09. dedicación

140 8 0
                                    

dedykacja

Dzisiejszego dnia wstałam z szerokim uśmiechem, gdyż cały czas w mojej głowie tkwiły wspomnienia z wczorajszego dnia. Nawet nie potrafiłam ująć w słowa, jak strasznie byłam szczęśliwa, że w końcu zaczęłam żyć w zgodzie z mężczyzną, którego strasznie kocham. I już mi wcale nie przeszkadzało to, że kogoś miał, choć powinnam mieć nawet odrobinę wyrzutów w sumienia, bo przecież jestem tą osobą, z którą zdradza swoją dziewczynę Pedro. Ale przecież miłość nie wybiera, a tym bardziej w tym przypadku.

Cały czas się zastanawiałam, czy aby na pewno jestem mile widziana na meczu. Jestem pewna tego, że Nellie pojawi się na trybunach, a jeśli by chociaż połączyła kropki, to najprawdopodobniej nie będę miała życia, bo Fernando już kiedyś mi wspomniał, jak potrafi być chciwa, a tym bardziej, że podobno mnie polubiła. Ale bez wzajemności.

Ponad cztery razy chciałam wysłać wiadomość Pedriemu, że jednak nie chce przyjść, ale cały czas usuwałam to, co napisałam. Po prostu nie potrafiłam mu odmówić, choć tak bardzo chciałam.

Dopiero zdałam sobię sprawę, jak ten chłopak potrafi zamącić w głowie, co na mnie definitywnie źle działa. Choć jeszcze kilka lat temu rzuciłabym się za nim w ogień, to dziś? To dziś bez wahania zrobiłabym to samo, nawet jeśli traktował mnie źle, gdy wróciłam do Barcelony. W końcu darzyłam go uczuciami, jak nikogo innego. Gdy byłam w związku z moim wtedy obecnym chłopakiem w Lizbonie, to czasami moje myśli wracały do młodszego Gonzaleza, choć nie chciałam, bo przecież byłam w szczęśliwym związku.

Jeśli chodzi o moich rodziców, to nie wiedzieli o tym, co się stało przed moim wyjazdem, jak i gdy wróciłam do Hiszpanii. Choć chciałam kilka razy im powiedzieć to mówili, że nie mają czasu, więc nawet nie wiem, czy kiedykolwiek im to wyznam, bo jeśli wtedy nie chcieli mnie wysłuchać, to już tego nigdy nie zrobią.

— A co, jeśli nie będę tam widziana? — Elaine skrzywiła się, poprawiając okulary, które miała na nosie.

Popatrzyłam na nią pytająco, a ta bardziej rozłożyła się na leżaku.

— A co, jeśli ja nie będę widziana na meczu? Przecież to ty zostałaś zaproszona, a ja nie, a z Fernando nie chcę przecież rozmawiać! — wytłumaczyła, a ja cicho westchnęłam.

Posłałam jej pocieszające spojrzenie.

— Dobrze każdy wie, że jesteś moją przyjaciółką i zawsze chodziliśmy razem, więc teraz też tak będzie — wzruszyłam ramionami, poprawiając się bardziej na leżaku, który nagle stał się niewygodny.

— Ale wiesz, o co mi chodzi — wywróciła oczami, a ja na nią spojrzałam.

— No nie do... — nie skończyłam, gdyż rodzicielka Elaine stanęła w progu, lekko się do nas uśmiechając.

Spojrzaliśmy obie na szczęśliwą kobietę. Teraz zdałam sobie sprawę, jak Elaine i ona były do siebie bardzo podobne.

— Przyszedł ktoś do was — powiedziała. — A raczej przyszli.

Spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie z dziewczyną, a ona aż ściągnęła okulary z wrażenia.

— Kto? — dopytała.

— Fernando i Pedri. Podobno mają do was ważną sprawę — wyjaśniła, a Elaine wstała jak oparzona.

— Nie chcę go widzieć! — pisnęła, a kobieta machnęła ręką.

— Nie wiem, co między wami się stało, ale powinniście zdecydowanie to sobie wyjaśnić. Powiedział mi, że zależy mu na tobie — uśmiechnęła się nieśmiało szatynka, a Elaine jęknęła przeciągle.

pokolenie końca świata ll Pedro GonzalezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz