Pov. Winter
Riverdell jest małą miejscowością w zachodniej Europie. Tak małą, iż na żadnej mapie nie znajdziecie jej, a nawigacje nie znają drogi. Właśnie tu się urodziłam, poczęta przez dwoje agentów FBI, którzy po nieudanej misji musieli udawać swoją śmierć, dlatego osiedli na takim zapomnianym przez Boga kawałku ziemi. Niestety i tak ich wrogowie ich dopadli, gdy wyjechali na wakacje. Miałam wtedy 16 lat i od tamtej pory z wszystkim musiałam radzić sobie sama, no może nie do końca, pani Hankims zawsze służyła mi dobrą radą i mogłam na nią liczyć.
Dziś skończyłam 19 lat i z tego powodu postanowiłam zrobić sobie imprezę, ale taką w moim stylu. Gdy zaczęło się ściemniać zabrałam swój zestaw do obserwowania gwiazd i wyszłam na swoją ulubioną łąkę. Pościeliłam na trawie gruby kocyk, położyłam na nim koszyk z smakołykami i lemoniadą, a potem rozłożyłam sprzęt astronomiczny. Moi rodzice zostawili po sobie w domu mnóstwo ciekawych sprzętów w tym właśnie ten.
Włączyłam na telefonie piosenkę, którą zawsze słuchałam przy oglądaniu gwiazd Man On The Moon Alana Walkera. Wierzyłam, że we wszechświecie żyją inne istoty, może nawet podobne do nas, rozumiejące, mądre i cywilizowane. Chciałam spotkać ich, dowiedzieć się więcej o ich planetach i może nawet się zaprzyjaźnić z jednym z nich. Chciałam by moje życie było ciekawe, pełne przygód i dreszczyku emocji. A jest zwykłe, nudne i...
Coś jasnego błysnęło na niebie, mknąc po nim szybko. Myśląc, że to spadająca gwiazda zamknęłam oczy, wypowiadając w myślach życzenie. Biorąc głęboki oddech, podniosłam powieki, spoglądając z nadzieją na nieboskłon. Zniknęła. Zacisnęłam szczękę i podrywając się z miejsca, dopadłam się do teleskopu. Z determinacją szukałam choć oznaki tego zjawiska, lecz nie ujrzawszy niczego prócz gwiazd, z westchnieniem położyłam się na plecach na kocyku.
- Szkoda... - Po raz kolejny moje usta opuściło westchnienie, a powieki opadły z powrotem, tym razem dla relaksu. Wsłuchiwałam się w dźwięki, pohukiwanie sów, szelest roślin, utwierdzając się w przekonaniu, że nic już tej nocy nie może się ciekawszego stać niż ta spadająca gwiazda. Wiec jakież było moje zdziwienie, gdy kilka metrów ode mnie usłyszałam huk, a potem nieludzki zbolały jęk. - Kurwa!
Zerwałam się z pozycji leżącej, szeroko otwierając oczy. Patrząc na wielką dziurę na środku łąki i unoszący się nad nią kurz, podniosłam się na nogi i na paluszkach podeszłam bliżej. Coś się wreszcie dzieje! Przytknęłam dłoń do buzi, by nie wdychać unoszącego się pyłu i zajrzałam na dół. Ciężko było mi cokolwiek zobaczyć, ale słysząc znów dziwny dźwięk, próbowałam wyostrzyć wzrok jeszcze bardziej.
- Kim jesteś? - zapytałam głośno. Czułam jak wszystkie włoski stają dęba z niezdrowego podekscytowania nieznanym. - Lub czym jesteś?
- Khe, khe... - Ciche pokasływanie dotarło do moich uszu.
Przełknęłam ślinę, widząc jak pył coraz bardziej opada, odsłaniając nieproszonego gościa. Wielkiego, dziwnie wyglądającego gościa-kosmitę. Każdy inny człowiek na moim miejscu pewnie byłby kilometry stąd i nigdy by tu nie wrócił, tymczasem ja z wyczekiwaniem obserwowałam kosmicznego przybysza.
W blasku księżyca jego opalizujące łuski mieniły się zjawiskowo od głębokiej purpury po subtelny niebieski odcień, tak samo jak jego skrzydła wyglądające niczym u mistycznej wróżki. Łuski zdobiły go niczym najpiękniejszy na świecie pancerz, choć jedynie po bokach jego ciała. Nie pokrywały one jedynie środka jego klatki piersiowej i szyi, a także wewnętrznej strony ud i znajdującego się pomiędzy nimi ogromnego penisa, pozostawiając jasną skórę nagą.
Powoli podniósł się i stanąwszy prosto, uniósł swoje iskrzące ślepia niczym drogocenne diamenty na mnie, jednocześnie pełne głębi jakby cały kosmos znajdował się w ich wnętrzu. Dopiero, gdy stał przede mną w całej okazałości zobaczyłam jaka jego postura jest ogromna i muskularna. Na moje oko miał z dwa metry co najmniej, a jego ciało było umięśnione, co znaczyło, że z pewnością był silny.
Zaparło mi dech w piersi z zachwytu nad tą magiczną istotą. Nie mogłam oderwać wzroku od jego twarzy i hipnotyzujących oczu. Od policzków aż po skronie malowały się mniejsze łuski, a gęste brwi jak i jego włosy miały śnieżny odcień. Pełne wargi, prosty nos, szpiczaste uszy niczym u elfa. Był wyjątkowy, niesamowity... Nie ma takich słów, które mogłyby opisać go prawidłowo.
Przyglądaliśmy się sobie w milczeniu, aż jego skrzydła zabłysnęły purpurowym blaskiem, a jego oczy zaświeciły jeszcze mocniej i jaśniej. Spojrzawszy na swoje skrzydła jego wargi rozchyliły się w niemym zdumieniu, podobnie jak moje. Kiedy znów na mnie skupił wzrok, zauważyłam, że jego spojrzenie się zmieniło. Było pełne uwielbienia, zachwytu i.. pożądania?
D.K.H.
CZYTASZ
Luxytrionowe Przeznaczenie [18+]
FantasyWinter chcąc uczcić we własnym towarzystwie swoje urodziny, idzie w swoje ulubione miejsce do obserwowania gwiazd. Nie spodziewa się jednak, że jej zwykłe życie na odludziu stanie się niezwykłe dzięki jednemu przystojnemu, kosmicznemu przybyszowi. W...