Postanawiamy przejść się na spacer. Jest upalny lipcowy dzień, mimo braku słońca. Duchota jest wszechobecna. Joost zabrał mnie w piękne tereny za miastem. Malownicza kraina, łąki, pola i hałdy.
Trzyma mnie za rękę, wyglądamy pewnie jak zakochane nastolatki. Co chwilę opowiada mi historie, które się tutaj wydarzyły. Czasem robi głupie miny, bylebym się uśmiechnęła. Mijamy kilku rowerzystów, czy też innych spacerujących. Jesteśmy tu kompletnie anonimowi, nikt do nas nie podchodzi. Możemy cieszyć się sobą.
Czasem przystaje, by po prostu mnie przytulić. Czuję w tym jakąś wdzięczność za obecność z nim. Lubi okazywać uczucia poprzez dotyk, jednak wiem, że z innymi jest to dla niego krępujące. Staram się dawać mu niekiedy przestrzeń, bo jak każdy z nas potrzebuje chwili oddechu.
- Chmurzy się - zauważam, gdy idziemy obok łąki, która pięknie zakwitła kwiatami.
- Będzie padać - stwierdza Joost.
- Nareszcie - mówię. - Jest tak duszno... Chętnie bym wskoczyła do jakiegoś jeziora.
- Ja z chęcią bym to zobaczył - uśmiecha się cwaniacko do mnie, na co obrywa w ramię. - Auć! - trzyma się w miejscu, które uderzyłam. - Jesteś agresywna.
- To z miłości - przytulam go, a on mnie całuje w usta.
Patrzy mi w oczy zza różowych okularów. Ściągam je, by móc znów go pocałować, ale tym bardziej mocniej. Uwielbiam to uczucie motylków w brzuchu, gdy to robimy. Zatracam się w chwili, czas się zatrzymuje. Joost uśmiecha się między pocałunkami. Wiem, że jemu też się podoba.
Grzmi na niebie. Jednak nie zraża nas to. Idziemy dalej, ciesząc się sobą. Za tydzień wyjeżdżam, by rozpocząć trasę koncertową. Korzystamy z każdej chwili, którą mamy, ponieważ nie zobaczymy się przez kolejny miesiąc lub dwa. Wszystko zależy od tego, czy Joost zakontraktuje więcej koncertów. Życzę mu tego, choć będę tęsknić.
- Pięknie wyglądasz w tej sukience - stwierdza, przyglądając mi się.
Mam na sobie letnią, krótką sukienkę w czerwonym kolorze. Dość nietypowo dla mnie, jednak potrzebowałam czegoś przewiewnego dzisiaj. Włosy spięłam w wysoki kucyk. Jedyne, co nie pasuje, to moje buty. Czarne sneakersy. Nie posiadam w swojej kolekcji żadnych sandałków.
- Onieśmielasz mnie - śmieję się pod nosem.
- Lubię cię w takim wydaniu.
- Tylko w takim?
- W każdym - przyciąga mnie do siebie. - Nawet nago - patrzy mi głęboko w oczy.
Uśmiecham się szeroko. Kładę ręce na jego ramionach, dotykamy się nosami. Znów łączymy się w pocałunku. Jednak długo to nie trwa, bo poczuliśmy krople deszczu, spadające na nasze głowy.
- Za chwilę będziemy mokrzy - mówi.
- No i co? - wzruszam ramionami. - Nie jesteśmy z cukru.
- To jakieś polskie powiedzenie? - dopytuje, śmiejąc się.
Pada coraz mocniej, a my jesteśmy po środku pola, gdzie nie ma schronienia. Pomyślałam, że skoro i tak będziemy mokrzy, to czemu by nie oddać się chwili. Zawsze chciałam pobiegać w deszczu, jak w tych wszystkich filmach romantycznych. W końcu jestem tylko dziewczyną.
Zaczynam tańczyć, ciągnąc za sobą Joosta. Ten patrzy na mnie w szoku, ale dołącza do mnie. Łapie mnie, obraca wokół siebie. Śmieję się głośno, gdy upadamy na ziemię. Wstajemy, cali mokrzy i lekko przybrudzeni ziemią, jednak mamy to gdzieś.
Widzę, że słońce nad horyzontem przebija się w końcu zza chmur, dając ciepłe światło na naszych twarzach. Na przeciwko słońca pojawia się tęcza. Woda ścieka z nas, ale cieszymy się tym. Joost bierze mnie w ramiona i całuje namiętnie. Kładę dłonie na jego policzkach.
- Jesteś szalona - uśmiecha się. - Kocham to w Tobie.
- Joost - mówię. - Ty we mnie wyzwoliłeś tą szaleńczość.
- Co ja narobiłem...
Jego oczy wydają się być jaśniejsze, gdy patrzy na mnie. Ta świadomość, że mnie kocha... nie potrafię tego określić. To jak wygrana w loterii. Serce mocniej bije, gdy widzę, jak na mnie patrzy. Ja pragnę go każdego dnia. Każdy kawałek jego ciała.
Stoimy tak po środku pola o zachodzie słońca, tęcza świeci obok nas, a z nieba pada deszcz. Lepszego scenariusza dnia nie mogłam sobie wyobrazić.
**********************************************************************************************
Natchnęło mnie do tego shota.
Miałam dziś gorszy dzień.
Ale takie dni wyzwalają we mnie dużo weny.
Mam ochotę napisać jeszcze jeden, ale muszę iść kiedyś spać.
Charlie <3
CZYTASZ
Eurovision Joost Klein | One Shots Edition by CHARLIE
FanfictionKrótkie scenki z życia Charlie i Joosta Spin-off do głównego opowiadania "Eurovision Joost Klein"