###Rozmowy ucichły, kiedy do pomieszczenia weszła profesorka Dolińska. Włosy miała związane w niedbały kok, paznokcie maźnięte jasnoróżowym lakierem, dżinsy, T-shirt z grafiką polskiego wydania Diuny.
Na sobotnich obiadach zjawiało się wiele uniwersyteckich szych, których wzrok nie koncentrował się zwykle dalej niż na czubku własnego nosa. Jednak nawet najbardziej zadufani w sobie wykładowcy milkli, gdy spostrzegali, że seksuolożka ma coś do powiedzenia.
A miała często. Bez przeszkód kwestionowała i wytykała błędy w rozumowaniu. Robiła to jednak z tak serdecznym uśmiechem na ustach, że nie miało się jej tego za złe.
Nie zależało jej na umysłowej dominacji. Dążyła do Prawdy, którą stawiała ponad wszelką dumę i jakąkolwiek rywalizację z kolegami z uniwersytetu.
– Ktoś umarł? – zapytała Dolińska, wzbudzając tym samym nerwowy śmiech profesora filozofii i doktoranta astronomii. Kobieta usiadła przy stole, rzucając plecak JanSporta na podłogę. – No co taka cisza? Jaki mamy temat dzisiejszego spotkania, panie gospodarzu? – zagaiła siwego mężczyznę, który siedział naprzeciwko niej przy okrągłym stole. Temat wymyślała osoba, w której domu odbywał się obiad.
– Bardzo poważny – powiedział mężczyzna. – Dyskutujemy o wyższości papierówek nad golden delishes. Ostatnio mówiłem o tym z Szymonem i wyszło na to, że ten oderwany od rzeczywistości człowiek (ach, ci fizycy teoretyczni!) kupuje tylko golden delishes! Dlatego dzisiaj zrobimy debatę.
– No pewnie – zaśmiała się Dolińska. – O gustach się nie dyskutuje, chyba że chodzi o najlepszą odmianę jabłek, którą bez wątpienia są antonówki. Tak! Dokładam do dyskusji antonówki.
Profesorka potrafiła dowieść, za pomocą krótkiego wywodu, wyższość antonówek w jabłkowej hierarchii, robiąc to z takim przekonaniem, jakby mówiła o nieuchronnej przemianie społecznej. Kiedy przekonywała innych do swojej racji za pomocą metody sokratejskiej, zupełnie nie spostrzegała, jak pozostali goście na nią patrzą.
Stawali się przy niej jak Aleksander Wielki, który uświadamiał sobie własną małość przy Diogenesie szukającym prawdziwego człowieka z latarnią rozpaloną zarówno w dzień, jak i w nocy.
Służyli jednemu, służyli Prawdzie, a Dolińska za każdym razem im o tym przypominała: panowie, wyjdźmy poza ego.
Swoisty akademicki reminder – naszym przeznaczeniem jest sztuka wspólnego szukania.
###
Komentarze/refleksje/pytania
Limity
Czas: 40 minut (pomysł + pisanie + redakcja)
Słowa: ok. 320Czasy
Baaardzo nie lubię pisać w czasie przeszłym. O ile perspektywa trzecioosobowa mi leży, to czas przeszły mnie odstręcza. Kiedy piszę w czasie teraźniejszym, mam wrażenie większej bezpośredniości i żywości tekstu.Jednak ostatnio narzuciłam sobie, że mam poćwiczyć przeszły, więc jest. I szczerze mówiąc, po pewnym czasie zupełnie nie robiło mi to dużej różnicy.
Pierwsze wrażenie
Na początku pomyślałam sobie: super ćwiczenie. Bohater, który ściąga na siebie wszystkie spojrzenia, kiedy tylko wejdzie do pomieszczenia. Boże, czy tacy właśnie nie chcemy być? Czy nie chcemy, żeby ktoś taki spojrzał właśnie na nas?
Postać, która bez wątpienia będzie wielu czytelników kręcić, chociażby przez to, że potrafi wygłaszać swoje opinie, mimo że czasami są kontrowersyjne, że jest szczera, odważna, nie boi się stanąć po przegranej stronie. To bohater, który głęboko wierzy w jakąś prawdę, bohater charyzmatyczny, oryginalny, może rewolucyjny, wywrotowiec.
Ostatecznie zadanie okazało się dla mnie znacznie trudniejsze niż bym wcześniej pomyślała.
Miałam wrażenie, że nie mam wystarczających kompetencji do tego, żeby opisywać rozmowy wykładowców uniwersyteckich.
Mimo wszystko jestem zadowolona z efektu! Kolejny dzień odhaczony, idę do przodu.
+ Znowu powstało coś, czego bym się po sobie wcześniej nie spodziewała.
Bohater
Początkowo myślałam, żeby do pomieszczenia wszedł mężczyzna. Coś w stylu młodego buntownika (ale skoro młody, to odpada), a jak nie, to może starego mędrca.
Jednak w literaturze charyzmatyczny mężczyzna występuje dość często, natomiast kobiety, które nie boją się mówić tego, co myślą, są kreowane na dziwaczki czy wiedźmy. Kobietom często zamyka się usta. Tak jak i społecznie mamy mniej do powiedzenia, tak też widać często na kartach powieści, że nam mniej uchodzi.
Dlatego sądzę, że warto stwarzać bohaterki i bohaterów, którzy wychodzą poza nasze oczekiwania co do pełnionych przez nich ról.
Nie chodzi mi oczywiście o to, żeby na siłę tworzyć propagandowe wzorce przypominające banery kobiet na ciągnikach. Bardziej mam na myśli to, że kreując bohaterki i bohaterów, którzy wyłamują się spod przyjętych powszechnie stereotypów, stwarzamy nowe perspektywy postrzegania ludzi, więcej zrozumienia i przyzwolenia wobec różnorodności.
CZYTASZ
Wyzwania pisarskie
Non-FictionWyzwania pisarskie dla osób bardziej i mniej doświadczonych. [A także w moim wykonaniu. Do której z tych grup się zaliczam? Dobre pytanie!]