Zdawało się, że uczniowie powoli zaczęli dostrzegać napięcie, które się wytworzyło między ich ulubionymi kolegami. Co prawda, nikt otwarcie nie zaczepił żadnego z nich na ten temat, jednak nie trudno było się domyślić, co uważali o ich ostatniej interakcji. Rozmawiali o tym na tyle niedyskretnie, że obaj z pewnością w podobnym czasie zorientowali się, że są głównym tematem plotek.
Więc co sądzili o nich inni? No nie owijając w bawełnę, uważali ich za wrogów. I to zaskakująco dość zaawansowanych.
Juliusz nie miał pojęcia, co uważał na ten temat Mickiewicz, jednak go cała sytuacja niemiłosiernie bawiła. Zwłaszcza że jak niedawno dumnie zdołał wywnioskować, wrogami naprawdę ciężko było ich nazwać. Żarty — żartami, plotki — plotkami, ale jeśli miałby byś szczery to w przeciwieństwie do założeń innych, nie czuł, aż tak mocno negatywnych uczuć w stronę drugiego. Jednak jeśli ktokolwiek chce postrzegać ich relacje w sposób antagonistyczny, to proszę bardzo, droga wolna! Nie miał zamiaru nikogo wyprowadzać z tego dziwnego błędu.
Miał zdecydowanie za dużo punktów na swojej liście rzeczy ważnych do zrobienia, by przejmować się i przewodniczącym i uczniami z chorymi fantazjami. Jakie to były punkty? No... Powiem tyle — były one zdecydowanie kluczowe, aby Słowacki uznał ten rok szkolny za satysfakcjonujący.
Jeden. — Dopilnować swojej wygranej w konkursie.
Powód? By utrzeć nosa Mickiewiczowi i udowodnić, że jest sprytniejszy od niego.Dwa. — Dokończyć jakimś cudem przed terminem pracę na drugi etap konkursu.
Powód? By utrzeć nosa Mickiewiczowi i udowodnić, że jest znakomitym pisarzem (zdecydowanie lepszym od niego).Trzy. — Wyjątkowo mocno zadbać o swój wygląd do końca konkursu.
Powód? By utrzeć nosa Mickiewiczowi i udowodnić, że wygląda o wiele lepiej niż on.Co prawda każdy z nich wiązał się z Adamem w dość nieprzychylny dla niego sposób, ale co poradzisz, trzeba mieć w życiu priorytety. Zapewne, gdyby ktoś z uczniów dowiedziałby się o tej liście, banalnie łatwo domówiłby sobie całą resztę, która oczywiście niemiłosiernie mijałaby się z prawdą!
Ponieważ relacja Julka i Adama to była po prostu czysta, zdrowa rywalizacja, uzasadnione udowodnienie własnych racji. Nie miało to nic wspólnego z czymś negatywnym. Nic, a nic.
Już więcej nieprzyjemnej energii było między Juliuszem a tymi cholernymi automatami znajdującymi się w jego szkole. Dokładniej rzecz ujmując, mam na myśli tę znajdujące się na końcu korytarza na parterze.
Przeklęte ustrojstwa albo to zjadały mu całą kwotę, jaką do nich wrzucił i nie raczyły mu oddać reszty; albo zamiast oczekiwanego napoju, dostawał coś całkowicie innego. Nierzadko było to ciepłe mleko, a musicie wiedzieć, że niczego na świecie Juliusz nienawidził bardziej niż właśnie tego.
I każda inna, zdrowo myśląca osoba, po powtarzających się takich sytuacjach, już dawno zrezygnowałaby z dalszych prób. Niestety Słowacki rzadko kiedy uczył się na własnych błędach, więc trwał w błędnym kole swoich decyzji. Parę dni później, jak ostatni idiota, ponownie dostojnie maszerował do miejsca tuż obok sali gimnastycznej, tak jakby nie miał świadomości, że nadchodzące efekty to będzie rosyjska ruletka. Zresztą taka, która zaskakująco często jest przeciw niemu.
A potem powtórka z rozrywki: dostawał nie to, czego pragnął, przeklinał siebie i przez kolejny tydzień łaził do sekretariatu, prosząc by łaskawie oddali mu pieniądze. Dlatego też, dla dobra wszystkich wokół, nie raz wysyłał Chopina, by mu coś w nich kupił... Wiecie, po to by na wszelki wypadek to on męczył się ze zwrotem pieniędzy.
CZYTASZ
𝐄𝐗𝐂𝐄𝐏𝐓𝐈𝐎 𝐑𝐄𝐆𝐔𝐋𝐀𝐄. słowackiewicz fanfiction
Fanfiction𝐰𝐬𝐳𝐲𝐬𝐜𝐲 kochają Juliusza Słowackiego, cóż... Wszyscy, prócz 𝐣𝐞𝐝𝐧𝐞𝐣 osoby. I to naprawdę nic złego, dopóki nie zasiada ona w jury 𝐤𝐨𝐧𝐤𝐮𝐫𝐬𝐮 𝐥𝐢𝐭𝐞𝐫𝐚𝐜𝐤𝐢𝐞𝐠𝐨, który Juliusz musi wygrać. ▂ Juliusz Słowacki × Adam Mickiewic...