęstszym powodem odsunięcia się od człowieka był moment, w którym to on sam stawał się opiekunem, poprzez narodziny potomka. Dlatego zwykle gdy para zachodziła w ciążę, strażnicy zaczynali nastawiać się na to, że niebawem przyjdzie zająć im się kimś innym, bardziej potrzebującym. Bardziej samotnym.

– Em? – Głos nie należał do Serka, ale i tak był mi bardzo dobrze znany. Widok tętniącego życiem miasta został mi przysłonięty przez nogi... i trzy targane lekkim wiatrem ogony, spoczywające wzdłuż nich.

– Dudu, kopę lat! – Serek pomachał dziewczynie, obserwując ją z dołu, jak większość duchów, którym pożałowano wzrostu. Nasza rozmówczyni była wyższa nawet ode mnie, głównie za sprawą trzykrotnie bardziej puchatych uszu, niż moje. Miała na sobie tyle futra, że gdyby ją ogolić, można by z tego zrobić co najmniej kilka obleśnych swetrów.

– Wczoraj dostałam nowy przydział – pochwaliła się dziewczyna, kucając po to, by pomóc podnieść mi się z ziemi. Byłem jej bardzo wdzięczny, bo wciąż czułem, że moje nogi są jak z waty. Na szczęście miała wystarczająco siły, by mnie przytrzymać.

– Gratulacje! – przyklasnął małpi chłopiec, po czym wystawił w jej stronę uniesiony kciuk. – Niesamowite, tak szybko zmieniasz podopiecznych. Jak ty to robisz?

– Nie mam pojęcia – odparła, nie ukrywając swojego samozadowolenia.

Dudu była ewenementem, bowiem pracowała od kilku lat i przez ten czas miała już ponad trzydziestu podopiecznych, podczas gdy Serek wciąż opiekował się jedną osobą. Trudno było ocenić, czy dziewczyna dostaje aż tak niewymagające przypadki, jest szczęściarą, czy po prostu potrafi niezwykle szybko wyczuć, czego potrzebuje podopieczny do szczęścia i doprowadzić do tego, by sam to sobie zapewnił.

– Jeszcze raz gratuluję! Wybacz, że nie porozmawiamy dłużej, ale czuję, że musimy już lecieć – powiedział Serek, zerkając na mnie z nadzieją, że już pozbierałem się po międzywymiarowej podróży. Na szczęście udało mi się w końcu odzyskać równowagę i odsunąć od Dudu, a nawet zrobić dwa kroki bez zachwiania, co przyniosło ulgę na twarz przyjaciela.

Uwierz w duchaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz