Fragment nr. 2

87 13 7
                                    

Ten fragment jest o wiele krótszy 😅 i tutaj inspirowałam się jednym z filmików na tiktoku, który przedstawiał właśnie tą scenkę:
_____

Pov. Fausti

- Gdzieś jeszcze mamy w planach iść?

Z przemyśleń wyrwał mnie Bartek. Spojrzałam na niego zdezorientowana. Była chwila ciszy zanim odpowiedziałam:

- Raczej nie

Wiktoria obok mnie parsknęła śmiechem.

- Twoja mina Fausti była bezcenna - odparła. - Mówiła takie: "Co tu się dzieje, co wy ode mnie chcecie?".

Całe Genzie zaczęło się śmiać, w tym również ja. Zapomniałam wspomnieć, że byliśmy na wspólnym jedzeniu w restauracji w Krakowie, więc większość ludzi obejrzało się właśnie na nas.

W pewnym momencie złapałam kontakt wzrokowy z Kubickim. Najprawdopodobniej nikt tego nie zauważył, ale utrzymywaliśmy to przez dobre dwie minuty. Potem trochę się speszyłam patrząc sobie na nogi. Ten tylko się uśmiechnął i wrócił do swojej wcześniejszej czynności, czyli picia kawy.

Kiedy mieliśmy już wracać do naszego domu Genzie i wychodziliśmy z lokalu, zaczęło padać. Nawet powiedziałabym, że lało mocniej niż zazwyczaj. Momentalnie wróciliśmy pod najbliższe parasole.

- Ale ulewa - podsumował Patryk. - Pogoda bardzo nas chyba uwielbia

- I to jak - Julita potwierdziła z nutką ironii w głosie. Natomiast Bartek nie miał nic przeciwko i się oddzielił od nas wychodząc na deszcz.

- Mi tam się podoba, kocham taki klimacik - w sekundę był cały mokry, a po chwili wyciągnął również mnie. - A najlepiej jak nie jestem sam...

Pisnęłam, kiedy krople deszczu momentalnie wylądowały na moich odkrytych plecach (miałam sukienkę na ramiączka, bo wcześniej pogoda była o wiele lepsza). Później dało się do tego przyzwyczaić.

- A z jakiej to okazji wybrałeś akurat mnie? - zapytałam chłopaka kręcącego się wokół własnej osi z uśmiechem. Po moim pytaniu spojrzał na mnie i podszedł.

- Byłaś najbliżej wyjścia - puścił mi oczko na co się zaśmiałam.

- Nie no a tak serio?

Tym razem chłopak nie odpowiedział. Bez słowa zaciągnął mnie w głąb deszczu. Po chwili usłyszeliśmy znaną mi piosenkę, czyli "Prywatny bal". Wiktoria wyłoniła się zza pleców Przemka pokazując mi swój głośnik. Ja tylko przewróciłam oczami, zanim Bartek postanowił ze mną zatańczyć. Z początku nie ogarniałam co mam robić, ale gdy wczułam się w rytm utworu, to już było o wiele łatwiej. A oczywiście Genzie, jak to oni, ktoś musiał to nagrywać. Tym razem był to Patryk, czyli mój "przyszywany brat".

Nagle Bartek złapał moje nogi, podniósł mnie (tak jak na okładce tej książki) i zaczął się bardzo mocno kręcić. Warto wspomnieć, że miałam sukienkę do ziemii, więc nie było obaw o jakąś wpadkę. Z przerażenia aż pisnęłam, a potem oboje zaczęliśmy się śmiać.

- Fajnie, nie? - zapytał chłopak, gdy nasze wygłupy dobiegły końca i wylądowałam na chodniku.

- Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę się tak bawić w deszczu - odpowiedziałam cała zdyszana. - Zwłaszcza z tak zarąbistą osobą.

Dopiero później sobie uświadomiłam, jak głupio to mogło zabrzmieć. Jednak starałam się tego nie okazywać, a Bartek tylko się uśmiechnął. W duchu odetchnęłam z ulgą, że nie wziął mnie za debila.

Staliśmy naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy. Obydwoje zmęczeni zabawą, uśmiechnięci i cały mokrzy od deszczu. Byłam szczęśliwa jak nigdy po całym zamieszaniu w ostatnim czasie.

W momencie, gdy piosenka się skończyła, zaczęłam kaszleć.

- Wszystko okej? - zapytał chłopak ze zmartwieniem.

- Tak, tylko nie powinnam stać długo w deszczu - odparłam - dodatkowo po chorobie...

- To czemu wcześniej nie mówisz? - Bartek od razu wrócił ze mną pod parasol - Przecież ty się teraz przeze mnie znowu rozłożysz.

- Nic mi nie będzie - upewniłam go wiedząc, że w rzeczywistości prawda może być inna. - Zobaczysz, będę zdrowa jak ryba...

I po tych słowach kichnęłam. Hania przewróciła oczami rozbawiona.

- No nie wiem Fausti, teraz tego nie udowadniasz - powiedziała, po czym zwróciła się do Kubickiego: - Weź jej coś daj, żeby na siebie założyła.

- Właściwe to chciałem tak zrobić - wyjął z plecaka swoją bluzę i mi ją podał. - Załóż to i nie marudź.

- Się robi, szefunciu - zaśmiałam się, na co pozostali również, w tym także Bartek. Momentalnie poczułam, jak mi serce przyspiesza i robi się ciepło, gdy słyszałam jego głos. I to już nie było od bluzy. Znaczy, w pewnym stopniu tak, ale nie chodzi mi o ciepło idące od niej, tylko o zapach i sama myśl, że ona należy do Bartka.

Nie, stop, Fausti, ty masz chłopaka.

Co się ze mną dzieje?

SPECJAŁ NA 100 OBSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz