13. Zabawę czas zacząć!

131 8 31
                                    

[perspektywa Byron'a]

Goniłem Herę aż pod drzwi mojego domu, przez co nasza podróż minęła w mgnieniu oka.

- Widzisz, dzięki mnie jesteśmy szybciej - zaśmiał się dysząc szybko z zmęczenia.

- Gówno prawda - prychnąłem oddychając równie intensywnie. - Gdybyśmy szli, a nie biegli to byśmy byli tak samo czasowo.

- Łżesz! - krzykną obrażony. - Jesteśmy o wiele szybciej, zapierdalaliśmy całe półtorej kilometra!

- Nie narzekaj! Nikt ci nie kazał biec! -burknąłem zakładając ręce na klatce piersiowej.

- Gdybyś mnie nie gonił to bym nie biegł!

- Ale to ty zacząłeś uciekać!

- Bo gdybym nie zaczął to bym już wąchał kwiatki od spodu! A poza ty... - nie dokończył, bo przerwał mu dźwięk przychodzącej wiadomości. - Poczekaj minutkę zobaczę kto to i zaraz dokończymy - uśmiechną się pozornie uroczo wyciągając telefon z swojej torby.

- I? Kto to? - spytałem, gdy chłopak nie odezwał się dłuższą chwilę wpatrując się w urządzenie.

- ...Wiesz Byron... babcia napisała żebym wracał... więc ja się będę zbierał no to pa! - krzykną odbiegając.

- Dooobra~ to było bardziej dziwne, niż dziwne być powinno - mruknąłem odprowadzając Herę wzrokiem, dopóki nie znikną za zakrętem.

Wszedłem do mieszkania tym razem nie trzaskając drzwiami, zdziwił mnie jednak fakt, że ciocia była już w domu, bo z tego co pamiętam miała zmianę w biurze do 20. a jest szesnasta.

- Byron podejdź na momencik! - krzyknęła kobieta, kiedy chciałem przejść obok kuchni. - Byron!

- Mogła byś ciszej krzyczeć? Nie jestem głuchy - jęknąłem wchodząc do pomieszczenia. - Co chciałaś? I co robisz w domu przecież miałaś być w pracy.

- Czasami mam co do tego wątpliwości - westchnęła a ja przewróciłem oczami. - A co do pracy, to zaraz wychodzę na imprezę służbową, obiad masz w lodówce odgrzej sobie później i pamiętaj żadnego zapraszania znajomych oraz innych tego typu rzeczy, ten dom jest za mały i nie przeznaczony na takie prostackie balangi - wyszła z kuchni i podeszła do komody i szafy na przedpokoju.

- Tak, tak jasne pamiętam - machnąłem ręką na znak, że rozumiem. - I to nie tak że mieszkamy w jebanej willi, która ma 356 metrów² - szepnąłem do siebie.

- Co tam mówisz kochanie? - usłyszałem jej stłumiony głos, bo zaczęła szukać czegoś w szafie. - Nosz cholera, gdzie ta marynarka!

- Em~ ciociu? - wyjrzałem zza futryny.

- Hmm? - mruknęła spoglądając na mnie.

- Twoja marynarka jest na wieszaku, o tam - wskazałem na mebel.

- Co? - odwróciła się. - A tak dziękuję - Zaśmiała się zabierając ubranie.

- Pa miłej zabawy - stanąłem obok drzwi wyjściowych.

- Dzięki pa pa - pomachała do mnie wychodząc a ja w ekspresowym tempie pobiegłem do swojego pokoju rzucając się na łóżko.

- Pierdolę to, idę spać - mruknąłem w poduszkę.

[perspektywa Hery]  

- Bo gdybym nie zaczął to bym już wąchał kwiatki od spodu! A poza ty... - nie dokończyłem, bo przerwał mi dźwięk przychodzącej wiadomości. - Poczekaj minutkę zobaczę kto to i zaraz dokończymy - uśmiechnąłem się wyciągając telefon z swojej torby.

Boskie rodzeństwo | IEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz