Słońce zachodziło, morska bryza miotała moimi włosami, piasek wchodził pomiędzy palce moich stóp. Skrzeki mew, wylegujące się na dachach lokalnych knajpek. Promyki słońca przebijające się przez kosmyki moich włosów rozświetlają moją cerę. Dźwięki fal obijające się o przybrzeżny piasek, żagle żaglówek widoczne na dalekim horyzoncie.
Spacerowałam po plaży późnym wieczorem, bo kocham właśnie to, jak można poczuć, że się żyje. Ten morski zapach, światło zachodzącego słońca, wszystko jest tak idealne, jakbym była we śnie. To wszystko kojarzyło mi się z dzieciństwem. Prawie w ogóle go nie pamiętam, ale ludzie zazwyczaj pozytywnie wspominają swoje dzieciństwo, tak beztrosko. Aczkolwiek przybijał mnie trochę widok innych ludzi, ludzi z partnerami, na których mogli zawsze liczyć. Nigdy nie miałam nikogo, kto szczerze mógłby mnie ciepło objąć w swoich ramionach po śmierci mojego pieska, wziąć za ręce, bo miałam ciężki dzień, przytulić, bo moja mamusia zmarła, kiedy miałam tylko 19 lat. To wszystko brzmi tak banalnie, ale nie jest. Nauczyłam się jak z tym przetrwać, ale nie jak żyć. Łapać każdą chwilę i brać z niej jak najwięcej, bo po to żyjemy. Istniejemy, żeby żyć. Ja? Nie umiem. Ja istnieje, ale nie żyje. Jestem chodzącym mięsem z kośćmi, posiadającym świadomości. Najważniejsze - mam wolną wolę, która jedyne co mi daje to zawiść do samej siebie, przez swoje własne wybory. Czy to brzmi jak hymn ku depresji i powszechnej marność? Tak, ale nie to mam na myśli. Wszyscy zawsze myślą, że wiedzą lepiej, jak kuriozalnie to nie brzmi. Tak naprawdę sama nie wiem co myślę. Czasami mi się wydaję, że wiem. A może po prostu lubię dramatyzować...
CZYTASZ
Przypowiastki
Short StoryMoże chcesz usłyszeć o niespełnionej życiowo kobiecie z zaburzeniem własnej siebie, albo o zauroczonym chłopaku, który nie do końca rozumie swoje uczucia... A może o dziewczynie, która śni na jawie i nie jest w stanie rozróżnić rzeczywistości od kra...