Niezbyt się spiesząc wracałam do domu. Dziś był ostatni dzień szkoły przed świętami. Z jednej strony czułam ulgę, że choć na chwilę odpocznę od nauki, a z drugiej przerażenie na myśl o tym jakie czekają mnie w tym roku święta.
Śnieg trochę się stopił, odkrywając zmarzniętą i przemoczoną trawę. Z drzew kapała woda z roztopionego śniegu, a na ziemi utworzyło się błoto. Było ponuro i nieprzyjemnie, dlatego jak najszybciej chciałam znaleźć się w domu.
— Ania! — Usłyszałam głos za sobą. Machinalnie przewróciłam oczami i przyspieszyłam mój krok. — Ania, czekaj!
Osoba za mną również przyspieszyła. Nie miałam ochoty na jakiekolwiek rozmowy z Iwanem. A napewno nie dziś, gdy już sama pogoda dobijała mnie psychicznie.
Poczułam jak mocno łapie mnie za ramię i odwraca w swoją stronę.
— Czego znowu chcesz? — Warknęłam. Od kilku dni nie wymieniliśmy ze sobą ani słowa i jakoś dziwnie mi to przeszkadzało.
— Chciałem spytać o Mickiewicza. — Odparł patrząc na mnie.
— O Mickiewicza? — Zmarszczyłam brwi. Miałam naprawdę wiele pytań; po pierwsze, skąd wie kto to Mickiewicz, po drugie, dlaczego go to interesuje?
— Tak. — Pokiwał głową. — Na tej twojej książce było napisane Mickiewicz. — Niesamowicie kaleczył polszczyznę, co było okropnie bolesne dla moich uszu.
— Od kiedy interesujesz się polską kulturą? — Uniosłam brwi ruszając przed siebie. Iwan poszedł za mną.
— Od nigdy. — Prychnął. — Chciałem po prostu wiedzieć kto to Mickiewicz.
— Polski pisarz. — Odparłam nawet na niego nie patrząc.
— Żyje?
— Nie, zmarł kilka lat temu.
— Kiedy? — Dopytywał. Musiałam aż przystanąć.
— Iwan, co Cię to do cholery obchodzi? — Spojrzałam na niego.
— Nie obchodzi. — Odwrócił wzrok. — Dobrze, że nie żyje. — Dodał, po czym ruszył szybciej przed siebie, zostawiając mnie samą.
Stałam tam chwilę, jakby wbita w ziemię i patrzyłam na Iwana zmierzającego w stronę domu. Dopiero gdy zerwał się mocny i zimny wiatr odzyskałam świadomość i ruszyłam w stronę, w którą udał się chłopak.
W końcu nadszedł ten czas w którym musieliśmy zasiąść z Moskalami przy jednym stole podczas Wigilii. Wraz z mamą przygotowałyśmy tradycyjne dwanaście potraw, niestety głównie z kuchni rosyjskiej by nie podpaść współlokatorom.
— Popraw te włosy. — Powiedziała moja mama, po czym podeszła do mnie od tylu, rozplotła mój warkocz i zaczęła robić nowy.
— Przecież dobrze wyglądały. — Przewróciłam oczami.
— Nieprawda. — Westchnęła. — Wszystko ci wyłaziło. Jest Wigilia, masz wyglądać nienagannie. — Po raz kolejny przewróciłam oczami na jej słowa. Zawsze bardzo poważnie podchodziła do tradycji, lecz w tym roku przeszła samą siebie.
— Dobry wieczór. — Usłyszałyśmy głos taty. — Cześć Czesiu. — Pocałował moją mamę na powitanie, a we mnie ten widok wywołał miłe uczucia i szeroki uśmiech. — Pięknie wyglądasz Aniu. — Uśmiechnął się do mnie szeroko.
Moi rodzice niesamowicie do siebie pasowali. Mama miała długie blond włosy, które stale nosiła bardzo ciasno związane. Zawsze ubrana była schludnie i z klasą. Tata zaś był przeciętnego wzrostu mężczyzną z ostrzyżonymi na krótko włosami i brodą. Z zawodu był stolarzem, dlatego większość naszych mebli robił sam przez co nie musieliśmy ich kupować. Był naprawdę dobry w tym co robił. Zbudował mi regał na książki i toaletkę, które idealnie pasowały do wystroju mojego pokoju.
CZYTASZ
Za wolność naszą i waszą
Historical Fiction,,Ale fakt, Polki są piękne." Warszawa, październik 1862 roku. W nieciekawych dla Polaków czasach, każda polska rodzina przeżywała swoje tragedie. Rabowano ich, nakładano represje, a do niektórych wpraszali się nieproszeni Rosjanie. Przez sto dwadz...