Rozdział 2: Zamieszanie

138 12 27
                                    

– Nie rozumiem. Wangji, nigdy nie bawiły cię tego typu żarty.

– Możecie przestać mnie tak nazywać?!

Lan Xichen aż zasłonił usta, słysząc odzywkę młodszego brata. Być może rzeczywiście zostali zamienieni. Przypomniał sobie, że Wei Wuxian ostatnio spędzał dużo czasu na studiowaniu zakazanych melodii. Twierdził, że skoro istniał sposób, by odwrócić działanie melodii, która miała uspokajać, to równie dobrze można odwrócić działanie melodii, która powinna szkodzić. I tak nie miał zbyt wielu obowiązków w Zaciszu Obłoków. Właściwie, Lan Qiren nie chciał mu niczego powierzać. Jego jedynym zajęciem była zabawa i chodzenie na Nocne Łowy. Mógł się więc poświęcić badaniu zapisów nutowych.

Może i był geniuszem, dzięki któremu kultywacja wskoczyła na wyższy poziom, ale wciąż pozostawał tym samym niesfornym Wei Wuxianem, który nagminnie łamał zasady sekty Lan. Lan Xichen domyślał się, że wykorzysta to do jakichś żartów, ale nie sądził, że wyniknie z tego coś... TAKIEGO!

– Ledwie wyszedłem z odosobnienia, a tu coś takiego – jęknął Lan Xichen, przykładając dłoń do czoła.

– Zewu-jun... czy tak? Dobrze się czujesz? Bardzo zbladłeś.

Tak ogromna troska i łagodny głos u Wei Wuxiana z pewnością były niecodzienne. Lan Qiren prawdopodobnie zemdlałby, widząc go tak spokojnego i grzecznego.

– Nic mi nie jest – zapewnił, uśmiechając się słabo. – Po prostu, to trochę...

– Dziwne? – podsunął z delikatnym uśmiechem.

– To niecodzienna sytuacja. Przepraszam, mówiliście, że jak się nazywacie?

– Xie Lian.

– Luo Binghe.

Mimika Lan Wangjiego nigdy nie była tajemnicą dla starszego brata. Dostrzegał drobne gesty i ledwie zauważalne poruszenie mięśni twarzy młodszego mężczyzny, więc zawsze wiedział, co siedzi w jego głowie. Ale teraz ta oszczędność w wyrażaniu emocji gdzieś zniknęła. Choć ta twarz wciąż należała do Wangjiego, z pewnością nie on ją kontrolował.

– Wciąż uważam, że to kiepski żart – upierał się Jiang Cheng. – Uwierzę dopiero, gdy dostanę dowód.

Xie Lian westchnął ciężko. W kółko powtarzał to samo. Nie miał pojęcia, jak udowodnić, że nie jest osobą, do której należało to ciało. Może gdyby Wei Wuxian lub Lan Wangji mieli coś charakterystycznego, co by ich w jakiś sposób definiowało... On miał swoje gotowanie. Tego, co wychodziło spod jego rąk w kuchni, nie dało się pomylić z niczym innym i z pewnością można było go po tym poznać. Raczej nie istniał drugi tak fatalny kucharz. Hua Cheng też miał coś takiego – już raz zdemaskował go przez okropne, praktycznie nieczytelne pismo.

– Jak mogę to udowodnić? – spytał w końcu, spoglądając na mężczyznę w fiolecie. W jakiś sposób przypominał Mu Qinga. On też wierzył tylko w to, co widział. – Powiedz mi, co mam zrobić, by potwierdzić swoje słowa?

– Sam sposób, w jaki mówisz, jest zupełnie inny – zapewnił łagodnie Lan Xichen. – Nie wspominając o tym, że Wangji również zachowuje się zgoła odmiennie.

– Zewu-jun – burknął Jiang Cheng. – Nie zapominaj, proszę, że Wei Wuxian to wybitny aktor, a twój brat może być po prostu pod wpływem jednego z jego głupich zaklęć.

Trochę jakbym zobaczył Feng Xina i Mu Qinga w jednym ciele, pomyślał z zaskoczeniem Xie Lian. Skoro o nich mowa, mieli przyjść w odwiedziny, czy raczej skontrolować, czy San Lang wciąż nie zrobił mi czegoś nieodpowiedniego. Naprawdę mogliby już odpuścić. Mam nadzieję, że osoba, która zajęła moje miejsce, poradzi sobie jakoś z tą dwójką.

Zamiana ciałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz